sobota, 24 maja 2014

Rozdział 4

- Riker.... ja....mi na tobie naprawdę zależy, ale nie możemy być ze sobą...
- Niby dlaczego? Nie czujesz tego co ja? Powiedz proszę prawdę! Ja tak nie mogę! Van nie rób mi...
-Riker też cię kocham, ale ....
-Wiem, ale nie tak jak ja ciebie, wiem ty pewnie mnie kochasz jak brata, a nie chło...
-JA CIĘ KOCHAM JAK CHŁOPAKA, A NIE BRATA !!!!!!!
- To dlaczego nie chcesz ze mną być......?????!?!?!?!?!
- Bo boję się, że nasza przyjaźń....., że ona po tym jak nam nie wyjdzie.....rozpadnie się....Riker...ja....  naprawdę boję się.... Nie chcę stracić tak wspaniałego przyjaciela.... Proszę zrozum...
- A może ja chce zaryzykować. Nie rozumiesz JA CIĘ KOCHAM. Skoro czujesz to samo co ja to po prostu się zgódź.
- Ale ja nie chce ryzykować to ty nie rozumiesz. Jeśli nam coś nie wyjdzie i skrzywdzimy siebie to nasza przyjaźń.... ona się rozpadnie....Posłuchaj jeśli serio ci na mnie zależy to po prostu odpuść i dajmy sobie na razie z tym spokój...... proszeee.....
- Dobra jak chcesz, ale nie uważasz, że bardziej będziemy się krzywdzić tym jak będziemy widzieć siebie z kimś innym jak się całuje itp? Z resztą od prawdziwej miłości nie da się uciec i ty o tym dobrze wiesz. Prawda? Ness znamy się odkąd pamiętam i zawsze byłaś dla mnie ważna i nic tego nie zmieni jasne? Nawet jakby nam nie wys....
- Riker !!!! Daj spokój. Prosiłam cię o coś , a ty znowu zaczynasz ja...... jeśli tak ma być za każdym razem jak będziemy się widzieć czy rozmawiać to..... to się wyprowadzę i tyle Laury nie zmuszę do tego, ale ja mogę zawsze wrócić tam skąd przyjechałam, więc proszę cię daj mi spokój
- Dobra...ale pamiętaj do tej pory się powstrzymywałem, ale nie wiem czy nadal będzie mi to się udawali
- Ale przed czym się powstrzymywałeś?
Riker zaczął się zbliżać do Vanessy ona zaś odsuwała się, aż trafiła na ścianę. Dobrze wiedziała co teraz nastąpi. Mimo tego, że pragnęła tego bardzo to wiedziała,, że nie może do tego dopuścić. Ten w miarę prosty gest mógłby jeszcze bardziej pogorszyć jej humor. Ona dobrze to wiedziała. Mimo to nic nie zrobiła nie odeszła, nie uciekła... Stało się... pocałowali się. Żadne z nich nie chciało tego przerywać. Nie wiedzieli ile się całują. Mogli by to ciągnąć w nieskończoność gdyby w pewnym momencie do kuchni wszedł Rocky.
-Heejjjj... Ołł... sorry nie przeszkadzam już idę...
Para oderwała się od siebie. Riker nie był zbytnio zadowolony z widoku brata
-Nie. Spoko Rocky. Nie przejmuj się ja już idę zobaczę co tam u Rydel i Laury. A ty Riker weź sobie moje słowa do serca i błagam postaraj się….
Rocky był strasznie zszokowany słowami przyjaciółki i nie wiedział o co jej chodził. Zaś starszy blondyn stał i myślał. Rozważał to co się przed chwilą stało. W pewnym momencie dotknął swoich ust. Czuł na nich jeszcze delikatny dotyk swojej ukochanej. Nadal odczuwał ten smak… Stał by pewnie tak dalej myśląc o dziewczynie, która od paru lat nie daje mu spokoju, gdyby nie jego natrętny brat.
- RIKER!!!!!!!!!!!!!!!!! ŻYJESZ?!?!?!?!?!?!??!?!?!?!?

-CO!!!!!!!! Nie dość, że włazisz w złym momencie to jeszcze drzesz na mnie japę i masz wszystko gdzieś bo chcesz wiedzieć o co chodzi!!!!! Nie no po kim ty jesteś takim matołem nie wierze, że jesteśmy spokrewnieni!!!!
- Riker opanuj się i nie krzycz na niego bo chcesz się wyżyć. Mi też nie jest łatwo, ale jestem spokojna widzisz?
- Van.... ja.... ja nie wiedziałem, że ty się wróciłaś, ale ja nie chciałem się wyżyć po prostu mnie wkurza, bo wrzeszczy mi do ucha...
W tym właśnie momencie do kuchni wszedł Ross i Laura...
- A wam co jest dlaczego jesteście związani? 
- Bo moja kochana siostrzyczka Vanessa wpadła do mojego pokoju, sorry poprawka mojego i Rossa. Więc podczas gdy my sobie spokojnie siedzieliśmy i gadaliśmy ona podeszła do mnie i zaczęła coś nawijać, a jak poprosiłam, żeby się opanowała zmroziła mnie wzrokiem i gdyby nie twój młodszy klon...
- młodszy i ładniejszy i mądrzejszy i ....
- Nie rozpędzaj się tak Ross'y. Więc na czym ja to.... A tak. Więc gdyby nie Ross to już by nie żyła. Biedula stanął w mojej obronie zasłaniając mnie sobą, a tak gdy to zobaczyła wyszła z naszego pokoju. My oczywiście staliśmy w bezruchu nie wiedzieliśmy o co chodzi, aż do momentu gdy znów weszła do pokoju, a w rękach trzymała te kajdanki. My oczywiście nie chcieliśmy się dać, ale gdy mnie złapał. Mój super bohater Ross chciał mi się rzucić na ratunek co poskutkowało tym, że skuła nas razem.
- Czyli to ja mam nie wyładowywać na Rocky'm złości przez krzyk, a ty sobie skułaś nasze rodzeństwo? Dobra Van może rozkujesz ich?
- Bylibyśmy wdzięczni.Nie to, że mi przeszkadzasz Ross, ale chciałam iść do łazienki.
- Mi tam pasuję. Wiesz możemy iść teraz
- I chyba będziecie musieli iść serio tam razem...
- CO?!?!?!??!!!? Van !!!!! Nie mów, że zgubiłaś kluczyk.!!!!!!!!!!!
- No wiecie...... To paaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

***************************************************************
Next może jeszcze dziś lub jutro rano.
Uwielbiam piosenki R5. To jedna z nich https://www.youtube.com/watch?v=1cNxOo7VK4A co z tego, że cover

Rozdział by był wczesniej , ale musze kuć na biologie, a wogóle mi się nie chce :(. Rozdział dodała bym wczoraj, ale Aga wolała ,,pochodzić''. Agusiu nóżki nie bolą? Nie dam z siebie zrobić znowu poraz 3 wariatki. Teraz twoja kolej..... Buahahahah.
Przy okazji macie pomysł jak ukarać ukarać Agę? Z chęcią skorzystam z pomysłów 

Rekompensata

Za to, że tak zwlekałam z rozdziałami oto rekompensata. Rozdział 4 za pół godziny, a 5 punktualnie tak jak ostatnio o 24: 00. To chyba będzie stała godzina dodawania rozdziałów w soboty. PAMIĘTAJCIE O KONKURSIE.
‘’ Przypadek, czy przeznaczenie’’
Los Angeles miasto aniołów. Uważa tak praktycznie każdy człowiek. Ludzie wierzą, że to właśnie tu uda im się spełnić swoje marzenia, że tu odmienią swoje życie na lepsze. Tego samego zdania była pewna brunetka, średniego wzrostu o pięknych kręconych włosach i hipnotyzującym nie zapominanym wzroku. To właśnie tu dziś się przeprowadziła. Miała mieszkać w pięknej, dużej willi bez rodziny i znajomych, ale jednak nie sama. Możecie pytać jak to możliwe? Otóż właściciel willi zgodził się ją wynająć pod warunkiem, że zamieszka z jeszcze jedną osobą. Laura, bo tak brzmiało imię tej pięknej istoty nie była zbytnio z tego powodu zadowolona, ale bardzo chciała zamieszkać w LA, a zwłaszcza w tak pięknym domu, który był po naprawdę niskiej cenie, więc postanowiła się zgodzić. Miała tylko nadzieje, że jej współlokator będzie ‘’normalny’’.
Właśnie w tym momencie szła uliczkami Los Angeles ze swoją walizką. Spokojnie miała przy sobie tylko jeden bagaż, bo resztę rzeczy wysłała wcześniej do ów domu. I nic by było w tym dziwnego, że po dłuuuuuuuuuuuuugim locie postanowiła rozprostować nogi na spacerze, ale to by było zbyt normalne. Gdy tak szła i podziwiała widoki wpadła na kogoś. Niestety podczas ,,wypadku’’ wylała na tego ktosia jego napój jak się później okazało była to GORĄCA kawa.
*Laura*
- oj…. Przepraszam nie chciałam.
- O nie!!!!!!!!!!!! To moja nowa koszulka.
I w tym momencie spojrzałam na poszkodowanego.
- Sorry. Nie chciałam. Upiorę ci ją. Jestem Laura.
-Ross- powiedział on niechcenia nie zapowiada nie no to, że będziemy się przyjaźnić.
- To chodź wypiorę ci ta koszulkę.
- Nie dzięki. Sam umie.
- W to nie wątpię, ale chce ci się zrekompensować.
- Nie trzeba. A teraz sorry, ale śpieszę się do domu. Więc…. Na razie!- i sobie poszedł ja tylko krzyknęłam za nim pa i ruszyłam w stronę domu. Co dziwne szłam w tym samym kierunku co ten blondyn , na którego wpadłam. Ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Po paru minutach doszłam na miejsce i otworzyłam drzwi klucze, który dostałam on właściciela. Gdy weszłam do wnętrza zobaczyłam walizkę. ,,Pewnie to mojego współlokatora/ ki’’. Postawiłam swoją obok tej drugiej i wyszłam zza rogu, który znajdował się zaraz koło drzwi. Gdy weszłam zobaczyłam jaką osobę, która stała tyłem do mnie.
- Hej. Jestem Laura. Mamy….- i w tym momencie ta postać się odwróciła i okazało się, że był to Ross.
- To my mamy mieszkać RAZEM przez 4 lata?- jaki on inteligentny…
- No trudno skoro spędzimy razem tyle czasu to......... może lepiej się poznamy?
- Jasne czemu nie? więc........
-Więc........ Może najpierw ty mi zadasz parę pytań, a później się wymienimy i ty będziesz mi odpowiadał?
- Spoko. Uwaga pierwsze pytanie brzmi..... Czym się interesujesz?
- Yyyy..... więc tak uwielbiam muzykę. Umie grac na pianinie, fortepianie, gitarze, perkusji itp. Czasami lubię pośpiewać i napisać jakąś piosenkę. Ale i tak nikt bardzo o tym nie wie :).
- Już teraz mogę powiedzieć, że znajdziemy wspólny język.
- Dlaczego ?
-Bo lubimy to samo. Dobra kolejne pytanie masz rodzeństwo? jak tak to opowiedz o nim.
- Mam jedną siostrę Vanessę. Ma 21 lat i mieszka niedaleko. Tak właściwie to parę domów dalej. To dzięki niej udało mi się wynająć ten dom, bo mieszkał tu jakiś jej znajomy.
-Aha..... Dobra przedostatnie pytanie. Czy zgodziłabyś się urządzić tutaj imprezę i pomóc mi ją przygotować tak na dziś wieczór, bo dopiero jest.......11. WOW szybko ten czas leci.
-Właśnie jestem już tu od jakiś 5 godzin.
-Serio? Myślałem, że skoro mieszka tu twoja siostra to wiesz. urodziłaś się tu,.....
- Nie ja pochodzę z Nowego Yourk'u. Moja siostra przeprowadziła się tu 3 lata temu na osiemnastkę tak jak ja teraz.
-Ahaaa....
- Ej ile lat ma twoja siostra? 21?
-No a co?
-Co ty na to, żeby spiknąć ją z moim bratem jest w jej wieku.
-Można by spróbować. Okej teraz moja kolej na pytania
- Nie jeszcze jedno mam mówiłem, że to jest przedostatnie
- tak ale później zadałeś jeszcze dwa pytania, ale spox pytaj
- masz.......chłopaka?
- nie a co?
- tak chce wiedzieć, żebym wiedział czy ktoś mnie będzie chciał zabić bo mieszkam z jego dziewczyną. I przy okazji, żebym go stąd nie wyrzucił przez pomyłkę
- Teraz moja kolej.Wiem czym się interesujesz, ale może coś dorzucisz?
-eeeee.... lubię jeszcze uprawiać sport, tworze z rodzeństwem zespół R5.i to by było na tyle
- skądś kojarzę tę nazwę nie wiem czy Ness mi o was nie wspominała. Ok więc........ Opowiedz mi coś o swoim rodzeństwie
- Zacznę od najstarszego. więc ma na imię Riker i ma 21 lat. Niektórzy uważają nas za klony, ale to ja jestem ten ładniejszy
- i skromniejszy
- oczywiście. Później jest Rydel jest o rok młodsza tez jest blondynką. Kolejny jest Rocki ma 19 lat i jest brunetem staaaaaaaaaaaaaasznie zwariowanym. Następnie jest cuuuuuuudowny Ross czyli ja i najmłodszy Ryland ma 16 lat, a i jest jeszcze Ellington Ratfild ma tyle lat co Rydel, czyli 20 to przyjaciel rodziny uważany również za brata bliźniaka z rozumu Rocke'go ale po innych rodzicach.
- WOW trochę ciężko zapamiętać
- spoko dasz radę znając życie często tu będą ,,przebywać''
- i ostatnie pytanie..... masz dziewczynę?
- Nie.
-To co idziemy pozanosić walizki i szykujemy imprezę?
- Jasne
-Ej może na początek zróbmy tylko taką dla naszego rodzeństwa, żeby się lepiej poznać?
-Spoko to chodź pomogę ci pozanosić bagaże.
- spoko mam tylko jeden dam rade.
- oj tam nie marudź tylko chodź.- Ross wcale nie jest taki zły myliłam się co do niego. W dodatku jest strasznie kulturalny i pozwolił mi wybrać sobie pokój mimo tego, iż willa jest piękna i wydaje się duża jest tu mało pokoi między innymi dlatego, że salon jest ogrooooomny tak samo jak i kuchnia, oraz hol i łazienka. To jest parter zaś na górze znajdują się cztery pokoje i do każdeego pokoju jest łazienka. Mój pokój znajdował się koło pokoju Rossa i co dziwne nasze pokoje były połączone ze sobą za pomocą drzwi
Po skończonym rozpakowywaniu zapukałam w drzwi te, które łączyły pokój mój i blondyna i gdy usłyszałam ciche proszę weszłam. Zastałam go leżącego na łóżku.
- I co gotowy? Rozpakowałeś się?
- Tak jasne. To co szykujemy imprezę jest 13!!!!! O nie nie zdążymy dobra spokojnie......ty dzwoń do sio... z czego ty się tak śmiejesz
- Bo ty strasznie panikujesz i latasz po całym pokoju każesz się uspokoić i....
- Dobra wystarczy. to ty dzwoń do swojej siostry, a ja do swojego rodzeństwa,
- Spoko
- a później pójdziemy na zakupy ok?
- Ok
- To leć szybko!!!
- po pierwsze na którą godzinę to organizujemy, a po drugie mogę tu zadzwonić
- Na 18 pasuje mamy jeszcze niecałe 5 godzin dzwoń
Rozmowa telefoniczna:
J(Ja'): Hej Van robię dziś imprezę wpadniesz?
V(Van/): Jasne czemu nie? o której mam przyjść?
J: o 18 tylko ubierz się ładnie nie będziemy same poznasz 6 nowych osób
V: spoko pomóż ci przy imprezie?
J: Nie dam rade mam pomocnika
V: UUuuuuuu Laura ma chłopaka Lau ma chłopaka.
J: Nie mam chlłopaka to mój współlokator
V: A ładny ?
J: Bardzoooooooo
V: to skoro ładny to pewnie do najmądrzejszych nie należy?
J: i tu się mylisz. Dobra przyjdziesz to samo ocenisz. pa do 18
V: pa
koniec rozmowy
- Ja już, a jak twoje rodzeństwo Ross?
- Już dawno. A co mówiłaś, że Bardzoooooooooooo co jestem Bardzooooooooo?
- To nie o tobie- błagam Lau nie zrób się czerwona nie zrób się czerwona bo się wyda- To chodźmy na te zakupy
-Ok. Piechota czy samochód?
- Ja muszę go dopiero kupić bo stary sprzedałam przed wyjazdem
- To jedziemy moim
- Spoko
Przez całą drogę gadaliśmy i się strasznie śmialiśmy w końcu dojechaliśmy na miejsce. I wysiedliśmy z auta nie przestając się śmiać. Gdy mieliśmy już wejść do sklepu do Rossa podeszła jakaś dziewczyna
- Hej Rossy
- Hej Majs- chłopak nie był chyba zadowolony z jej widoku
- Ross może spotkalibyśmy się dzisiaj razem? Wiesz taki wypad...
- Jako kto mamy iść?
- No jako para weź się zgódź.- Taaaa... podczas ich rozmowy przyjrzałam się tej dziewczynie normalnie plastik fantastki.
- Maja ile razy mam ci mówić nie podobasz mi się.
- No weź i tak nie masz nikogo chociaż spróbuj. Jeden wieczór- Nie no co za namolna dziewuch. Oo... to źle wróży Ross na mnie spojrzał i za chwile uśmiechną się i puścił mi oczko. Co ON kombinuje??????
- Maja masz złe wiadomości ja mam dziewczynę
- Kogo?
- Poznaj to moja dziewczyna Laura. Wiesz spotykam się z nią od dawno tylko utrzymywaliśmy to w tajemnicy nawet razem mieszkamy prawda kochanie ?- od początku załapałam o co chodzi postanowiłam mu pomóc
- Tak misiu
- Nie wierze wam.
-Serio nam nie wierzysz- dobra po co ja to powiedziałam....
-Tak. Udowodnijcie mi to!
- Niby jak ma....-zabije go znamy się jeden dzień, a ten już jest moim ,, chłopakiem'' i całuje mnie jeszcze przed samym sklepem, a ludzie gapią się na nas jak nie wiem niektórzy to stanęli i się na nas bezczelnie gapili. Ross'owi nie śpieszyło się skończyć pocałunku i mi szczerze też nie nie wiem dlaczego tak było. W pewnym momencie jedna rzecz mnie strasznie zdenerwowała. Ludzie w dzisiejszych czasach są okropni. Gdy udowadnialiśmy, że jesteśmy razem słyszałam rozmowę dwóch staruszek:
''- Henia patrz na te dzieciaki
- Gdzie Ellen?
- No tam przed tobą
- No widzę co za nie wstydy całować się w miejscu publicznym
- No właśnie. W naszych czasach to( skąd ja to kojarzę...? a tak opowiadania starych ludzi:( od autora) nikt nie okazywał uczuć w ten sposób i nie w tym wieku. Później się dziwić, że taka niedojrzała małolata, która nie zna życia, jest na utrzymaniu rodziców i nie zarabia pieniędzy i tak samo jej kochaś mają dziecko, którym nawet się nie umią zająć...''
Ta rozmowa by trwała nadal, ale nie mogłam już tego słuchać normalnie szlag mnie trafiał. Oderwałam się od miłej czynności, chociaż nie chciałam tego i odwróciłam się w stronę tych bab.
- Przepraszam co sobie panie wyobrażają, zresztą co was obchodzi kto, jak i gdzie okazuje uczucia. Skoro wam to przeszkadza to, albo za tym straaaaaasznie tęsknicie, albo żal wam dupy ściska. Dobrze radzę zająć się swoimi sprawami, a nie tym kto się z kim całuje...
- Drogie dziecko jak ty się do nas odnosisz nie wiesz, że jesteśmy starsze
- i GŁUPSZE, STARE PLOTKARY. PO CO MONTOWAĆ MONITORING SKORO I TAK WY STARUCHY SIEDZICIE CIĄGLE W OKNACH I PLOTKUJECIE. Tak to narzekacie, że chorujecie, ale całe dnie w oknie przesiadujecie i nic was nie boli od przeciągów. Skarżycie się na krótką pamięć, ale pamiętacie jak i kiedy kto był ubrany i co robił!!!!!!!!!!!!!!!!1
- dziecko drogie radę ci się opanować.......
- Nie będziesz mnie pouczała ty stara su........- i w tym momencie Ross zasłonił mi reką usta i wziął na ręce
- Bardzo za nią panie przepraszam ma jeden z tych gorszych dni. Ona normalnie taka nie jest Auuuuuuuuuuuuu....- Ta po co biedaczek zatykał mi usta
- Ross nie przepraszaj tych starych k....- i znowu to samo tylko tym razem gryzienie nie pomagało, a my oddalaliśmy się od tych starych babsztylów.Na pożegnanie pomachałam im tylko ładnie środkowym palce. Taaaa... ich min nie zapomnę do końca życia jakie oburzone były jakby mnie to chodź trochę obchodziło stare plotkary
- Laura teraz cię grzecznie puszczę a ty nie będziesz wrzeszczeć zgoda?
-Mhm...- ta ciekawe jak mu odpowiem mądrala nadal trzyma rękę na moich ustach. po paru sekundach postawił mnie na ziemi i od kneblował
- Dlaczego zabrałeś mnie od tych...- niech on mi da dokończyć a nie ciągle mi przerywa w połowie wyrazu, ale uwaga tym razem MIŁA odmiana zamiast mnie zakneblować pocałował mą osobę. Okej 1- liczba dni ile się znamy 2 - liczba ile się na razie pocałowaliśmy dziś , a jest dopiero 14:30 ciekawe co będzie znaczyć 3, aż się boję. Po jakiś 5 minutach odessał się ode mnie.
- Co to miało być?
- JA cie chciałem tylko uspokoić. Dobra a teraz chodź na te zakupy...
- OK- do sklepu doszliśmy w ciszy, zaś w budynku kupiliśmy to co uważaliśmy za konieczne, czyli: żelki, chipsy, napoje,alkohol. po drodze wstąpiliśmy do pizzeri i zamówiliśmy 10 pizzy na 18 do naszej willi. Ross oczywiście był dżentelmenem i nawet na chwile nie dawał mi nieść zakupów.
Gdy dotarliśmy do domu wszystko przygotowaliśmy i poszliśmy się przebrać. Gdy zaczęłam się przebierać w wybraną sukienkę do pokoju wszedł Ross, gdy mnie zobaczył w bieliźnie zrobił się cały czerwony, na twarzy przybrał minę starego zboczeńca i zaczął mnie lustrować, a ja złapałam szybko pierwszą lepszą rzecz i się zakryłam a następnie wyrzuciłam blondyna z pokoju. Punkt o 18 zadzwonił dzwonek, a przed drzwiami stało nasze rodzeństwo.
-Hej
-Hej
- Laura i siostro Lau pozwólcie, że przedstawię wam moje rodzeństwo to jest Riker jest w twoim wieku Van, to Rydel, anstępnie Rocky , ja jestem Ross, a to Ratfild
- No to skoro przedstawiłeś też moją siostrę to zaczynajmy-przerwał mi dzwonek. Swoją droga dzisiaj wiele rzeczy mi przerywa, ale wracając
- Ja otworzę
- Dzięki Rossy
-To ktoś ma jeszcze przyjść?-zapytała moja siostra
-Nie to pewnie pizza
-Aaaaaaa....
Reszta wieczoru minęła nam na miłej rozmowie i zabawie długo by opowiadać, ale przejdź już do środka więc tak postanowiliśmy zagrać w butelkę w kółku siedzieliśmy następująco: Ross, Ja, Ell,Rydel,Riker,Vanessa i Rocky. Van raz miała wybiec na ulice i krzyknąć na cały głos ,,kocham cię świecie i ciebie Riker'', ta później ów blondyn miał powiedzieć jaka jest najładniejsza dziewczyna w pomieszczeniu i ją pocałować, ale że Rydel odpadła bo jest jego siostrą to musiał wybrać między mną, a Van i wybrał Ness. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać, że jestem brzydsza od Neski. Kolejnym celem był Ross biedak wybrał zadanie, a jego brat zaczął się strasznie śmiać
- Twoje zadanie to całować się z LAurą przez co najmniej 8 minut
-po pierwsze jak my wytrzymamy tyle bez tlenu, a po drugie ską.....- ja go zabije znowu to samo tylko, że tym razem musiał. Między czasie popijaliśmy jeszcze trunek alkoholowy i dzięki czemu wychodziły jeszcze głupsze zadania. Na koniec Rydel siedziała u Ella na kolanach w jego koszulce co strasznie się nie podobało Rikerowi, który martwił się o siostrzyczkę i za każdym razem kiedy Ell chciał przytulić lub pocałować Dell to blondyn mu to utrudniał wręcz nie dopuszczał do tego. Tak chodź najstarszy chłopak zajmował się różową księżniczką nie zapomniał też o mojej siostrze, która też jak Dell siedziała u niego na kolanach. Dobra teraz powiecie opisuje innych, a nie chce się przyznać co sama robi. Więc ja siedzę sobie na kanapie, a na przeciwko mnie znajduje się Ross z obłędem w oczach i żądzą. Taa.. widzieliście wygłodniałego wilka, tygrysa lub lwa patrzącego na swoją zdobycz? On tak właśnie na mnie patrzy, aż się boję...
-Posłuchajcie-oo... co się kroi bo wstawał z fotela i podszedł do szafki.- Pasowało by iść spać więc każda dziewczyna nawet ty Lau losuje z jakim chłopakiem będzie spać- Ross podchodził do każdej  po kolei zaczynając od Rydel, która była najbliżej niego
- Ell-przeczytała blondyna, a Riker myślałam, że eksploduje
- Spokojnie nawet jej nie tkę nie bój się naprawdę masz mnie za takiego dupka?- Ell wyprzedził blondyna, który nieco się uspokoił
- Teraz ty Van
-Riker- o nie już coś czuję, że się nie wyśpię
- To zostałaś ty LAu albo ja albo Rocky losuj
- Ross- w jego oczach zobaczyłam dwie małe iskierki.
Później posiedzieliśmy jeszcze trochę i wypiliśmy cały alkohol, którego było sporo, a następnie poszliśmy spać. Nie chciało mi się myć więc zdjęłam z siebie ciuchy i poszłam spać dziś musiałam spać w bieliźnie, bo piżamę mam spakowaną. Gdy wygodnie się ułożyłam na moim łóżeczku do MOJEGO pokoju wpadł Ross. Był kompletnie pijany. W ogóle zapomniałam, że dziś mamy spać razem Ugh. No trudno dam radę. Blondyn położył się koło mnie przytulił się do mnie i zaczął coś tam mamrotać postanowiłam go nagrać w pewnym momencie powiedział uwaga cytuję ,,Kocham Cię Lau'' i zaczął całować powietrze. wyłączyłam telefon i poszłam spać.
Rano jak mu polazłam to nagarnie zrobił się cały czerwony, ale po chwili zapytał się mnie czy chce zostać jego dziewczyna ja oczywiście się zgodziłam
10 lat później
obecnie mam 28 lat mam cudownego męża Rossa i dwójkę dzieci dziewczynkę Vanessę po mojej siostrze i synka Rylanda po bracie mojego męża. Van i Riker wzięli ślub dwa lata przed nami, następna była Rydellington, a na końcu ja z Rossym.
NArrator
ich bajka zaczęła się od niechcącego potrącenia na ulicy i ślepego zamieszkania w willi z nieznajomą osobą, a jednak po paru latach główni bohaterowie ja i ich rodzeństwo zmieniło swój stan cywilny i żyli długo i szczęśliwie
The End



************************************************************************Wysłałam go na dwa konkursy. Ciekawe czy coś zajmie?? Pisałam go dość dawno i sory za błędy

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3

*Następny dzień*
Około godziny 8 rano Ross i Laura jakimś cudem otworzyli oczy w tym samym momencie, gdy to zobaczyli oboje wrzasnęli najgłośniej jak potrafili. Ten krzyk obudził na pewno wszystkich domowników jak nie całe miasto.
-Co ty tu robisz?!-wrzasnęli w tym samym czasie.
-Ja?!-i znowu to samo
-Tak ! UGH …. Przestań
-Nie ty przestań
- Co ja mam przestać to ty przestań
- Matko opanujcie się tak wrzeszczycie, że się spać nie da- w drzwiach stanęła Rydel wraz z Ellem
- Ale on/ona mówi w tym samym czasie co ja!
- Dobra przestańcie jestem wykończony wróciłem do domu około 3 nad ranem, bo na dworze rozpętała się burza i do tego mój pokój zamknięty był na klucz i nie miałem gdzie spać
- Co!? Nie miałeś gdzie spać?! Czyli to dlatego spałeś u mnie na łóżku ?! Nie mogłeś się po prostu zapytać mnie gdzie jest klucz lub być tak inteligentnym i zajrzeć do naszej skrytki? Tylko wola…..
- Co Ryd o jakiej ty skrytce mówisz?
- Oj braciszku nie musisz wszystkiego wiedzieć
- Ale Dell, żeby zajrzeć wiesz gdzie byłem zbyt wyczerpany, a gdy zobaczyłem twoje łóżko nie mogłem się powstrzymać zresztą tak słodko spałaś….
- Dobra jedno mamy wyjaśnione. A teraz…… Ross, dlaczego śpisz z Laurą ja nie chce być jeszcze ciocią i Van chyba też raczej nie skakała by zbytnio z radości.
- Po pierwsze: do niczego nie doszło. Po drugie sam nie wiem co tu robie. W nocy kładłem się u Rocky’ego w pokoju, a później nie….. zaraz zaraz Ell wróciliście w nocy?
- Nooo….
- Rocky pewnie jak mnie zobaczył, że śpię u niego to mnie tu przeniósł i geniusz nie zaświecił światła i nie zauważył Lau. Ale nie ma tego złego przynajmniej nie położył mnie na tobie no nie Laura?
- Taaaaaak. Tego już bym nie przeżyła….
-Co?! Nie jestem chyba aż taki gruby i ciężki no nie??
- No wie…
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!,……………………
- Coś czuje, że Riker też nie zauważył w nocy Van.
-Masz rację siostra chodźcie zobaczymy co się dzieje.
-Dell to Van spała u Rik’a w pokoju?- zapytał Ell podczas ,,spaceru’’ do pokoju najstarszego z rodzeństwa Lynch’ów.
-No tak bo nie chciałam nikogo wpuszczać do ciebie do pokoju…..
-Dzięki jesteś kochana
- Nie chciałam tam nikogo wpuszczać, bo jest tam straszny syf- powiedziała blondynka zatrzymując się przed pokojem, a pozostała dwójka wybuchnęła śmiechem przez co została spiorunowana wzrokiem przez bruneta.
- Dobra wejdźmy już lepiej tam- Powiedziała Lau
Od razu po otworzeniu drzwi w ich stronę odwrócił się Riker, który siedział naprzeciw Van na łóżku i był odwrócony plecami do drzwi. Gdy ich zobaczył ( oczywiście nie zwrócił uwagi na Lau) powiedział:
- Wiecie co ? Chyba znowu będziecie musieli zapisać mnie na tą terapię, bo znów widzę wszędzie Vanessę. Sumienie mnie zżera, że nie wyznałem jej wtedy uczuć chociaż byłe gówniarzem. Jak się obudziłem miałem wrażenie, że śpię koło niej nawet ją czułem, a teraz wydaje mi się, że siedzi naprzeciwko mnie i patrzy się na mnie tymi swoimi cudnymi brązowymi oczkami i wygląda tak słodko tak uroczo od razu po przebudzeniu. Strasznie się zmieniła przez te lata znaczy nie wiem jak wygląda na serio, ale u mnie w wyobraźni to jest najpiękniejszą kobieta jaką kiedykolwiek widziałem.
- Riker….
- Nie przerywaj mi Dell chce się wygadać i zapamiętać ten obrazek Van. Mam nawet wrażenie jakby się śmiała ze mnie. Widzę jak pięknie się uśmiecha. Tak strasznie za nią tęsknie. Dałbym i zrobiłbym wszystko by znów ją zobaczyć na żywo, a nie przez Internet lub u mnie w głowie. Chciałbym ją przytulić…
-RIKER KONIEC!!!!!!!!!- wrzasnęła już podirytowana Rydel, zaś Ross, Laura i Ell zwijali się ze śmiechu, a Van? A Van siedziała na łóżku słuchał  i patrzyła się na najstarszego blondyna i robiła się coraz czerwieńsza z każdym jego słowem - Zamiast tak nawijać o niej przytul ją i tyle a nie !!!- kontynuowała blondynka
- Ciekawe jak skoro to tylko moja wybujała wyobraźnia podstawia mi ten cudowny widok przed oczy
- To nie żadna fata morgana tylko żywa i prawdziwa Van przyjechała tu wczoraj z Lau i zostają na zawsze, tym czasowo zatrzymały się u nas. A, że nie miała gdzie  spać, a wy byliście pod namiotami i twój pokój był wolny postanowiłam ją tu ,,przydzielić’’.
- Czyli to prawdziwa Van?
- Tak
- I słyszała wszystko co mówiłem?
- Tak Rikusiu słyszałam wszystko- tym razem odezwała się do tej pory milcząca Ness.
Biedny blondyn tak się zawstydził, że zrobił się calutki czerwony i wybiegł z pokoju. A Van ruszyła za nim. Dogoniła go dopiero wtedy gdy on był w kuchni i  opierał się o szafkę stojąc tyłem do drzwi i myśląc na głos
-Co ja zrobiłem? Co ona sobie o mnie pomyśli? Wszystko zniszczyłem….
- Nic nie zniszczyłeś.- Gdy to usłyszał odwrócił się i zobaczył starszą  Marano- Powiedziałeś prawdę i to było słodkie. Skoro już wiem co ty czułeś do mnie mogę ci powiedzieć, że ja też cię wtedy kochałam, całym swoim sercem.
- Na.. naprawdę ?
- Tak, ale bałam się ci to wcześniej powiedzieć bo nie wiedziałam jak zareagujesz
- ja miałem tak samo…
-Więc….
- Więc…
- Co robimy może pójdziemy do reszty?- Van już chciała wyjść, ale  zatrzymał ją blondyn
- Van skoro wiesz już o tamtym to nie chce znów cię stracić bez poinformowania cię…
- Riker już mnie nie stracisz przynajmniej na razie nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać

- Tak, ale chce, żebyś wiedziała, że przez te wszystkie lata nie zapomniałem o tobie. Co noc śniłem tylko o tobie. Każdy dzień bez ciebie nie miał dla mnie sensu. Chciałem by skończył się jak najszybciej i bym znów mógł pogrążyć się  w krainie morfeusza razem z tobą. Odkąd wyjechałaś nie miałem żadnej dziewczyny, bo każda porównywałem do ciebie i nie była na tyle doskonała co ty nawet w połowie ci nie dorównywały. Przez te wszystkie lata moje uczucie do ciebie nie zmalało wręcz przeciwnie. Rosło z każdym dniem, z każdą godziną, minutą, sekundą. Nie mogłem sobie poradzić z tym, że niema ciebie koło mnie. Rodzina zapisała mnie w końcu do psychologa możesz się śmiać, ale ja z miłości do ciebie i braku widoku twej osoby po prostu zgłupiałem. Więc chcę ci się zapytać czy ty Vanesso Nicol Marano uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją wymarzona i wyśnioną dziewczyną?....


************************************************************************
Hej tu Niepozorna. Tak jak obiecałam jest rozdział. Dopiero co go skończyłam, więc jest jeszcze świeżutki. Obiecałam, ze wstawię o północy i wyrobiłam się nawt przed czasem bo jest 23:55. a teraz uwaga wiem, że dopiero zaczynam i przepraszam za błędy, a zwłaszcza te dzisiejsze jestem strasznie wyczerapana nie śpie od 4:30 i już padam, a zostało mi jeszcze 120 stron lektury. Następny next może na tygodniu najpóźniej w sobotę bo wtedy mam najwięcej czasu i też mniej więcej w godzinach od 20-24. A jeśli chcecie wczesniej niż w weekend to musze mieć pod tym rozdziałem prznajmniej 7 komentarzy. Siedem bo 7 to moja szczęśliwa liczba. Za większą liczbę komów nie obrażę się :) Dobranoc lub do napisania zależy kiedy to czytacie.
A jeszcze sory, że rozdział słaby i nijaki, ale jeszcze parę rozdziałów i zacznie się dziać uwaga cytuję z ..Liv i Maddi'' ,,Bedzie się działo ooo działo ooo''

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 2

 Party to night.......


NASTĘPNY DZIEŃ
 Laura wstała dziś bardzo wcześnie z małą pomocą swojej siostry, która o 6 rano wpadła do jej pokoju, podbiegła do łóżka brunetki i przez megafon dostawiony Laurze krzyknęła ,, wstawaj''. Młoda Marano tak się przestraszyła, że spadła z łóżka i zaczęła biec do drzwi. Gdy miała już wybiegać na korytarz coś ją powstrzymało, a mianowicie śmiech Vanessy. Gdy starsza zobaczyła całą czerwoną brunetkę ze wściekłością w oczach zaczęła uciekać i gdyby nie łazienka, w której się zamknęła nie przetrwała bym tego, bo Laura  NAWIEDZI gdy ktoś ją budzi, a zwłaszcza z tych przyjemnych snów..
- Laurusiu, siostrzyczko.... wiesz, że cię kocham, iż że jeżeli za 30 minut nie będziemy gotowe to spóźnimy się na samolot.
- O nie...!
To jedyne co Van mogła usłyszeć, bo jej siostra ubierała się już w swojej prywatnej łazience.Po 5 minutach siostry Marano były gotowe i znosiły już swoje walizki na dół gdzie czekała na nie taksówka. Całą drogę na lotnisku przebyły w ciszy i spokoju tak samo jak odprawę. Podczas lotu Vanessa rozmawiała z jakimś chłopakiem, zaś Lau słuchała muzyki. I tak minął im cały lot.
*PORANEK, DOM LYNCH'ÓW*
Ross wstał prawie sam z małą pomocą budzika, który już więcej nie obudzi blondyna przez mały ,,wypadek'' spowodowany tym, że brat Rydel uderzył niechcący urządzenie młotkiem, który niewiadomo skąd się tam wziął.
- ROSS!!! CHODŹ NA ŚNIADANIE ZA 30 MINUT JEDZIEMY NA LOTNISKO!!!!!- w całym domu rozniósł się krzyk Dell.
-Już jestem. Co dziś na śniadanko?
- Twoje ulubione naleśniki i masz 5 minut, żeby je zjeść, bo jedziemy po dziewczyny.
- Spoko mówisz z mistrzem w jedzeniu naleśników.- w oddali było słychać tylko cichy śmiech dziewczyny.
Po 5 minutach zgodnie z tym co powiedziała Ryd byli już w drodze. Jechali samochodem Rossa, którym kierował jego właściciel. Po 30 minutach dotarli na lotnisko, akurat w tym momencie samolot opuszczali pasażerowie lotu dwóch brunetek. Van i Rydel gdy się zobaczyły podbiegły szybko do siebie i zaczeły się mocno przytulać zaś Ross tak samo jak Laura stał jak słup soli i nie wiedział co zrobić. Po paru minutach gdy dziewczyny odeszły od siebie. Vanessa pociągnęła siostrę w stronę blondyna i Rydel, która do niego przed chwilą doszła podając walizki Van by schował je do samochodu. Ross grzecznie wykonał polecenie siostry i poszedł odnieść część walizek. Następnie czekał przy samochodzie na dziewczyny. W tym czasie Laura zdążyła poznać Rydel i od razu się zaprzyjaźniły. Gdy doszły do samochodu pierwsza odezwała się Van
- Hej Ross ja jestem Vanessa, a to Laura moja siostra i twoja dawna przyjaciółka. Ty jej nie pamiętasz, a ona ciebie, ale pewnie Ryd ci to już opowiadała więc...
-Może jedźmy już do domu. Braciszku weź walizki od dziewczyn.
- Spoko.
- To tak Laura siedzisz z przodu, a ja z Van muszę o czymś pogadać więc siądziemy z tyłu.
Gdy dojechali na miejsce Ross wyjął z samochodu walizki sióstr Marano i zaniósł je do domu, zaś dziewczyny poszły do salonu i zaczeły rozmawiać
- Rydel, a gdzie jest reszta twojego rodzeństwa- spytała jak zwykle ciekawska Van
- Są na biwaku wrócą za dwa tygodnie jeśli będzie piękna pogoda, a jeśli się popsuje to choćby zaraz.
- Nie wypaplaj tylko siostra, mam dosyć tych małp chce od nich odpocząć
- Ty jesteś taki sam jak oni może trochę spokojniejszy i gdyby nie to, że byłeś trochę chory to odpoczywała bym sobie teraz sama z dziewczynami
- A co ? jeśli ci przeszkadzam mogę gdzieś sobie pójść
- Oj wiesz, że nie o to mi chodziło
-Dobra niech ci będzie. Powiedzmy , że ci wybaczam
- dobra to co robimy? Może najpierw pokażemy dziewczyną gdzie mają spać?
- Dobra to ty Ryd zaprowadź je a ja węzmę walizki- Ryd i VAn poszły na górę nawet nie zauważyły, że zostawił LAu na dole. Gdy Ross zobaczył, że brunetka nie idzie za nimi zapytał
- Dlaczego tu zostałaś?
- Bo chce ci pomóc nie będziesz nosił przecież moich walizek nie jestem jaką księżniczką sama też sobie muszę radzić, a nie umieć tylko kogoś wykorzystać
- Nie no serio nie musisz w końcu jestem facetem i to należy do moich obowiązków
- Nie ma mowy ja biorę swoje walizki. Koniec i kropka i nic mnie nie powstrzyma- Po tych słowach Ross się cicho zaśmiał i razem z brunetką poszli zanieść walizki. Jak się okazał VAn i Ryd nie zaczęli jeszcze zwiedzania, bo gdy zauważyły zniknięcie LAu postanowiły, ze poczekają na nią, a ta gdy wróci z łazienki( myślały, że tam jest młodsza MArano) zwiedzą cały do były bardzo zdziwione gdy zobaczyły jak dwójka ich młodszego rodzeństwa wnosi walizki przy tym strasznie się śmiejąc. Dziewczyną na ten widok powróciły wspomnienia starych czasów jak to ich rodziny wspólnie spędzały miło czas, ale oprócz wspomnień powróciła jeszcze nadzieja na to, że ich rodzeństwo będzie znów razem. Tak dobrze myślicie Ross i Laura chodzili ze sobą jak byli mali. Ich rodzice nie meli nic przeciwko wręcz się cieszyli, że ich dzieci w przyszłości wezmą razem ślub i będą mieć dzieci. Nie bal się o nie, bo wiedzieli, że ich przyszła synowa/zięć są dobrze wychowani i znają ich od samego początku. Niestety jedna rzecz potrafi zmienić wszystko...
- To co pokazujemy dom Lau i Vanessie?
- Jasne braciszku
- Więc tak Lau będzie spać u mnie w pokoju, Vanessa u Rikera, a ja u Rocky'ego a ty Ryd u siebie.
- Spoko to chodźcie pokażemy im dom.- Po skończonym,,zwiedzaniu'' zjedli kolacje i poszli śpać, bo każdy był bardzo zmęczony.W środku nocy, gdy każdy grzecznie spał do domu wrócili bracia i Ratfild. Każdy z nich poszedł do swojego pokoju spać. Riker gdy położył się do swojego łóżka był tak zmęczony, że nie zobaczył, że ktoś koło niego śpi. Niestety nie można było powiedzieć tego samego o Rocky'm. Gdy położył się w pokoju i zobaczył koło siebie Rossa pomyślał, że młodemu pomyliły się pokoje i w związku z tym, że ciężko go obudzić przeniósł blondyna do jego pokoju nie świecący przy tym światła przez co nie zobaczył, że na łóżku głównego wokalisty leży Laura. Po zostawieniu brata poszedł dalej spać. Natomiast Rarfild miał zamknięty pokój na klucz co było sprawką Rydel by żadna z ich przyjaciółek tam nie weszła, bo nie chciała, żeby ktoś widział ten chlew, który tam panuje. Więc poszedł do pokoju blondynki spytać się czy dała bym mu klucze. Gdy Ratfild zobaczył jakie Dell ma wielkie i wygodne łóżko zrezygnował z budzenia blondynki za to położył się koło niej i poszedł spać.
*Następny dzień*
Około godziny 8 rano Ross i Laura jakimś cudem otworzyli oczy w tym samym momencie, gdy to zobaczyli...
****************************************************************************************
Przepraszamy za długa nieobecność, ale niestety Louise Noir jest w senatorium i nie ma dostępu do internetu, a ja niedawno skończyłam wycieczkę szkolną i było nam trochę ciężko się skontaktować i ustaliłyśmy dopiero dziś, że wstawię sama rozdział przez co Louise nie miała w niego wglądu i go nie mogła poprawić przez co jest słaby. Niestety rozdziały będą takie przez najbliższy miesiąc. Bo Louise wraca dopiero 3 czerwca ;( Biedactwo. Życzmy jej cierpliwości do baranów z którymi przebywa i szybkiego powrotu do nas:) 
Niepozorna

sobota, 3 maja 2014

Rozdział I


„ I was curious…”


Laura obudziła się jak codziennie o siódmej. Od śmierci rodziców nie za dobrze spała. Zeszła na dół do swojej siostry. Vanessa krzątała się po kuchni w wyraźnie dobrym humorze. Na tyle pozytywnym że zaczęła nucić, co nie często się jej zdarzało. Laura zdziwiona zachowaniem siostry wpatrywała się w nią jak w ciekawy okaz w zoo. W końcu po dłuższej chwili odezwała się:
- Siostro ma kochana! Czuje się w obowiązku by zapytać cię ma droga o samopoczucie twe! Twe śpiewy i tańce w trwogę wpędziły mnie!
Vanessa spojrzała na nią jak na kosmitkę.
- Lau, słoneczko, nie masz czasem gorączki bo to Ja zaczynam się o Ciebie martwić.    
Wyżej wymieniona parsknęła śmiechem.
- Nic mi nie jest. Ale naprawdę, coś się stało? Masz naprawdę dobry humor, a do tego śpiewasz! To jest dziwne…
- Pamiętasz, jak po śmierci…..
- Miałyśmy o tym nie mówić!
W oczach Laury zaszkliły się łzy. Pomimo tych dwóch lat które upłynęły od śmierci państwa Marano, ona nadal nie modła się z tym pogodzić.
- Spokojnie siostrzyczko. No już nie płacz. - Przytuliła ją. – Pamiętasz jak mówiłaś że nie możesz tu dłużej wytrzymać? – Na jej pytanie odpowiedziało jej kiwnięcie głowy. -  Wyprowadzamy się do Miami.
- Co?! Ale jak to? Co z domem?
- Nie martw się nie sprzedamy go. Babcia mieszka w kawalerce. Przeprowadzi się tu, a kawalerkę się wynajmie. Będziemy ją tu odwiedzać, nie martw się.
Laura odetchnęła z ulgą. Ale nowe obawy zaczęły zaprzątać jej głowę.
- A gdzie my będziemy mieszkać?    
- W Miami mieszka rodzina Lynch’ów, byli przyjaciółmi rodziców.
- Oni wtedy też byli w samochodzie…
Zadała pytanie na które znała odpowiedź.
- Tak. – Niepotrzebnie odpowiedziała. – Byliśmy kiedyś z nimi w bliskich kontaktach. Mieli oni piątkę dzieci. Bardzo przyjaźniłaś się z ich synem Ross’em. Jest w twoim wieku.
- Ale ja go nie pamiętam…
Spojrzała z lękiem na siostrę.
- Nie martw się, zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw się ubierz. Zjemy śniadanie, siądziemy w salonie i Ci o wszystkim na spokojnie opowiem.
- Dobrze.
Laura przytaknęła siostrze i już jej nie było. Vanessa uśmiechnęła się smutno. Bardzo martwiła się o siostrę. Lau starała się być silna ale ona wiedziała że to tylko pusta skorupa. Odcinała się w taki sposób od problemów ale czasem w nocy płakała. Van to słyszała. W każdą noc słyszy. Chciałaby pomóc ale Lau nie dopuszcza jej do siebie. Kiedyś były bardzo zżyte, teraz ich więź jest minimalna. Starsza westchnęła ciężko, tak bardzo nienawidzi siebie, za to że nie potrafi siostrze pomóc.
<Może wyprowadzka coś da. Nasz dom jest pełen wspomnień co w ogóle nie polepsza sytuacji Laury. Tak. Wyprowadzka to zdecydowanie dobry pomysł.> pomyślała.
Jej rozmyślania przerwała siostra która zbiegła ze schodów i od razu nie patrząc na nią pobiegła do kuchni. Kiedy już po śniadaniu dziewczęta zasiadły w salonie Vanessa zaczęła.
- Znałaś się z Ross’em od kołyski. Byliście nierozłączni. Wszystko robiliście razem. Czasem trudno was było rozłączyć i wziąć  o domu, dlatego albo robiliśmy to siłą albo nocowaliście u siebie nawzajem. – Zaśmiała się lekko. -  W każdym razie w ósme urodziny Ross’a, gdy jechaliście z jego mamą do domu po przyjęciu wjechał w was pijany kierowca. Na szczęście nie mieliście zbytnich urazów zewnętrznych. Tylko pani Lynch miała złamaną nogę. Ty z Ross’em byliście cali na nieszczęście straciliście pamięć. Lekarze mówili że był to dla was wstrząs i niedługo wróci wam pamięć ale nic takiego się nie stało. Co do Lynch’ów to pokłócili się z naszymi rodzicami i wyprowadzili stąd. Było im to w sumie na rękę ojciec Ross’a dostał posadę w Miami, a wy straciliście pamięć i nie tęskniliście za sobą.
Przez cały wywód siostry Laura słuchała jej z zapartym tchem. Nie mogła wieżyc w to co powiedziała jej siostra.
<Jak mogę nie pamiętać najlepszego przyjaciela?>  
- Hej Laura, słuchasz mnie? – Pomachała jej ręką przed twarzą.
- Ach, tak, wybacz, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało. Wiem że to dużo dla ciebie jak na jeden dzień. Ale musisz się jeszcze spakować, jutro o siódmej mamy samolot. A co do mieszkania to dopóki nie znajdziemy czegoś będziemy mieszkać u Lynch’ów.
- Nie mogłaś powiedzieć wcześniej! – wrzasnęła – Nie zdążę się spakować!
Vanessa słysząc to tylko się zaśmiała i patrzyła jak jej młodsza siostrzyczka znika przy na schodach. Laura wpadła jak burza do pokoju i zaczęła się szybko pakować. Zajęło jej to cały dzień z małą przerwą na obiad zanim się zorientowała było po dwudziestej drugiej. Wyczerpana, nie miała siły się myć. Od razu padła na łóżko momentalnie zasypiając.

A gdzieś tam w Miami w jednym z wielu domów jednorodzinnych spał sobie smacznie pewien przystojny blondyn. Imię jego brzmiało Ross. Odpoczynek tegoż pana nie trwał długo. Jego sen zakończyła jego starsza siostra. Obudziła go w niezbyt delikatny sposób którym było wiaderko wody. Ross wpatrywał się z wściekłością w siostrę.
- Czego chciałaś! – Warknął.
- Może by tak spokojniej braciszku, bo żyłka Ci pęknie! Masz być za pięć minut na dole, albo…
- Albo co mi zrobisz? – zbuntował się Ross
- Albo jak z tobą skończę to nie będzie co zbierać! – Warknęła i trzasnęła drzwiami.
Młody po tych słowach zerwał się i zaczął pośpiesznie ubierać. Jego siostra jak chciała to potrafiła być straszna. Kiedyś o mało nie posłała Riker’a na ostry dyżur…
Po pięciu minutach był już w kuchni.
- Dobra już jestem. – Wysapał. – Co chciałaś.
- Jutro przylecą do nas moja przyjaciółka i jej siostra. Zamieszkają tu dopóki nie znajdą czegoś swojego. Musisz przygotować pokoje gościnne.
- Aha…. A fajne jakieś?
- Tak jedną z nich nawet znasz. Ty i ona byliście nierozłączni w dzieciństwie.
- A jak się nazywają? Bo za bardzo nie kojarzę…
- Vanessa i Laura Marano. To z Laurą się przyjaźniłeś.
- Nie pamiętam.
- A no tak zapomniałam. Pamiętasz o tym wypadku o którym ci kiedyś opowiadałam. Wtedy straciłeś pamięć, a później my się wyprowadziliśmy. Dlatego jej nie pamiętasz.
- Aha rozumiem… - Podrapał się w zmieszaniu w tył głowy.
- A teraz uciekaj przygotować te pokoje.
Rydel wygoniła go z kuchni a sama wzięła się za gotowanie. Tymczasem Ross przygotował już pokoje i rozmyślał.
<Ciekawe jaka będzie ta Laura?>
   

 ________________________________________________________________________________

 Bardzo was przepraszam za tak długą zwłokę. Ten rozdział miał się pojawić już dawno, ale obowiązki w domu bardzo skutecznie mi to uniemożliwiły. Mam nadzieję że wam się spodobał ten rozdział. Za wszystkie niewyłapane błędy przepraszam. Piszcie czy wam się podobało.

Wasza Louise :*