wtorek, 6 października 2015

Rozdział 62

*Oczami Vanessy*


Pomysł się udał i już po 2 dniach nie było żadnych śladów tego, że on jej się kiedykolwiek podobał. Ale po tych wszystkich całusach, Przytulankach i niby randkach, serio się w nim zakochałam.  Ale cóż nie mogłam mu nic powiedzieć. Jakbym mogła ryzykować utratą przyjaźni. Więc tłumiłam w sobie wszystkie te uczucia. Ale szczerze po tym co usłyszałam od Riker'a żałowałam tego, że nie udało mi się przełamać mojego strachu. 1111 tak to oboję byśmy mniej cierpieli i moglibyśmy być szczęśliwi od dawna. Choć jestem zdania, że wszystko co się dzieje nie pozostaje bez znaczenia. Każda, rzecz ma swoją kolej i przychodzi w odpowiednim czasie i miejscu.
-Mimo wszystko cieszę się, że jesteśmy razem mimo, że przez tyle czasu ukrywaliśmy swoje prawdziwe uczucia. Teraz wiem, dlaczego się czasami dziwnie zachowywałeś.
-Tak na przykład kiedy?
-Miałeś wtedy 13 lat. A jak zobaczyłeś mnie w bieliźnie to patrzyłeś z pół godziny nie mrugając, później zrobiłeś się cały czerwony

Zanim jeszcze opuściłam nasze rodzinne strony postanowiłam umówić się z Riker'em by pójść na basen.( Jak wiadomo z poprzednich ,,wpomnień'' już wtedy mi się podobał. I z tego co wiem teraz ja jemu też.) Ostatecznie zrezygnowaliśmy z basenu, ponieważ było mega gorąco i postanowiliśmy pójść do naszego tajemniczego źródełka. Było ono bezpieczne i oboje świetnie pływaliśmy więc żadne z nas nie obawiało się tam pływać.

Postanowiliśmy przebrać się w stroję już w domu i tylko na to założyć swoje ubrania, by później nie schodziło nam z tym zbyt długo. Punkt 12 spotkaliśmy się w moim ogródku i ruszyliśmy w drogę do naszej Oazy. Gdy tam dotarliśmy wszystko było tak jak zawsze zza wyjątkiem tego, że pod drzewami, które tworzyły naturalny dach z liści i gałęzi znajdował się koc, a na nim poustawiane były różnego typu smakołyki. Nie marnując czasu razem z Rikiem postanowiliśmy ,,wyskoczyć'' z ciuchów  i lecieć popływać. 
Gdy odwróciłam się by spojrzec na Riker'a czy też jest już gotowy to zauważyłam, że jest cały czerwony i gdy tylko napotkał moje spojrzenie odwrócił się i szybko wskoczył do wody. Teraz juz wiem o co mu wtedy juz chodzilo..... -Mimo to, że byliśmy bardzo młodzi to i tak nieźle na mnie działałaś. Bałem się wtedy, że jak to zobaczysz to się przestraszysz i wieźmiesz mnie za jakiegoś nieletniwgo zboczeńca. -Spokojnie o to na pewno bym cid nie posądziła. Jak już to najwyżej mogłabym sie na ciebie rzucić z tego samego powodu. Heh - Szkoda tylko, że wtedy tego jeszcze nie wiedziałam.

*Oczami Ross'a*

-A no tak przepraszam cię,
-Spokojnie mały nie ma sprawy. Dobra to spadam do siebie. Narka, cześć, hej, do widzenia, Joł joł czy jak wy tam mówicie.
-Na razie. Miło było cię poznać!!!
-Ciebie też blondii. Wiesz nie jesteś jednak taki zły jak mówią ludzie na dzielni. Narka
I tyle widziałem Shanpay. Moją przyszłą- niedoszłą kochankę, która uratowała mnie przed śmiercią rzygenną.
Pomimo przeżyć z ostatniej nocy i tego jak mogła się ona zakończyć cieszę się, że się ona wydarzyła. Dowiedziałem się wiele o sobie i swoich odczuciach. Nie mogę więcej się tak opić zwłaszcza gdy w pobliżu będzie Laura. Wiele ryzykowałem. Nie tylko wyjawienie swoich uczuć, ale i utratą szacunku na dzielnice gdzie rządze mimo krótkiej obecności w tym mieście. Powiedzmy, że łotr łotra zawsze pozna, a ja, moja sława i wyczyny dodają mi większego rozgłosu oraz szacunku do mojej osoby. Zresztą kto był najsłynniejszym motocyklistą i kogo poszukiwano w 5 stanach? Tak to jedna  z przyczyn dla których tu się przeprowadziliśmy. Mieliśmy wszyscy zacząć od początku, a proszę na początku nie dość, że wciągnąłem Riker'a w gangsterstwo - co wyszło mu na dobre, bo zdobył Van o ile mu wybaczyła kilka spraw. Swoją drogą ciekawe czy wszystko jej już powiedział. Ale też nie  mogę się tym zbytnio interesować to w końcu jego życie do tego to on jest ten starszy i niby mądrzejszy. Dobra odłóżmy na razie na bok moje rodzinne perypetie i wróćmy do chwili obecnej.
Więc... Obecnie znajduje się w pokoju-sam, opuszczony przez olbrzymią, murzynkowatą Shanpay, która okazała się naprawdę miła i rozsądna mimo wszystko. To nie prawda co o mnie mówią, że rucham wszystko co się rusz i co posiada dziurkę. Jej akurat bym nie tknął za nic w świecie. Nie chodzi o jej wygląd- no dobra na początku by o to chodziło, ale po bliższym poznaniu jej okazało się, że jest strasznie miła i w ogóle zasługująca na dobre traktowanie. Trochę szkoda, że ma taką a nie inną pracę, ale w dzisiejszym świecie nikt nie ma łatwo. Wiem jedno. Pewnego dnia wesprę jej ,,interes'' bezinteresownie (Shanpay jest właścicielką tego klubu). Ok. To może czas bym już wreszcie opuścił to miejsce? Nie to, że coś hotel jest w porządku. Kasy też mi nie brakuje, ale długo tak nie wytrzymam. Jem na mieście. Jedynie z Ell'em gadam, ale od wczorajszego wyjścia z klubu go nie widziałem i nie słyszałem. Miejmy nadzieje, że nic mu nie jest, Ryd by mnie zabiła własno ręcznie. Mimo wszystko znam moją siostrzyczkę jak nikt inny i wiem co czuje, czy kto jest dla niej ważny. Może nie widać tego po mnie i moim zachowaniu, ale mimo wszystko pragnę jej szczęścia. I chcę jej pomóc z Ell'em. Tak samo jest z Laurą też chcę dla niej jak najlepiej. Tylko dla tego jeszcze nie wróciłem do domu, obawiam się, że gdy już to się stanie to pewnego dnia nie utrzymam mojej wewnętrznej bestii i mogę wymusić na niej jakieś czyny. Wiem, że po takim czymś by była zawiedziona, smutna i w ogóle nieszczęśliwa. Ale dla dobra Ryd namówię Ell'a  na powrót do domu i może spróbuje unikać Laury. Przynajmniej dopóki nie załatwię swoich problemów i nie zniknę z tego czarnego świata raz na zawsze. Gdybym teraz zaczął z nią flirtować czy cokolwiek kręcić to mogłoby jej grozić niezłe niebezpieczeństwo, a gdybyśmy byli razem to na 100% by mogła zostać zraniona czy tego typu rzeczy. Może moje życie nie wydaje się takie złe. Młody, zdrowy, przystojny chłopak, ma mnóstwo kasy. Laski na zawołanie, co noc to inna. Siedzi w tym całym ,,bagnie''(a dla niektórych raju) z własnej nie przymuszonej woli. Ale to nie prawda. Dobrowolnie bym się w to nie wpakował.
To ma związek z naszymi rodzicami. Zarówno moimi jak i Laury.
Nigdy żadne z nas nie interesowało się zbytnio pracą naszych rodziców. Zawsze mieliśmy co chcieliśmy, każdą zabawkę, zawsze mieli dla nas czas, organizowaliśmy mnóstwo wypadów. Mimo to nie byliśmy jakimiś rozpuszczonymi bachorami. Byliśmy wychowywani na prawych obywateli, ludzi, którzy zawsze i wszędzie będą w stanie pomóc innym. Trzymano nas zdala od złego. Ale po wypadku ..... wtedy poznałem prawdę. To czym się zajmowali, jakie mieli korzyści i co im groziło. Jeśli żadne z nas nie przejęło by tego ,,zadania '' po nich to najprościej mówiąc groziła by nam wszystkim śmierć. A ja nie chciałem na nikogo tego zganiać, ni sprawić jakiego kolwiek cierpienia komu kolwiek z mojego otoczenia. Więc to wszystko przyjąłem na swoje ramiona. I cóż ta jakoś wyszło. Może pewnego dnia opowiem wam wszystko po kolei, ale na razie lecę się pakować.

*Jakiś czas później*
Dobra postanowiłem wrócic do domu tylko najpierw musze wymyślić jakiś sposób, żeby mi wybaczyła



*Oczami Ellingtona*


R(Rydel):Tak słucham ?
Jej głos był przytłumiony przez odgłosy dochodzące z pomieszczenia w którym była. Czyżby też poszła do klubu? Do tego też jest pijana. Heh ja jednak mam to straszne szczęście.
E(Ell): Hej Ryd!
R: Wypieprzaj ELl z mojej komórki i tak dosyć mnie zdenerwowałeś, żebym teraz mogła spokojnie gadać.
E: Oj gdybyś znała prawdę byś się na mnie rzuciła ze szczęścia i nie chciałabyś mnie wypuścić.
R: W takim razie powiedz mi prawdę Ell.
E: Kocham Cię.
R: Dobra nie ważne. Za dużo wypiłeś, gdy będziesz chciał powiedzieć mi prawdę lub wytrzeźwiejesz daj znać.
E: Ale ja mówie prawdę.!!
R: Żegnaj Ellington.... Zadzwon hdy będziesz chcial szczerze porozmawiać i kiedy odechce ci się ze mnie żartować. E:Ale Ryd.... I w tym momencie nasze połączenie zostało zerwane.Nie wiem jak mam jej to powiedzieć skoro na trzeźwo nievmam na tyle odwagi, a gdy wypiej to mi nie chce wierzyc w moje słowa. Nie rozumiem kobiet. Ale samego siebie tez nie za bardzo moge zrozumieć. Na,jedno chce do niej wrócić do domu, żeby być blisko niej i w ogóle, ale z drugiej strony moja męska duma mi na to nie pozwala. Ehh... ja i te moje problemy. Najpewniej będzie tak, że będę musiala się po oristu schować dume do kieszeni i błagać ją o wybaczenie. No, ale cóż. Może Ross mi pomoże? Albo Rocky, chyba, że jakimś cudem uda mi się Riker'a namówić wtedy było by mi łatwie......
***************************************** Hej tu wasza Niepozorna. Dziękuje ludziom, którzy czekali na rozdział(pewnie jesr was garstka) i oto daje wam niedokończony rozdział, bo wiem, że ciężko mi będzie go szybko napisać, ponieważ mam mase testów i wgl a do tego dochodzą obowiązki pozaszkolne, których mi przybyło :/ Więc prosze. Miało być jeszcze oczamu Lau, Rydel i dokończenie Ella ale wyszło jak wyszło. Dajcie znać w konach ile was zostało. Dziękuje. Niepozorna. Przesyła buziaki ;-)