„ I was curious…”
Laura obudziła się jak codziennie o siódmej. Od śmierci
rodziców nie za dobrze spała. Zeszła na dół do swojej siostry. Vanessa krzątała
się po kuchni w wyraźnie dobrym humorze. Na tyle pozytywnym że zaczęła nucić,
co nie często się jej zdarzało. Laura zdziwiona zachowaniem siostry wpatrywała
się w nią jak w ciekawy okaz w zoo. W końcu po dłuższej chwili odezwała się:
- Siostro ma kochana! Czuje się w obowiązku by zapytać cię
ma droga o samopoczucie twe! Twe śpiewy i tańce w trwogę wpędziły mnie!
Vanessa spojrzała na nią jak na kosmitkę.
- Lau, słoneczko, nie masz czasem gorączki bo to Ja zaczynam
się o Ciebie martwić.
Wyżej wymieniona parsknęła śmiechem.
- Nic mi nie jest. Ale naprawdę, coś się stało? Masz
naprawdę dobry humor, a do tego śpiewasz! To jest dziwne…
- Pamiętasz, jak po śmierci…..
- Miałyśmy o tym nie mówić!
W oczach Laury zaszkliły się łzy. Pomimo tych dwóch lat
które upłynęły od śmierci państwa Marano, ona nadal nie modła się z tym pogodzić.
- Spokojnie siostrzyczko. No już nie płacz. - Przytuliła ją.
– Pamiętasz jak mówiłaś że nie możesz tu dłużej wytrzymać? – Na jej pytanie
odpowiedziało jej kiwnięcie głowy. - Wyprowadzamy
się do Miami.
- Co?! Ale jak to? Co z domem?
- Nie martw się nie sprzedamy go. Babcia mieszka w
kawalerce. Przeprowadzi się tu, a kawalerkę się wynajmie. Będziemy ją tu odwiedzać,
nie martw się.
Laura odetchnęła z ulgą. Ale nowe obawy zaczęły zaprzątać
jej głowę.
- A gdzie my będziemy mieszkać?
- W Miami mieszka rodzina Lynch’ów, byli przyjaciółmi
rodziców.
- Oni wtedy też byli w samochodzie…
Zadała pytanie na które znała odpowiedź.
- Tak. – Niepotrzebnie odpowiedziała. – Byliśmy kiedyś z
nimi w bliskich kontaktach. Mieli oni piątkę dzieci. Bardzo przyjaźniłaś się z
ich synem Ross’em. Jest w twoim wieku.
- Ale ja go nie pamiętam…
Spojrzała z lękiem na siostrę.
- Nie martw się, zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw
się ubierz. Zjemy śniadanie, siądziemy w salonie i Ci o wszystkim na spokojnie
opowiem.
- Dobrze.
Laura przytaknęła siostrze i już jej nie było. Vanessa
uśmiechnęła się smutno. Bardzo martwiła się o siostrę. Lau starała się być silna
ale ona wiedziała że to tylko pusta skorupa. Odcinała się w taki sposób od
problemów ale czasem w nocy płakała. Van to słyszała. W każdą noc słyszy. Chciałaby
pomóc ale Lau nie dopuszcza jej do siebie. Kiedyś były bardzo zżyte, teraz ich
więź jest minimalna. Starsza westchnęła ciężko, tak bardzo nienawidzi siebie,
za to że nie potrafi siostrze pomóc.
<Może wyprowadzka coś da. Nasz dom jest pełen wspomnień co w ogóle nie polepsza sytuacji Laury. Tak. Wyprowadzka to zdecydowanie dobry pomysł.> pomyślała.
<Może wyprowadzka coś da. Nasz dom jest pełen wspomnień co w ogóle nie polepsza sytuacji Laury. Tak. Wyprowadzka to zdecydowanie dobry pomysł.> pomyślała.
Jej rozmyślania przerwała siostra która zbiegła ze schodów i
od razu nie patrząc na nią pobiegła do kuchni. Kiedy już po śniadaniu
dziewczęta zasiadły w salonie Vanessa zaczęła.
- Znałaś się z Ross’em od kołyski. Byliście nierozłączni. Wszystko
robiliście razem. Czasem trudno was było rozłączyć i wziąć o domu, dlatego albo robiliśmy to siłą albo
nocowaliście u siebie nawzajem. – Zaśmiała się lekko. - W każdym razie w ósme urodziny Ross’a, gdy
jechaliście z jego mamą do domu po przyjęciu wjechał w was pijany kierowca. Na szczęście
nie mieliście zbytnich urazów zewnętrznych. Tylko pani Lynch miała złamaną
nogę. Ty z Ross’em byliście cali na nieszczęście straciliście pamięć. Lekarze
mówili że był to dla was wstrząs i niedługo wróci wam pamięć ale nic takiego
się nie stało. Co do Lynch’ów to pokłócili się z naszymi rodzicami i
wyprowadzili stąd. Było im to w sumie na rękę ojciec Ross’a dostał posadę w
Miami, a wy straciliście pamięć i nie tęskniliście za sobą.
Przez cały wywód siostry Laura słuchała jej z zapartym
tchem. Nie mogła wieżyc w to co powiedziała jej siostra.
<Jak mogę nie pamiętać najlepszego przyjaciela?>
<Jak mogę nie pamiętać najlepszego przyjaciela?>
- Hej Laura, słuchasz mnie? – Pomachała jej ręką przed
twarzą.
- Ach, tak, wybacz, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało. Wiem że to dużo dla ciebie jak na jeden
dzień. Ale musisz się jeszcze spakować, jutro o siódmej mamy samolot. A co do
mieszkania to dopóki nie znajdziemy czegoś będziemy mieszkać u Lynch’ów.
- Nie mogłaś powiedzieć wcześniej! – wrzasnęła – Nie zdążę
się spakować!
Vanessa słysząc to tylko się zaśmiała i patrzyła jak jej
młodsza siostrzyczka znika przy na schodach. Laura wpadła jak burza do pokoju i
zaczęła się szybko pakować. Zajęło jej to cały dzień z małą przerwą na obiad
zanim się zorientowała było po dwudziestej drugiej. Wyczerpana, nie miała siły
się myć. Od razu padła na łóżko momentalnie zasypiając.
A gdzieś tam w Miami w jednym z wielu domów jednorodzinnych spał sobie smacznie pewien przystojny blondyn. Imię jego brzmiało Ross. Odpoczynek tegoż pana nie trwał długo. Jego sen zakończyła jego starsza siostra. Obudziła go w niezbyt delikatny sposób którym było wiaderko wody. Ross wpatrywał się z wściekłością w siostrę.
- Czego chciałaś! – Warknął.
- Może by tak spokojniej braciszku, bo żyłka Ci pęknie! Masz
być za pięć minut na dole, albo…
- Albo co mi zrobisz? – zbuntował się Ross
- Albo jak z tobą skończę to nie będzie co zbierać! –
Warknęła i trzasnęła drzwiami.
Młody po tych słowach zerwał się i zaczął pośpiesznie ubierać.
Jego siostra jak chciała to potrafiła być straszna. Kiedyś o mało nie posłała
Riker’a na ostry dyżur…
Po pięciu minutach był już w kuchni.
- Dobra już jestem. – Wysapał. – Co chciałaś.
- Jutro przylecą do nas moja przyjaciółka i jej siostra.
Zamieszkają tu dopóki nie znajdą czegoś swojego. Musisz przygotować pokoje
gościnne.
- Aha…. A fajne jakieś?
- Tak jedną z nich nawet znasz. Ty i ona byliście
nierozłączni w dzieciństwie.
- A jak się nazywają? Bo za bardzo nie kojarzę…
- Vanessa i Laura Marano. To z Laurą się przyjaźniłeś.
- Nie pamiętam.
- A no tak zapomniałam. Pamiętasz o tym wypadku o którym ci
kiedyś opowiadałam. Wtedy straciłeś pamięć, a później my się wyprowadziliśmy.
Dlatego jej nie pamiętasz.
- Aha rozumiem… - Podrapał się w zmieszaniu w tył głowy.
- A teraz uciekaj przygotować te pokoje.
Rydel wygoniła go z kuchni a sama wzięła się za gotowanie.
Tymczasem Ross przygotował już pokoje i rozmyślał.
<Ciekawe jaka
będzie ta Laura?>
________________________________________________________________________________
Bardzo was przepraszam za tak długą zwłokę. Ten
rozdział miał się pojawić już dawno, ale obowiązki w domu bardzo
skutecznie mi to uniemożliwiły. Mam nadzieję że wam się spodobał ten
rozdział. Za wszystkie niewyłapane błędy przepraszam. Piszcie czy wam się podobało.
Wasza Louise :*
Boski czekam na nexta . A wierszyk o vanessie mnie rozwalil
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
Genialny rozdział:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak bd wyglądało spotkanie Raury;)