Dziś już drugi obiecany rozdział.
*Ross'a*
No nie powiem. Laura od zawsze była ładna, ale teraz przechodzi już samą siebie. Do tego z charakteru..... wydaje mi się że wcale się nie zmieniła, a ja no cóż kochałem ją kiedyś za ogół. Ale nie mogę się znów w niej zakochać. Musze tego dopilnować żeby żadnej głupoty nie zrobić. W końcu jestem bad boyem i za długo pracowałem nad swoim image, żeby teraz to wszystko delikatnie mówić zmienić. Rodzeństwo myśli, że to mnie ,,wyleczy'' ten cały wyjazd i to, że spotkam siostry Marano. Riker..... no cóż może on się cieszy, ale ja nie bardzo. No bo z czego mam się niby cieszyć moi kumple zostali tam, a tu znowu będę musiał do tego dać paru ważniejszym osobom w pysk, żeby znowu zyskać szacunek..... Moje ,,rozmyślania'' przerwał mój telefon. Dzwonił Luke.
Rozmowa telefoniczna:
-No co tam stary? Mówiłem wam, że wyjeżdżam i mnie nie będzie.
-Hej. Wiemy, że się przeprowadziłeś. Ale chcieliśmy się dowiedzieć gdzie mieszkasz?
-A po co ci to?
-No co kumplowi nie powiesz?
-Gadaj co chcesz.
-Ja nic nie chce. Dobra może jednak chce.... chce ci wysłać nasze ,,pamiątki''. W końcu jakiś ślad musisz mieć naszych zabaw.
-Spoko zaraz wyśle ci sms-em.
-Dzięki. Trzymaj sie.
Żałuje, że ich tu nie ma ale cóż ja mogę z tym zrobić. Nic. Dobra posłucham sobie o czym gada moje rodzeństwo, ale najpierw skocze do kuchni po coś do picia. Ooo no proszę kogo my tutaj mamy....?
-Hej Sówko.
-Co? O co ci znowu chodzi?
-O nic.
-To czemu nazwałeś mnie sową?
-Bo masz duuuuuże oczy i jesteś mądralińska, a i zaczniesz nocny tryb życia.
-A czemu mam go zaczynać?
-No jak to czemu? No halooo kto by z takim ciachem jak ja nie chciał spędzić nocy? PRZYNAJMNIEJ JEDNEJ.
-Ja.
-Co ty?
- Ja za żadne skarby świata nie zgodziłabym się.
-Zobaczysz jeszcze sama będziesz chciała i będziesz się mnie o to błagać.
-Posłuchaj nie dam się tak jak inne puste lalki.
-Taaaa może ty po prostu jesteś jeszcze dziewicą.?
-A co ci do tego?
-Widziałem. Dlatego taka jesteś.
-Jaka? Mądra, rozważna?
-Nie wstydliwa i strachliwa oraz masz zachowanie STAREJ ZAKONNICY.
-Że co prosze?
Naszą ,,rozmowę'' przetwał dzwonek do drzwi.
-Pogadałbym sobie jeszcze trochę z tobą, ale pójdę otworzyć drzwi.
Gdy udałem się wykonać wyżej zamierzoną czynność (jaki profesorek się ze mnie robi heh) to za drzwiami ujarzałem.........
*Oczami Riker'a*
Strasznie się cieszę, że znowu mogę zobaczyć Vanessę strasznie za nią tęskniłem.
- Co wy na to, żeby iść na mały spacer?
-Bardzo bym chciała Rocky, ale muszę ugotować obiad.
-To ja ci pomogę.
-Riker jesteście moimi i Lau gośćmi i nie pozwolę wam gotować.
-A właśnie Vanessa wiem, że stawiamy was w ciężkiej sytuacji, ale moglibyśmy z wami zamieszkać dopóki nie wyremontujemy i nie umeblujemy naszego domu?
-Ok. Nie ma sprawy. Jakoś się podzielimy.
-No to robimy tak. Rydel z Rocky'm i Ell'em idą na spacer a ja ci pomagam w kuchni. Młodzi niech mają czas dla siebie. Może Lau odmieni tego debila.
-Masz racje. To choć mi pomożesz, a wy już lećcie. Jak coś to masz mój telefon Ryd.
-Ona miała twój numer?!?!?!!??!@?!?!? A ja nie?!?!?!?
-No a niby skąd bym wiedziała gdzie mieszkają i wogóle? Jednak z ciebie to prawdziwy blondyn. No way..... To my lecimy bye........
-No to zostaliśmy sami.
-Tak chodź do kuchni trzeba się brać za robote.
*30 minut później*
Strasznie fajnie gotuje mi się z Van. Znowu gadamy jak za dawnych czasów. A propo dawnych czasów nadal czuję do niej to coś ...... wiem, że miałem jej powiedzieć przed tym wszystkim, przed tą kłótnią i katastrofą..... może teraz to wszystko by inaczej wyglądało. No, ale cóż stchórzyłem. Więc postanowiłem teraz nadrobić swój błąd.
-Van.... Tak?
-Bo musze ci coś powiedzieć.... bo ja.....
Cholerny dzownek.
-Zaczekaj otworze tylko.
Durna złośliwość, ale nie stchórze nie tym razem nic mnie nie powstrzyma...
-Hej Riker chciałam ci kogoś przedstawić. To Jake mój chłopak.
I w tej właśnie cały mój świat legnął w gruzach..................
*Oczami Rydel*
-No jak myślicie chłopaki Riker powiedział Van co czuje?
- Jasne. Pewnie jak wrócimy będą sie obściskiwać. Riker'em się tak bardzo nie martwię jednak jak Ross'em w końcu to mój kumpel i traktuje go jak brata.
-Ross też się zmieni, wszystko dzięki siostrą Marano. Zobaczycie one sprawią, że wszystko nam się ułoży. Dobra jesteśmy na spacerze powinniśmy się cieszyć piękną pogodą, a nie martwić naszymi problemami.
-Dobra to co chłopaki robimy napad..... na plac zabaw?
-Czemu by nie. To co Ryd my bierzemy huśtawki?
-Jeszcze się pytasz?
*Oczami Rocky'ego*
Super zapomnieli o mnie. Ja im dam. O nie są tylko dwie huśtawki nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...... Co ja biedny pocznę...? A dobra lecę na karuzelę.
-Czekajcie na mnie!!!!!!!!!!!!!!!! Jeszcze jaaaa......
**********************************************************************************
Kolejny rozdział dla was. Dziś jeśli będzie dużo komów to dodam nexta . :) A jeśli nie znajdę czasu to jutro, ale napewno pojawi się w ciągu 24 godzin.
Komentujcie. To nieźle motywuje.
Rozdziały włącznie z wczorajszym mogą być słabe, bo mam taki mały brak weny, a chce dotrzymać słowa. Dobra miłego dnia życze. I żeby nauczyciele odpuścili tym osobą co chodzą do szkoły. A komu się nudzi w ferie to pisać mi w komach. Chętnie z kimś koresponduje :) Matko ciężki ten wyraz :)
Niepozorna :)
****
Świetny jak zawsze ;*
OdpowiedzUsuńGeniaaalny!! Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuuuper!! Piszesz genialnie ;)/Wera
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Boski jak zawsze!!!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nexta :)
Olivia<3
Super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
Dawaj nexta! Dawaj nexta! I jeśli możesz to dłuższe opisy i mniej więcej kto co mówi,bo ekhem,troszkę się pogubiłam,ale tylko troche :D
OdpowiedzUsuńTy też jarasz się wolnością? Niesamowite uczucie,prawda? ^^
Czekam i pozdrawiam! <3
Ronaldo ?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPowiem jedno zawsze tego bloga czytałam i zawsze czytać będę :) ps dokładam sie do życzeń, współczuje ludzie ;) no to czekam na dzisiejszego nexta ;)
OdpowiedzUsuń