niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 9

Jak się okazało radosny krzyk triumfu nad przegranym wykonał/a........tam tata tam,...... proszę o werbel............. Ross!!!!
- O tak!!! Oł jeee!!!! Wygrałem!! Wygrałem!!! Proszę teraz o jedną nagrodę, czyli całusa.....
- Ta jasne ...........daj.......pokaż sprawdzę czy nie oszukujesz....
*W tym samym czasie. Dwa piętra niżej*

Gdy Ross i Laura przeszukiwali strych by znaleźć ,,zaginione'' pudełka z dowodami z przeszłości do domu należącego do rodziny R5 wpadli dwaj bliźniacy po innych rodzicach, ale to szczegół, jedyne co się liczy to to w jaki sposób prze teleportowali się do wnętrz tego, iż budynku, a wyglądało to następująco: Rock'y siedzący na Ell'u wbiegł z krzykiem, że wygrali wypad na Hawaje i jadą za dwa dni więc trzeba się szybko pakować, a wyglądało to tak.
- Siema rodzinka!!!!!!!! Wygrałem razem z Ellem wypad na Hawaje!!!!!!! Pakujemy się i jedziemy już pojutrze. !!!!!!!!!
-Jeeeee.... O tak jedziemy na Hawaje, jedziemy na Hawaj...........
- Yyyy. dziewczyny wy nie jedziecie.....MY jedziemy......sami mężczyźni, a niby po co nam wy zreszta my odpoczniemy od was przez te dwa tygodnie, a w y od nas i każdemu to wyjdzie na dobre.....a może kogoś poznamy...... na Hawajach są pewnie piękne dziewczęta nie uważasz Ell
- taaaaaaaaa...... ale ja wolę.....a tam nie ważne znasz moje zdanie
- To czemu jej nie powiesz
- Dobrze wiesz dlaczego więc nie pytaj się głupio!
- Nie krzyk na mnie wiesz, że  chce dla was jak najlepiej przecież ty jesteś moim najlepszym przyjacielem  i traktuje cię jak rodzonego brata, a ona jest moja.../.
- Zamknij się nie jesteśmy sami/!!!!!! Później o tym pogadamy!
-WOW!! Chłopaki czy wy się  kłócicie?!!?!??!?! Co to za dziewczyna przez którą się pokłóciliście????? Musi być spaniała lub ty Ell w niej szaleńczo zakochany, bo to wam się jeszcze nigdy nie zdarzyło1!!!!!
- Gdybyś tylko wiedziała.....
-Mówiłeś coś Rocky?
-Nie Dell to ja już idę powiem chłopakom...
- Nie trzeba ja powiem Riker' owi, a Ross'owi i mojej siostrze lepiej nie przeszkadzać...
- Czemu?
-Poszli na strych szukać jakiś starych pamiątek, dowodów, filmów...... po prostu rzeczy związanych z tym, że już wcześniej się znali i ,,lubili''. No wiecie.....
-A tak ciekawe jak zareagują na ślub i niektóre ze scenek.... Hahahah, a pamiętacie jak Ross chciał być romantyczny i zabrał Laurę na randkę, mieli wtedy chyba po 4 latka, ale to nie ważne... Biedak chciał zabrać ją na romantyczną kolację na łąkę. Maluch nie zauważył wielkiej dziury z błotem....
- W której się wcześniej kąpałeś, bo uznałeś, że jesteś zbyt brudny czystością. Czy to w ogóle możliwe?
- Dobra to nie istotne Dell istotne było to, iż młody wpadł do tej dziury i biedak był cały w tej brązowej mazi .....
- I co było w tym takiego śmiesznego?
- Oj Van. Śmieszne było to, że Ross był cały w błocie,a gdy chciał wyjść z tej dziury złapał Laurę za rękę, która chciała pomóc mu wyjść i wpadli tam razem, ale gdy wychodzili Rossowi spadły spodenki. Nie martwił by się tak bardzo gdyby widziała to tylko Laura, ale widzieli to inni jego znajomi, którzy się z niego śmiali i nawet gdzieś są jego zdjęcia.
-I co...... to wogóle nie było śmieszne.... Śmieszne było to jak ja budziłam kiedyś Laurę (klik) Aż sąsiad przyleciał z wielkim łomem, bo myślał, że ktoś się włamał, ale później sama musiałam użyć tego, iż narzędzia...
-Czemu?
-Gościu był strasznie nachalny i nie rozumiał, że nie chce się z nim spotkać, bo mi zależy na kimś innym..
-A na kim?
- No i proszę cała Dell! Jak ja tęskniłam za tymi twoimi śledztwami!
-Ja też za tobą tęskniłam! Dobra a teraz gadaj! Znam go ? Jak wygląda? Jaki jest? Ma rodzeństwo?
- Tak. Jest MEEEEEGA przystoiny. Jest uprzejmy, miły, kulturalny, romantyczny i troskliwy. I ostania odpoweidź brzmi zdecydowanie tak.
W https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=3176340394249672591#editor/target=post;postID=4637248193122610143;onPublishedMenu=allposts;onClosedMenu=allposts;postNum=0;src=postnamepewnym momencie z góry dało się słyszeć wesoły krzyk Rossa:
-A widzisz!!!?!?!??! Nie oszukiwałem!!!! I wygrałem!!! 
Po chwili dało się usłyszeć jak ktoś zbiega po schodach i nagle.........BUUUUM. Gdy wszyscy obecni zamieszkujący ten dom znaleźli się przejściu zauważyli leżącego Ross'a. Najbardziej przerażona z nich była Laura/
-Matko!! Ross nic ci nie jest ?!?!?!?! Widzisz i poco się tak cieszyłeś, że wygrałeś ze mną ten zakład? O to mogło ci się coś stać! Po co ja sie....
-Dobra LAu spokojnie nie gadaj tyle zaraz się pozbieram i obejrzymy filmiki.
-Brat lepiej, żeby nic ci nie było , bo pojutrze wyjeżdżamy na Hawaje!!!!! Na dwa tygodnie!!!
- Wow,ale super! To już wiem jak wykorzystam drugie zadanie dla ciebie Lau. Musimy jechać ci tylko po fajny kostium. Albo chociaż nie skoro mamy  być tam dwa tygodnie to się przyda ich więcej.
- Co?!!?!??! Po co Laurze nowe kostiumy skoro ona z nami nie jedzie
- No weź Rocky.... nie zostawimy Laury samej w domu...
-Ale ona nie zostanie sama.... Na tą wycieczkę jadą tylko meżczyźni, znaczy my ......
***********************************************************************************
Hej sorry za taki badziewny rozdział, ale nie mam wogóle weny. Znaczy pomysł mam, ale gorzej z zaprezemtowamie, go. Nie długo zacznei się coś dziać. Piszcie swoje bllogi w zakłądce do tego przeznaczonej i w komach co byście chcieli.
Niepozorna
Ps. Next w krótce.
Dobranoc :*
lub Dzień dobry zależy kiedy czytacie

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 8 cz.1


*Narrator*
Gdy Ross otworzył oczy zobaczył przed sobą Laurę. ,, Wygląda tak...słodko, niewinnie. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę ją pocałować.Dobra wstaję zanim zrobie coś głupiego. Po paru sekundach gdy blondyn opuścił pokój wstała Lau. Ubrała się w pokoju uprzednio zamykając do niego drzwi. Następnie gotowa zeszła na dół. W salonie nie było nikogo więc poszła do kuchni. Tam znajdował się tylko Ross.
- O już nie śpiszy?
- Hej Ross. Też miło cię widzieć . Miło mi się spało, a tobie?
- A no tak.... Witaj Laurusiu. Jak się spało? Bo mi wspaniale. ..... Tak może być?
- Jasne. Co dziś na śniadanie?
- Jak mi pomożesz to zjemy naleśniki.
-Mmmmm...... Uwielbiam naleśniki.....
- Powidz, że lubisz jeszcze filmy akcji, ostrą muzyke, ale i czasami spokojną, oraz grać w siatkę, ręczną i kosza, no i oczywiście football.
- Oglądać lubię. Zwłaszcza z Jackim Chanem są śmieszne i wciągające. A w te gry też lubie grać nie jestem w tym mistrzem, ale grać lubię.
- Jak skończę 25 lat i ani ja ani ty nie będziemy kogoś mieć to biorę cię za moją żonę o ile się zgodzisz.
- Jasne. Skąd wiedziałeś, że chce wziąść ślub gdy skończę 25 lat?
- Nie wiedziałem. Szczerze..? Sam wtedy chciałem wziąść ślub.
-Serio?
-Serio. Sporo nas łączy.
-Noo... dość dużo mamy wspólnych rzeczy.
-Jak tak dalej pójdzie to się w tobie zakocham.
- I z wzajemnością.
- Hej gołąbeczki co robicie?
- Hej stare gołąbki gadamy sobie i nie jesteśmy gołąbeczki!
-Ta jasne zobaczymy za parę lat. Riker ile mówili , że chcą mieć lat?
-25 Vanuszka
-My chociaż sami na starość nie zostaniemy. No nie Ross?
-Tak Lau
- Ja też sama nie zostanę!
-Ta jasne. Kto cię zechce Van?
-Ja.
-WOW odważny jesteś Riker.
- No wiem dzięki.
-Ej to aż taka straszna jestem!! I ty chcesz za mnie wyjść ?!!?!!?!??! O nie tak nie będzie!!! Słyszysz nie zgadzam się!!!
- Van nie krzycz!!!!
- Nie będziesz mną rządził!!! Nie zgadam się!!! Roz....
-DZIĘKUJE Riker gadał by tak w nieskończoność..........Dobra możesz się od niej odkleić........Halo!!!!!!!Przestańcie się całować!!!!!
-A co siostra zazdrosna jesteś? Ross tez niech cię pocałuje.
-Wcale nie jestem zazdrosna!!!! Tylko......
-Tylko.....
-Tylko chciałam, żebyś to widziała...
- C...?
I w tym momencie Laura wbiła się w usta Ross. Mimo tego, iż oboje tego bardzo  pragnęli, a sprzeczka ze starszym rodzeństwem była tylko przykrywką to i tak musieli to przerwać,a raczej przerwał im ogromny ból jaki poczuli w czasce. W tym samym momencie młodsza Marano i jej rówieśnik zaczeli sobie przypominać swoje dzieciństwo.
-Laura ty też sobie przypomniałaś?
- Tak... Ross ta obietnica co ostatnio ją złożyliśmy.... my ją kiedyś składaliśmy...
-Masz rację..... ej urywkami widziałem jakieś pudła na strychu z filmami i zdjęciami....może by tam iść sprawdzić o co chodzi.....i czy wogóle jeszcze tam są.....
-Spoko.....
-Ej a my?!?!?!?!!?!?! Chyba macie jeszcze rodzeństwo.. Chociaż lepiej zostawić nas samych.... na pastwę lodu...bez opieki i nadzoru.... nikt nam nie powie by coś robić lub czegoś nie robić...
-Van to chociaż idź z Rikerem do pokoju....proszę cię siostra oszczędźcie (mi) nam widoki. No nie Rossy?
- Tak Lau....a teraz choć.....chce już znaleźć te pudełka.
Tak jak powiedział blondyn tak też zrobili. Laura wraz z Rossem poszli na strych w poszukiwaniu tajemniczy pudełek z nagraniami ich historii. Gdy przekroczyli próg strychu napotkali na ciemne i chłodne pomieszczenie z ogroooooooooomną ilością pająków i robaków.
-AAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Pomocy weź je!!!! Zabierz je !!!!! Błagam Lau pomóż mi !!!!! Weź je!!!! One chcą mnie zjeść!!!!!! One.....one..... Ej z czego ty się śmiejesz.....chyba nie ze ...... ej no dzięki wiesz..
-Oj Rossy nie obrażaj się.Ploooooooose!!!!!!
- A jak mi wynagrodzisz to?
- A jaki masz pomysł.....?
-No nie wiem.... nie wiem.... a może by tak..... całus ?
- Ok..... czekaj co?!!?!??!?!!?! Powtórz, bo chyba sie przesłyszałam....
- Nie dobrze słyszałaś. Za obrazę chce buziaka. Oj tam jeden mały buziak za urażenie mojej męskiej dumy.
- Dobra, ale najpierwe znajdziemy pudełko z nagraniami....., albo zróbmy sobie mały zakładzik...
-Na czym by polegał?.......\
-Jeśli ty pierwszy znajdziesz pudełko spełnię twoją jedną prośbę i cię pocałuję, a jeśli to ja wygram to spełnisz jedną moją prośbę i chociaż nie dwie prośby bo ty masz całusa i zadanie ode mnie. Pasuje?
-Tak jasne.....Nie ma sprawy....szykuj się na przegraną....
Gdy Ross ostrzegał Lau przed przegraną ta była już w trakcie poszukiwań. Po około pół godziny oprócz dźwięków przewalanych pudełek i kaszlu spowodowanego dużą ilością kurzu w powietrzu dało się usłyszeć radosny krzyk pewnej osoby, która znalazła poszukiwany ,,skarb'' ze strychu, ale kim okaże się osoba, która wygrała zakład o tym i innym w następnym rozdziale......

****************************************************************************************************
Witajcie tutaj Niepozorna i jak rozdział? Podoba się? Mam nadzieje. Komentujcie i piszcie swoje blogi w komach (podajcie linki)
Ten cytat utkwił mi w głowie nie wie ktoś co to jest ?
Kiedy cię nie widzę nie wzdycham nie płacze
Nie tracę zmysłów kiedy cię zobaczę
Lecz gdy długo cię nie widzę
Czegoś mi braknie kogoś widzieć żądam
I tęskniąc sobię zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń ? Czy to jest kochanie?
Specjalnie dla Agi :s
Ps.mała wybrała by to drugie( nie wtajemniczeni nie będą wiedzieć)
Next nie wiem kiedy. Najpóźniej w sobotę. Do napisania.:)
Niepozorna

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 7

-Tak rzadko spędzam ostatnio z tobą czas i nawet nie mamy czasu ze sobą porozmawiać, bo ciągle jestem z twoimi braćmi, a Riker zawsze jak widzi, że rozmawiamy to próbuje mnie zabić...
-Właśnie czemu on tak reaguje?... Rarfii ty coś wiesz.... mnie nie oszukasz... O co chodzi?
- O nic naprawdę...
-Ta jasne bo ci uwierzę. Po pierwsze jesteś czerwony, po drugie widać to po twoich oczach, a po trzecie przyjaźnimy się i znam cię jak nikt inny
- Wybacz Ryd, ale nie mogę ci powiedzieć.
- Czemu? To chociaż powiedz ogólnie o co chodzi...
- O dziewczynę....
- Aha to...super.....,że się zakochałeś......to co pójdziemy już spać......wierz nie chce cię męczyć pytaniami
Tak jak zaproponował Dell tak też zrobili. Spali oboje na dwóch krańcach łóżka przez co się nie dotykali nawet milimetrem. Rydel nie mogła usnąć leżała na boku i patrzyła się w okno. Myślała o tym co powiedział jej przyjaciel, że zakochał się w kimś. Mimo, że się przyjaźnij Rydel czuła do niego coś więcej od dawna. Kochała go nie jak brata, ale jak chłopaka. Niestety po tym co się dziś dowiedziała już na pewno nie wyzna mu swoich uczuć.
Przejdźmy teraz do innej części domu. Spójrzmy najpierw do salonu tam siedzieli Rik z Van, a raczej spali na kanapie. Było im wygodnie, bo leżeli na rozłożonej kanapie, ponieważ Riker przygotował ,,łóżko'' by lepiej się jej oglądać. Podczas seansu usnęli.
Przenieśmy się do kolejnego pomieszczenia jakim jest pokój Rossa, w którym dziś musi spać wraz z Lau. Nie mogli iść się myć, żadne z nich, ponieważ nadal byli skuci kajdankami. Jak się okazało, nastolatkowie szybko zasnęli. W nocy oboje mieli dziwny sen zarówno brunetce jak i blondynowi śniła się przyszłość, a dokładnie moment i oświadczyn.
*sen oczami Laury*
Siedziałam wraz z rodziną i przyjaciółmi na pięknej sali. Byli wszyscy oprócz Rossa, ale za to obok mnie siedział jakiś mężczyzna. W pewnym momencie wstał i poprosił o cisze. Po paru sekundach podszedł do mnie klęknął i wyjął piękny pierścionek.
- Czy ty Lauro Marii Marano uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie ?Nie mogłam nic powiedzieć, nie wiem kto przedemną stoi. W pewnym momencie gdy twarz mojego ,,męża'' zaczęła robić się wyraźna, obudziłam się. Jedyne co udało mi się wyłapać z tego ,,proroctwa'' było to, że miał on piękne,czekoladowe oczy. Z taką głębią.
Jak się okazało sprawcom tego, że nie dowiedziałam się jak wygląda osoba z którą chce spędzić resztę życia było to, iż nie zasłoniłam rolet, a gdy się obróciłam w drugą stronę było mi nie wygodnie z dwóch powidów:
1. miałam źle ułożoną rękę
2. leżał tam Ross i nie miałam zbyt wielkiego ,,pola do manewru''.
Postanowiłam mimo tych dawek słońca pójść dalej spać. Miałam nadziej, że zobacze ciąg dalszy...
*sen oczami Rossa*
Stałem w kościele ubrany w czarny garnitur, białą koszulą i krawatem. Koło mnie stali moi bracia, a naprzeciw wszystkie dziewczyny oprócz Lau. W pewnym momencie rozbrzmiała muzyka (https://www.youtube.com/watch?v=RyT2Th5-CV4), a do kościoła weszła kobieta ubrana w piękną długa suknię ślubną z bukietem pięknych czerwono-herbaciano-białych róż. Gdy miałem wypowiadać słowa przysięgi jej twarz z niewyraźniej stawała się coraz bardzie do,, odszyfrowania'' jedyne co pamiętam przed wybudzeniem to to, że miała piękne brązowe włosy. Czyli moje poszukiwania zacieśniają się do brunetek. Eeeee... spokojnie tylko większa połowa kobiet na tej planecie to brunetki, a dotego zawsze mogą się przemalować, więc może być tak, że dzić blondynka jutro brunetka. Dobra wracając. Zganijcie co mnie obudziło....
*Narrator*
Gdy Ross otworzył oczy zobaczył przed sobą Laurę. ,, Wygląda tak...słodko, niewinnie. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę ją pocałować.Dobra wstaję zanim zrobie coś głupiego. Po paru sekundach gdy blondyn opuścił pokój wstała Lau. Ubrała się w pokoju uprzednio zamykając do niego drzwi. Następnie gotowa zeszła na dół. W salonie nie było nikogo więc poszła do kuchni. Tam znajdował się tylko Ross.
- O już nie śpiszy?
- Hej Ross. Też miło cię widzieć . Miło mi się spało, a tobie?
- A no tak.... Witaj Laurusiu. Jak się spało? Bo mi wspaniale. ..... Tak może być?
- Jasne. Co dziś na śniadanie?
- Jak mi pomożesz to zjemy naleśniki.
-Mmmmm...... Uwielbiam naleśniki.....
- Powidz, że lubisz jeszcze filmy akcji, ostrą muzyke, ale i czasami spokojną, oraz grać w siatkę, ręczną i kosza, no i oczywiście football.
- Oglądać lubię. Zwłaszcza z Jackim Chanem są śmieszne i wciągające. A w te gry też lubie grać nie jestem w tym mistrzem, ale grać lubię.
- Jak skończę 25 lat i ani ja ani ty nie będziemy kogoś mieć to biorę cię za moją żonę o ile się zgodzisz.
- Jasne. Skąd wiedziałeś, że chce wziąść ślub gdy skończę 25 lat?
- Nie wiedziałem. Szczerze..? Sam wtedy chciałem wziąść ślub.
-Serio?
-Serio. Sporo nas łączy.
-Noo... dość dużo mamy wspólnych rzeczy.
-Jak tak dalej pójdzie to się w tobie zakocham.
- I z wzajemnością.
- Hej gołąbeczki co robicie?
- Hej stare gołąbki gadamy sobie i nie jesteśmy gołąbeczki!
-Ta jasne zobaczymy za parę lat. Riker....
**************************************************************************************
Zgodnie z obietnicą dziś daję rozdział. Prosze komentujcie. Next może w czwartek lub sobotę.
Sorry, że taki nudny, ale jeszcze parę rozdziałów musicie się tak przemęczyć. Wiem, że do niczego,ale wogóle nie mam pomysłów na rozdziały, a niechcę zawieszać, bo niedawno go dopiero założyłam i jest mało rozdziałów, a i tak rzadko dodaję.
 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

2 one shot

"Nie myśl o przeszłości, żyj teraźniejszością"

No właśnie taka jest prawda. Życie boli i to bardzo. Ja straciłam rodziców i siostre, zakochałam się w dupku. Zadufanym w sobie facecie. Byłam sama w tym brutalnym świecie. Czasami miałam ochotę się zabić, ale tego nie robię. Silna jestem. Brakuje mi mojej siostry i moich rodziców. To stało się 3 lata temu, kiedy miałam 17 lat. Była wtedy zima. Rodzice jechali wraz z moją siostrą do supermarketu. Na jednym ze skrzyżowań wpadli w poślizg i stało się. Moi rodzice zmarli na miejsce, a moja siostra walczyła o zycie, ale to nic nie dało. Ona też zmarła. Zostałam sama, bez nikogo. W szkole zaczeli się ze mnie nabijać. Dlaczego? Od tego zdarzenia chodziłam w rościągniętych swetrach, poprostu nie było mnie na nic stać. Tydzień po wypadku wpadłam na blondynkę - Alex. Pomogła mi. Wyszłam na prostą. Sprzedałam dom i zamieszkałam u niej. Teraz jestem sławną aktorką, a nazywam się Vanessa Marano.

A może teraz wróćmy do terażniejszości...

Jest sobota, godzina 14:03. Narazie wziełam urlop w pracy. O 18:00 jest koncert R5. To mój ulubiony zespół. No teraz trzeba się przyszykować. Podeszłam do szafy. Stałam jakieś 15 minut. Wybrałam niebieską sukienke z białym paskiem, do tego blue trampki na koturnie. Z wybranym zestawem podreptałam do łazienki. Umyłam włosy, siebie oczywiście też. Po tych czynnościach założyłam na swoje ciało tkanine, a później butki. Po wykonanym "poleceniu" umalowałam się i zrobiłam sobie kucyka. Zadowolona i gotowa zeszłam na dół, biorąc przy tym torebkę i kurtkę, wyszłam z domu. Teraz godzina wskazywała 16:29, więc poszłam do takiej knajpki i zjadłam obiad. Z lokaju poszłam do sklepu kupić sobie picie. Po tym wszystkim zaczełam zmierzać w stronę plaży, gdzie ma odbywać się koncert. Założyłam na swe uszy słuchawki, włączyłam byle jaką muzyke po czym poszłam w stronę piaskownicy (plaża). Wiatr muskał moją skórę, chwilo trwaj. Tak szłam tylko chwile, bo nie zauważyłam, że za chwile styknę się z asfaltem. I tak właśnie się stało. Zrobiłam dupen klapen. I co teraz? Otworzyłam oczy i ujrzałam wysokiego blondyna. Chwila! Stop! Czy to nie jest Rik? Ten, w którym kochałam się w liceum. Nie, to nie może być prawda. Nie!
- Nic ci się nie stało? - zapytał się z troską... To Riker. Nieeeee! To nie on, to sen. Nie to nie sen. Kurwa!!
- Nie. - odpowiedziałam oschle i spojrzałam mu w twarz. To On. Blondyn z brązowymi oczami, pieknymi ustami... Vanka! Ogar!
- Chyba skąś cię znam. - oznajmił.
- Nie. Ja pana nie poznaje. Jakby pan mógł puścić moją ręke. - odpowiedziałam z przeczuciem, że mnie rozpozna. Ten puścił moją dłoń.
- Vanessa? - zapytał się nie pewnie. O fuck! Ja pierdole! Dlaczego ja?!
- Nie. Z kimś mnie pomiliłeś. - odpowiedziałam po czym odeszłam.
- To napewno ty...
Tyle jeszcze usłyszałam przed założeniem słuchawek. Szłam pędem na plaże. Dotarłam tam o 17:48. Zdjełam poprawiać humoru i schowałam do torebki. Bilrt trzymałam już w ręce. Wreście nadeszła moja kolej. Dowiedziałam się, że ja mam specjalne miejsce. What?! Przecież ja mam najzwyklejszy bilet na świecie, ale cóż. Będe bliżej mojego ulubionego zespołu...

Wybiła 18:00. Na scene weszło 4 chłopaków i jedna dziewczyna. Eee... Tam jest On. Nie! Dlaczego kurwa ja?
- Witamy Los Angeles! - krzyknął brunet (Rocky)
Ja miałam ochote wyjśc z tego "burdelu", ale nie miałam jak. Ja pierdole? Mam ich plakaty i nieskapnełam się, że ten debil jest w tym zespole. Moje życie jest do dupy. Może wróćmy do koncertu. Wszyscy zebrani zaczeli piszczeć, a ja stałąm naburmuszona. Koncert zaczął się piosenkę "Loud" po tej zaspiewali "I want you bad". Przez tą całą piosenkę Lynch (Rik) paczał się na mnie. Czy ja mam coś na twarzy? A potej piosence zaśpiewali jeszcze siedem innych piosenek. Miałam dość, chciałam wyjść. Ale...
- Teraz zaśpiewam piosenkę dla pewnej dziewczyny. Dokuczałem jej w liceum, kiedy ona cierpiała. Wtedy nie wiedziałem, że się w tobie zakochałem. A teraz jestem z tego dumny. Kocham cię nad życie i nie wiem ile musiałbym walczyc, ile bym się nacierpiał i tak bym znalazł Ciebie. Ta piosenka jest dla sławnej aktorki, silnej dziewczyny, tej co straciła rodzine. Vanesso to dla ciebie. - zakończył swój monolog po czym wział swą gitare i zaczął grać:

Last summer we met
We started as friends
I can't tell you how it all happened

Then autumn it came
We were never the same
Those nights everything felt like magic

And I wonder if you miss me too
If you don't here's the one thing
That I wish you knew

I think about you
Every morning when I open my eyes
I think about you
Every evening when I turn off the lights
I think about you
Every moment every day of my life
You're on my mind all the time, it's true

I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you

Would you know what to say
If I saw you today
Would you let it all crumble to pieces
'Cause I know that I should
Forget you if I could
I can yet there's so many reasons

I think about you
Every morning when I open my eyes
I think about you
Every evening when I turn out the lights
I think about you
Every moment every day of my life
You're on my mind all the time, it's true

I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you

How long till I stop pretending
What we have is never ending
Oh ohh
If all we are is just a moment
Don't forget me 'cause I won't and
I can't help myself

I think about you ooohh
I think about you ooohh

I think about you
Every morning when I open my eyes
I think about you
Every evening when I turn out the lights
I think about you
Every moment every day of my life
You're on my mind all the time, it's true

I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you



Zaczeły lecieć mi łzy. Nie ze smutku, ze szczęścia.
- Te piosenke napisałem dla ciebie 3 lata temu. - oznajmił.
Byłam w szoku. Stałam nie ruchomo. Powróciły te chwile do mnie, te złe chwile w głównej roli z nim. Ale co jeśli mnie naprawdę kocha. Nie myśl o przeszłości, żyj teraźniejszością.
On tu idzie. Mój ukochany. Nie wiem co on ma na mysli, nie wiem.
- Rik... - zaczełam, ten mi przerwał.
- Nie mów nic. Tak wiem zraniłem cię, tak wiem nie nawidzisz mnie, ale mam to jedno pytanie. - oznajmił.
- Jakie? - zapytałam się.
- Vanesso czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłpakiem świata i zostaniesz moją dziewczyną? - odpowiedział pytaniem . Oczywiście, że tak.
- Tak. - odpowiedziałam.
Po czym Rik zblizył się do mnie i pocałował. Pragnałam tego, pragnełam jego...
************************************************************************************
Next jutro
Niepozorna

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 6

Więc gdy Laura i Ross oglądali uważnie film, starsi postanowili, że pójdą do pokoju na górze pograć w coś.
- Chodźmy do mnie do pokoju, bo u chłopaków jest pewnie, straaaaszny bajzel i pewnie nawet nie ma gdzie siąść- zaproponowała blondynka i cała grupa ją poparła.
-To..... W co gramy?
- Droga Van trochę wyobraźni. W co dorośli i odpowiedzialni ludzie mogą grać na kulturalnym spotkaniu?
-Emm... Niech pomyśle..... Nie nie powiem tego, bo jeszcze wam pomysł, podsunę...... Dobra oświeć mnie Einsteinie
- Dziękuje Vanesso, ale wystarczyło wielmożny Rikerze. Więc może by tak zagrać: ·* siedem minut w niebie odpada, bo większość tu to rodzina, butelka strasznieeeeeeeeee oklepane i nudne, a jeszcze nie chce ryzykować, że któryś z tych dwóch oszołomów, brunetów wpadnie na głupi pomysł i któraś z was ucierpi...
- Czekaj, dlaczego któraś z nas, a nie my wszyscy?
- Bo moja droga Vanesso istnieje takie coś jak kodeks mężczyzn i według niego panują zasady w męskim święcie dotyczące różnych spraw.
- Na przykład, jakich? Jakie są kategorie?
- Dajmy, że dwóm chłopakom podoba się jedna dziewczyna to ten który dłużej ją zna lub pierwszy ją zobaczył ma do niej pierwszeństwo...
- Dalej proszę.....
- Pomagamy zdobyć sobie nawzajem dziewczyny, jeśli dana płeć piękna nam się nie podoba w tym przypadku, osobie
- Coś jeszcze?
- Tak nawzajem się wspieramy i gdy mamy wybrać płeć męską i płeć piękną i jeśli ta pierwsza nie krzywdzi tej drugiej to mamy obowiązek pomóc mężczyźnie, a nie kobiecie.
- Aha to tak jak u nas z kodeksem kobiet tylko my mamy więcej unowocześnień i doskonalszy plan no nie Rydel?
- Tak Vanuszka dajmy, jeśli Ratfild nie przestanie się zaraz na mnie gapić to mam prawo go uderzyć, a Van może mi pomóc i zająć się wami gdybyście próbowali mnie powstrzymać.
- Ej ja się wcale nie gapie...
- Już nie żyjesz Ratffi nie wolno się gapić na moją malutką Rydel!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cały czerwony z wściekłości Riker rzucił się na Ratffiego, który chciał się wytłumaczyć Rydel ze swojego postępowania. Reszta widząc to podzieliła się na Rocky’ego, który się z tego śmiał, Rydel, która próbowała uratować Ratfild, oraz Van próbującą zatrzymać Rikera.
****W tym samym czasie w salonie****
Ross i Laura oglądali uważnie film w pewnym momencie równo sięgnęli po popcorn, ale żadne z nich nie poczuło nic pod rekom więc zaczęli ,,szukać'' po misce w pewnym momencie poczuli ,,coś'', ale to nie była kukurydza tylko czyjaś dłoń. Oboje oderwali wzrok od telewizora i spojrzeli na swoje górne kończyny następnie na samych siebie. W tym samym momencie na filmie zaczął lecieć moment, w którym dziewczyna całuje truposza. Ross i Laura widząc to kątem oka uśmiechnęli się do siebie i zaczęli się powoli do siebie zbliżać. Gdy miało już prawie dojść do pocałunku telewizor się wyłączył, a w całym domu zgasły światła. Po paru sekundach przed domem Lynchów i Marano, oraz Ellingtona uderzył piorun i było słychać starsssssznie głośny huk. Lau ze strachu wskoczyła na Rossa, który spadł z kanapy. W tym samym czasie z góry, gdzie znajdowali się starsi było słychać straszny pisk. Po paru ułamkach sekundy dało się słyszeć jak trzy pary nóg zbiegają z góry. Możecie się pytać dlaczego tylko 3 osoby zbiegały, a nie pięć? Tak właściwie uciekało 5 osób, ale dwie( Van i Rydel) były niesione przez chłopców (Rikera i Ella). Gdy wszyscy znaleźli się na dole spotkali swoje młodsze rodzeństwo w dwuznacznej sytuacji, ponieważ po wielu przeturlaniach Ross leżał na młodszej Marano....
- Ej blondi złaź z mojej siostry!!!!!
- Mówi ta co dosiada mojego starszego klona!!!!
- Ross jak ty się od nosisz do Van to moja koleżanka i siostra twojej przyszłej żony!
- ŻE CO ?!!?!?!?!?!?!/1/?Q@?!?!?!?!?- krzyknęli w tym samym czasie Ross i Lau
- Pozwól, że ja będę mówi. Ok Lau?
- Jasne udzielam ci głosu.
-Dziękuje, więc... na czym ja to?..... a tak. ŻE CO?!?!?!?!?!?!?!??!!?!? My nawet nie jesteśmy razem !!!!
- Braciszku i tak wiemy, że kiedyś to nastąpi wy jesteście dla siebie stworzeni
- Riker, bo zaraz to się źle dla ciebie skończy
- Ciekawe jak mi coś zrobisz skoro jesteś SKUTY z Lau kajdankami ?
- Jak się dziś nie zemszczę to jutro, pojutrze.....a właśnie dlaczego Ryd siedzi na plecach Ella?
- ŻE CO?!?!?!?!?!?Ty łajdaku jeszcze ci mało?!?!?!?!?!?!?!?!?! Chcesz jeszcze bardziej oberwać?!!?!??!?!??!?!?!?!!? Jasne nie ma sprawy jak z tobą skończę to wylądujesz na ostrym dyżurze i oduczysz się pchać z łapskami do mojej małej siostrzyczki
- Riker nie jestem taka mała. Między nami jest tylko DWA lata różnicy!!!!! Umiem sobie dać sama radę !!!!
- Wiem, ale zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją małą siostrzyczką, a teraz.....ZŁAŹ Z NIEGO!!!!!!
- A jak nie to co?!?!??!?!?!
- Ryd proszę nie denerwuj mnie!!!
- Tak i to bardzo!!!
- To co byś zrobił kochany bracie gdybym go teraz pocałowała?
- Lepiej rób tego i na pewno nie chcesz wiedzieć co by się w tedy stało!!!!
- A ja może zaryzykuje!!!!
- Dobrze ci radzę nie rób tego!
W tym momencie Ryd nachyliła się i szepnęła na ucho Ratfiemu by ten gdy go pocałuje uciekał razem z nią do jej pokoju i gdy tam wpadną odrazy zamknął drzwi na klucz. On nie mając wyjścia zgodził się. Choć tak naprawdę w głębi duszy bardzo się cieszył, że pocałuje go Rydel Mary Lynch z własnej woli. Tak jak kazała mu blondynka zaraz po tym jak pocałowała chłopaka on szybko wbiegł na górę do pokoju jedynej z kobiet rodziny Lynch i zamknął szybko drzwi na klucz. Ledwo przekręcił klucz, a usłyszał wielki huk w drzwi i krzyk Rikera:
- Ell jak chcesz żyć to otwórz te drzwi
- NIE!!!!!- krzyknęli razem ,,uciekinierowi''
-UGH!!!!! To chociaż Ryd przebież się w inną piżamkę. Tą którą dostałaś od babci na urodziny!!!
- Co w tą flanelową. Nie będę spać w flaneli w lato gdy na dworze jest w nocy 28*C!!!
- Obiecuje, że jak z tam tond wyjdziecie to zabije Ella!!
- Ej!!!!! Czemu mnie to przecież ona mnie całowała!!!
- Dzięki Ell!!! Wiesz!!! Zamiast mnie bronić przed bratem to ty winę zrzucasz na mnie?!?!?!?
- Nie oto chodzi Ryd. Bo on cię nie skrzywdzi, a mnie po ćwiartuje na miejscu....
- Ma racje siostrzyczko !!!!
- Dobra Riker nie masz na co liczyć możesz iść spać tak jak my i tak dziś nie otworzymy drzwi!!!
-Ryd gdzie będę spał?
- Eeee... zaczekaj....hm... kanapy dodatkowej czy łóżka nie mam......na podłodze spać nie będziesz.....materacu też nie mam......jeśli nie będziesz się bardzo rozpychać w nocy możesz spać ze mną na łóżku i tak mam duże. Jeśli oczywiście chcesz i nie będzie ci to przeszkadzać.
- Nie no spoko. Mi to nawet pasuje.
- Tak?
- Tak
- A dlaczego?
-Bo...ja....eee......
 ****************************************************************************************
Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Piszcie w komach i zgadujcie co będzie w nexcie...
Następny rozdział w krótce, już dziś wyśle Martynie. Zwycięskie opowiadanie, które zajęło drugie miejsce ukarze się jutro. Next ostaram się na poniedziałek.

czwartek, 12 czerwca 2014

Pierwsze miejsce

Dziś publikuje opowiadanie, które zajęło pierwsze miejsce w moim konkursie. Napisała je Wiktoria Rock, która prowadzi bloga rock-marano-and-lynch.blogspot.com (którego serdecznie polecam, UBÓSTWIAM GO i czekam na nexta na nim).


Nasza historia zaczyna się dawno, dawno temu, w czasach średniowiecza, za siedmioma górami, za siedmioma morzami i rzekami, w pięknym królestwie żył król i królowa. Stormie i Mark - królewska para władali królestwem mądrze i dbali o potrzeby poddanych. Po pięciu latach szczęśliwego panowania królowa zaszła w ciążę i po dziewięciu miesiącach w królestwie pojawił się mały książę Ross. Dorastał i mężniał pod okiem najlepszych nauczycieli, strzelców i "trenerów". W wieku osiemnastu lat był już dobrze zbudowanym, młodym królewiczem o blond włosach. Wszystkie damy wzdychały do niego, ale on nie zwracał na nie uwagi...Wierzył w prawdziwą pierwszą miłość.... Taką do końca życia. Co prawda nie zwracał na żadną z dam uwagi, lecz strasznie lubił denerwować jedną z nich... Córkę najlepszego rycerza w królestwie - Laurę. Nie wiadomo czemu oboje kochali się wzajemnie denerwować. Laura podniszczała królewiczowi siodła, przez co on podczas wielu z przejażdżek spadał z konia, On wrzucał ją do błota...I wiele można by jeszcze tego wymieniać... Po prostu kochali sobie dokuczać. Król i królowa nieraz próbowali temu zaradzić...Tym bardziej, że w nagrodę dla ojca Laury za wygraną wojnę chcieli uczynić jego córkę następczynią tronu, więc żoną królewicza Rossa... No cóż planowali to zrobić... Przejdźmy dalej... Wszystko było już zaplanowane, ale jeszcze przyszła para młoda nie wiedziała co dzieje się za ich plecami...Nadal sobie dokuczali... Aż nadszedł dzień przed ślubem. Ross i Laura zostali wezwani do sali tronowej. Spotkali się przed drzwiami, a Ross chociaż z niewiadomych przyczyn nie przepadał za Laurą, lecz był dżentelmenem, więc otworzył je i wpuścił Lau pierwszą. Potem sam wszedł. Okazało się, że w środku czekali już na nich ich rodzice. Laura ukłoniła się przed władcami i stanęła, a Ross skinął głową i stanął obok niej. Królowa Stormie przemówiła
-Przywołaliśmy was tu, by poinformować was o czymś
-Kontynuuj matko
-Więc jutro odbędzie się wesele... - zaczęła, lecz bojąc się ich reakcji przerwała
-Czyje, królowo? - spytała Laura
-Wasze - wtrącił król
-Że co?! - wybuchnął Ross
-Przepraszam wasza wysokość... Oczywiście to wielki zaszczyt...Ale ja nie wyjdę za NIEGO
-Nie masz wyboru - odpowiedział jej ojciec
-Ale...
-Nie bój się dziecko - powiedziała czuło Stormie - Ja też nie chciałam wychodzić za mąż...A byłam w podobnej sytuacji do ciebie...Ale po pewnym czasie pokochałam Marka
-Nie wiedziałem, że tego nie chciałaś...
-Ale to było dawno
-Matko...My się nie lubimy
-To się polubicie - oznajmił król tonem nie znoszącym sprzeciwu, złapał swoją małżonkę za dłoń i wyszedł, a za nimi podążył ojciec Laury. Zostawili ich samych...Zszokowanych....Nie mogących wydusić z siebie nawet jednego słowa.
-My mamy - zaczęła brunetka
-Zostać małżeństwem - dokończył Ross
-Pocałujcie się...Tak na próbę - zaśmiała się królowa, która podglądała przyszłe małżeństwo
-Ale...
-Na dalej!
-Ale...
-No jutro i tak będziecie musieli to zrobić, a jak dostaniecie szoku przed ołtarzem? Co ja wtedy pocznę? - śmiała się
-Dobra...Miejmy to za sobą - powiedzieli wspólnie
Zaczęli się do siebie przybliżać...On zatonął w jej brązowych oczach, a ona w jego czekoladowych tęczówkach... On zauważył jej urodę, a ona to jaki był przystojny...Już im tak bardzo nie przeszkadzała wizja pocałunku...Zaczęli nawet tego pragnąć...Wiem, wiem może to dziwnie brzmieć, ale to prawda.. Dwójka "nienawidzących" się ludzi nagle ma się pocałować i okazuje się, że ta ich "nienawiść" tak naprawdę nie jest nienawiścią, lecz bardzo głęboko skrywanym uczuciem... zwanym miłością. Zbliżali się do siebie i byli już bardzo blisko...Napięcie rosło tak samo jak ich pożądanie... I stało się - pocałowali się. Było to dla nich tak magiczne, niezwykłe i DZIWNE, że nie mogli przestać. Sami byli bardzo zdziwieni tym... A co na to królowa oglądająca to? No cóż... Ona nie była ani odrobinę zdziwiona, gdyż bardzo podobną miała historię ona i król...Można by nawet rzec, że identyczną. Ale wracając... Nasza dwójeczka gołąbeczków już dawno przestała całować się delikatnie, a bardziej pogłębiali pocałunki.
-No, no...Ale z nocą poślubną to zaczekajcie do jutra - na te słowa wychodzące z ust królowej Stormie Ross i Laura oderwali się od siebie.
Królowa zaśmiała się jeszcze, ale po chwili zaprzestała podglądać przyszłych młodych i poszła do swej komnaty. Ross i Laura spłonęli rumieńcem. Ross od razu zrozumiał co czuje i czemu się tak zachowywał - Po prostu tak bardzo pragnął i marzył o prawdziwej i wiecznej miłości, że nie zauważył gdy ta się zjawiła, a ona zajmowała mu więcej myśli niż marzenia o miłości, więc starał się ją ignorować. A ona... Ona miała dokładnie tak samo... No cóż...Lecz on zrozumiał to już podczas pocałunku, a ona dopiero po wypowiedzianych przez Rossa słowach:
-Laura...Ja..znaczy się...wydaję mi się....kocham cię Lauro - wyjąkał królewicz, a brunetka poczuła miłe uczucie w sercu i miała ochotę skakać ze szczęścia, Wtedy zrozumiała co czuje...
-Ja także cię kocham - wyszeptała
-Naprawdę? - ona nieśmiało pokiwała głową - To świetnie! - książę podniósł ją i zaczął się z nią kręcić
Po chwili postawił ją na ziemi.
-A więc...Wiem, że i tak jutro będziemy małżeństwem i razem będziemy rządzić królestwem, ale... - uklęknął - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Tak bez nieporozumień? 
-Hmmm... - udała zamyślenie - Z przyjemnością! - pisnęła i rzuciła się w ramiona narzeczonego
Pocałowali się delikatnie i wyszli na krótki spacer. Pewnie liczycie teraz na happy-end? Nic podobnego niestety się nie stało. Co prawda mamy już zakochaną i szczęśliwą parę, ale jest ktoś jeszcze... Zazdrosny kuzyn królewicza... Victor... Zazdrościł mu tak pięknej narzeczonej, tronu i tak wielkiego królestwa oraz wojska... Podsłuchiwał rozmowę od wejścia Rossa i Laury do sali tronowej aż do ich wyjścia na spacer. Obmyślił plan... Następny dzień, panna młoda jest już w sukni ślubnej i jedzie karocą do katedry, a pan młody niecierpliwie czeka na wybrankę swego serca już przed ołtarzem. Ubrany elegancko z szablą u boku. Brunetka stawia pierwsze kroki idąc ku blondynowi aż nagle do kościoła wbiega ON z chytrym uśmieszkiem i mieczem wyjętym z pochwy, śmiejąc się podbiega do niedoszłej panny młodej i wbija jej ostrze prosto w serce. ON - Victor, czemu to zrobił? Tylko zazdrość! A wydawać by się mogło, że on chciał tronu zamiast swego kuzyna... Nie zdawał sobie sprawy, że wbił ostrze w serce nie tylko Laurze, ale także Rossowi. Blondyn widząc opadające ciało swej ukochanej złapał ją i uchronił przed spotkaniem z podłożem. Wystarczyła sekunda, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Ona resztkami sił jakie jej zostały głaskała go po policzku mówiła- kocham cię. Ostatnie co powiedziała to "Nie płacz będę na ciebie czekała" ucałowała go delikatnie i .... odeszła. Nie myślcie, że Victor został bezkarny... Zaraz po wbiciu miecza w serce Lau jej ojciec obciął mu rękę, którą dokonał zbrodni i tak jak ON jego córce tak samo on jemu wbił miecz w serce. Ross widząc ostatnie spojrzenie Laury zaniemówił...Wyciągnął tylko swój miecz nie zastanawiając się ani chwili dłużej pozbawił siebie życia, by tylko być razem z ukochaną......
To jeszcze nie koniec tej historii... Co kilkadziesiąt lub kilkaset lat ta historia znów się powtarza, nienawidzą się, potem kochają i któreś z nich ginie, a druga osoba nie mogąc bez niej żyć sama odbiera sobie życie. Oczywiście nie zawsze zostają zamordowani, czy zmuszeni do pocałunku...Całują się przypadkowo, chorują. W naszych czasach ta historia też się powtarza... Tylko teraz nasi bohaterowie nie są jedynakami, tylko mają rodzeństwo i prawdziwych przyjaciół , a ta historia może w końcu zakończyć się happy-endem...
Sławny zespół R5 mający pięciu członków i menadżera. Piątka rodzeństwa i przyjaciel - Riker Lynch, Rydel Lynch, Ellington Ratliff, Rocky Lynch, Ross Lynch i menadżer - Ryland Lynch. Jak zauważyliście mamy naszego Rossa - księcia o blond włosach. A gdzie podziewa się jego królewna z bajki? To jego znajoma z planu serialu w którym gra "Austin & Ally" - Laura Marano, ma starszą siostrę - Vanessę Marano, która jest w wieku Rikera, czyli najstarszego brata Rossa. A przyjaciele przyszłej "królewskiej pary" ? To Raini Rodriquez i Calum Worthy - znają się z planu serialu, tak samo jak Ross i Laura. Oczywiście wszyscy się przyjaźnią, tylko jedna dwójka stanowi wyjątek. Tak! Dobrze myślicie ten wyjątek to nasza kochana Raura, czyli Ross i Lau. "Nienawidzą się". Niestety (lub stety) przed kamerami i przy reporterach muszą udawać przyjaciół. Co wychodziło im całkiem naturalnie... Dzisiaj znów muszą się spotkać na planie, a potem jeszcze po pracy, bo ich rodzeństwo i przyjaciele zawsze po skończeniu ich pracy organizują grupowe spotkania lub wyjścia gdzieś...Na przykład do kina. Oczywiście robią to tylko po to by ich pogodzić, bo nie lubią wysłuchiwać ich kłótni lub oglądać ich pułapek. Ale trzeba przyznać, że niektóre były zabawne, np: jak Laura oblała Rossa wodą chlorowaną, a ten potem miał zielone włosy, albo jak Ross podrzucił Laurze pająka pod bluzkę... A tak właściwie to nikt nie wie czemu oni się nie lubią...Właściwie nawet ONI nie wiedzą. Ale wracając do dzisiejszego dnia... Laura została obudzona przez siostrę, ubrała się i zeszła na dół do kuchnie. Tam zastała już swoją siostrę i matkę siedzące przy kuchennym blacie, które oglądały jak ojciec Laury stara się zrobić naleśniki. Brunetka widząc nieporadnego ojca zaśmiała się cicho i usiadła obok Vanessy i swojej mamy. 
-O Córcia! - matka zauważyła Laurę - Tak szybko się ubrałaś?
-Zwykle zajmuje ci to przynajmniej pół godziny - dodała jej siostra śmiejąc się
-Hahaha - Laura zaśmiała się sarkastycznie - Bardzo śmieszne, lepiej zajmijcie się tatą - brunetka wskazała na mężczyznę, który robiąc naleśniki przez przypadek rzucił jednym w sufit, a ten przylepił się do niego. 
-Ja sobie zrobię kanapki - dodała i wzięła się do roboty. Zrobiła sobie pyszne kanapki z nutellą i herbatę. Nałożyła to na talerz i poszła z posiłkiem do salonu. Włączyła telewizor i zaczęła oglądać jakiś film. Zjadła śniadanie i jeszcze bardziej wciągnęła ją komedia romantyczna. Była tak zajęta oglądaniem, że nawet nie zauważyła że przyszli goście. A przyszły po nią Raini i Rydel. Rydel-chociaż była siostrą Rossa to przyjaźniła się z Laurą i to ona najbardziej chciała by się pogodzili. Dziewczyny weszły do salonu i widząc zahipnotyzowaną ekranem telewizora przyjaciółkę... Z rozbiegu wskoczyły na sofę na której siedziała brunetka i krzyknęły "na bombę!" . Tak wystraszyły biedną Laurę, że dziewczyna z piskiem spadła z kanapy. Dziewczyny w śmiech i nawet nie spodziewały się zemsty Laury. Młoda pędem ruszyła do kuchni i wyjęła z lodówki lodowatą wodę. Nalała jej do wiaderka i pobiegła do dziewczyn. Jej przyjaciółki nie spodziewając się ataku nadal się chichrały. Brązowooka policzyła do trzech i wylała na nie całą zawartość wiaderka. Blondynka i czarnowłosa od razu pisnęły i posłały Lau zabójcze spojrzenia. 
-Trzeba było mnie nie straszyć - dziewczyna wzruszyła ramionami
Jej przyjaciółki nadal wysyłały jej zabójcze i groźne spojrzenia, a po chwili wykrzyknęły w jej stronę
-Kiedyś zginiesz! - brunetka udała, że się boi i niby pisnęła ze strachu.
Jednak jej rodzice uznali to za jakiś sygnał alarmowy i po sekundzie pojawili się w pokoju z gaśnicami, a siostra Lau z parasolką, która chyba pomyliła się jej ze strzelbą. Nastolatki widząc to roześmiały się głośno, a państwo Marano pokręcili głowami z dezaprobatą.
-Znowu? - zaczęli - Co tydzień powtarza się to samo zdarzenie i co tydzień przyprawiacie nas o zawał.
No tak... Serial jest kręcony co sobotę i wtedy dziewczyny przychodzą po Laurę i zawsze słychać jest piski. 
-Mamusiu... Powinnaś się już przyzwyczaić - powiedziała uroczo Laura - A ty Vanessa... Czemu jako broń używasz parasolki?
-Bo...Bo....Bo ona zawsze jest pod ręką - oburzona starszyzna opuściła pomieszczenie i zostawiła przyjaciółki same. A te z przyjemnością oddały się śmiechom i żartom. Gdy już nawet popłakały się ze śmiechu postanowiły iść już na plan. Wstały i skierowały się do wyjścia wołając jeszcze Nesse by szła z nimi. Czarnowłosa zbiegła szybko po schodach i czwórką wyszły. Szły wolno gadając o wszystkim i o niczym, czyli jak zwykle. Powoli zbliżyły się do budynku, w którym pracuje Lau i Raini oraz Calum i Ross. Weszły i każda poszła w swoją stronę. Raini do swojej garderoby, Lau i Vanessa do garderoby brunetki, a Rydel skierowała się garderoby młodszego brata. Już przed drzwiami słyszała krzyki, śmiechy i wrzaski. "Jak zwykle" - pomyślała. Pewnie Riker prosił Rossa by w końcu był miły dla Laury. Oczywiście Vanessa, gdy tylko weszła z siostrą do jej garderoby także zaczęła rozmawiać o tym by w końcu była miła dla Rossa, bo w domu nie chciała drążyć tego tematu gdyż rodzice od razu się wtrącali. Zawsze to kończyło się małą awanturą, po której znów się godzili. Blondynka weszła i zobaczyła swoich braci i Ella. Riker jak zawsze próbował na spokojnie wytłumaczyć Rossowi, że nie można się tak zachowywać i w końcu będzie musiał się z nią pogodzić, a on reagował na to krzycząc. Rocky i Ellington wydurniali się, a RyRy śmiał się z ich głupoty.
-Dosyć! - wrzasnął nagle Ross - Mam dość... Kiedy wreszcie do was dotrze, że my się nie lubimy?!
-A wyjaśnisz mi czemu się nie lubicie? - siostra zadała mu pytanie, które go zszokowało... Przecież on sam nie wie czemu jej nie lubi... A nikt nie zaczął pierwszy....
-No...no....no nie wiem....
-Więc dopóki nie wyjaśnicie nam czemu się nie lubicie to to do nas nie dotrze! - powiedziała pewnie Rydel
-Dajcie mi wszyscy spokój - odpowiedział spokojniej blondyn i wyszedł na korytarz biorąc pod rękę swój dziennik (pamiętnik). Usiadł na parapecie, który znajdował się na końcu korytarza. Otworzył dziennik i zaczął pisać swoje przemyślenia i uczucia. Zastanawiacie się może co najczęściej pisał w pamiętniku?...Jeśli tak to wam opowiem...Jako, że był on następnym królewiczem tak samo jak on marzył o prawdziwej miłości...Pisał więc w zeszycie wszystkie rzeczy z nią związane...Miał tam już nawet zaplanowaną pierwszą randkę...Jak się oświadczy... Jak się właściwie poznają...Nawet ślub miał zaplanowany... Ona będzie w pięknej długiej białej sukni, on w eleganckim garniturze, druhny w czerwonych sukniach, a drużbowie z neonowymi chustkami i muchami... Wydawać by się mogło, że chłopak wierzący i marzący o prawdziwej miłości w naszych czasach nie istnieje, ale to nie prawda... Żyje jeszcze wiele romantycznych mężczyzn i chłopaków. Ross pisał w tym dzienniku wiele romantycznych rzeczy, które będzie robił ze swoją wielką miłością. Oczywiście starał się by ten zeszyt nie wpadł w niepowołane ręce, czyli w ręce jego braci lub....Laury. Dzisiaj chciał opisać swoją wybrankę...Jak będzie wyglądać jego idealna miłość... Opisał ją jako brunetkę, szczupłą brunetkę o brązowych oczach, trochę niższą od niego... Która będzie uroczo marszczyć nosek, gdy się zdenerwuje...Przypomniał sobie jak Laura tak robiła gdy się drażnili i zaśmiał się na samo wspomnienie o tym... Te wspomnienia nie drażniły go chociaż powinny, bo w końcu się "nienawidzili" a on tylko uśmiechał się myśląc o wspólnych rzeczach jakie przeżył z brunetką. A co ona robiła w czasie w którym on siedział wtedy na parapecie?... Siedziała także na parapecie, ale na tym który znajdował się na drugim końcu korytarza... Niby oni są swoimi przeciwieństwami...A marzą o tym samym...O prawdziwej i nieskończonej miłości.... Ona także ma swój pamiętnik i to właśnie z nim siedziała na parapecie. Pisała w nim to samo co Ross... Tak samo wyobrażali sobie swój ślub i zaręczyny... Dziwne, co nie? Dziwne, ale prawdziwe.... Opisywała dziś także swego ukochanego...Chciałaby żeby jej chłopak był wyższym od niej blondynem o czekoladowych tęczówkach, umięśnionym, który będzie się śmiał ze swoich wpadek... On przypomniał sobie o tym jak słodko marszczyła nosek, a ona o tym jak Ross potknął się na mydle podstawionym przez jego braci i jak się potem śmiał sam z siebie... Uśmiechnęła się wspominając dalej ich wspólne chwilę, w których zawsze były jakieś kłótnie...Potem zostali zawołani na plan i nagrywali kolejny odcinek, a ich rodzeństwo przyglądało się ich pracy, rozmyślając przy tym jak ich pogodzić...Była scena z przytuleniem się...Pewnie pomyślicie, że tego nie lubili? Jeśli tak-to bardzo się pomylicie, bo oni chociaż powtarzali że się nienawidzą to kochali się przytulać...Ona, bo słyszała bicie jego serca i czuła się bezpiecznie w jego silnych ramionach, a on wiedział, że ona jest bezpieczna i czuł jej miękkie włosy...Kochał go gdy te delikatnie łaskotały go po rękach lub szyi... Zawsze niechętnie się od siebie odrywali... Ta scena zakończyła odcinek, a także dzisiejszą pracę. Każdy poszedł się przebrać. Vanessa i rodzeństwo Rossa oraz Ratliff czekali na nich przed studiem. Po parunastu minutach czwórka aktorów doszła do przyjaciół i poszli się przejść. 
-Nessa - jęknęła Laura - Głowa mnie boli....słabo mi 
-Laura nie udawaj, bo ci nie uwierzę - czarnowłosa nawet nie spojrzała na siostrę, bo jej nie wierzyła. W sumie nie ma co się dziwić... Ross i Laura co tydzień symulują, by nie iść wspólnie gdzieś. Ale teraz Laura nie udawała...
-Ness...Ona chyba nie udaje....Zobacz jaka jest blada - nawet Ross się wystraszył... Brunetka była blada jak trup
-O matko...Riker weź ją pod rękę i pójdziemy coś zjeść... W końcu nie zjadłaś porządnego śniadania - zwróciła się do siostry lekko wystraszona. Każdy był lekko przerażony... Delly kazała Rossowi podać Lau wodę, bo on był bliżej niej. Blondyn spełnił prośbę siostry, brunetka napiła się i odrobinę jej przeszło. Potem poszli na pizzę i dopiero wtedy Laura można powiedzieć, że całkowicie wróciła do formy. Po skończonym posiłku postanowili całą paczką iść do domu Lynchów. Gadali śmiali się, ale było coś co zdziwiło każdego....Ross i Laura w ogóle sobie nie dogryzali i nie kłócili się ani nie wyzywali... Laura nie miała siły nawet na to, a Ross był tak przerażony wcześniejszym stanem brunetki, że nie mógł się wysłowić. Później im przeszło i jeszcze przed wejściem do domu kłócili się. A ich rodzeństwo wolało już żeby się nie odzywali. Weszli do posiadłości i po przywitaniu się z państwem Lynch skierowali się do salonu. Tam każdy usiadł i zaczęli rozmowę... Raura oczywiście znów się kłóciła... Rydel nie mogąc wytrzymać tej atmosfery zrobionej przez nich poszła poradzić się mamy co ma zrobić... Ta poleciła jej by zagrali w butelkę...Taką w której dobiorą się w pary i żeby gdy wypadnie na Raurę za karę musieli się pocałować. Ryd z przyjemnością przystała na tę propozycję i już po chwili wróciła do salonu z butelką. Niestety już przed wejściem do pomieszczenia nadal było słychać wrzaski Rossa i Laury. Stanęła na środku dywanu i oznajmiła
-Gramy w butelkę! - zaczęła - Macie dobrać się w pary - znacząco kiwnęła głową na Ross i Lau, i każdy od razu widział, że oni mają być w jednej parze - Tylko na wyzwania!
Ona dobrała sie z Ratliffem, Riker był z Vanessą, Raini z Calumem, a Ryland z Rockim. Więc pozostały blondyn i brunetka musieli być razem
-Ej! - zawyli wspólnie - To nie fair! 
-A ja mam to gdzieś - syknęła Rydel, czym wystraszyła tą dwójkę i dali sobie spokój.
Pierwsza zakręciła para Rydellington i wypadło na Rikessę, dostali oni za zadanie podać najlepsze swoje wspólne wspomnienie...Podali to gdy się poznali... Riker został oblany kawą, a Nessa zimną wodą, oczywiście przez przypadek. Rikessa zakręciła i wypadło na Caini, którzy dostali za zadanie objąć się i siedzieć w takiej pozycji aż do końca gry. Teraz kręciła Caini i wreszcie wypadło na Raurę! 
-Hmmm...- Caini udali zamyślenie, ale wiedzieli co robić... W końcu oni sami już planowali jakiś czas by to zrobić. - Pocałujcie się
-W życiu! - wzdrygnęli się oboje
-To za karę...Za to że musimy wysłuchiwać ciągle waszych kłótni...Macie się w tej chwili pocałować - powiedziała Rydel tonem nie znoszącym sprzeciwu. - JUŻ - podkreśliła 
-Ale
-W tej chwili
-Dobra - mruknęli 
Zaczęli się zbliżać... Pamiętacie pocałunek Damy Laury i Królewicza Rossa? Jeśli tak to ten pocałunek był taki sam... Wszyscy byli zaskoczeni...No może oprócz jednej osoby...Ale nie była to ani matka Rossa ani też Rydel...Był to Rocky... Po prostu czytał ich pamiętniki i wiedział o tym, że oni się kochają ale o tym nie wiedzą i głęboko ukrywają to uczucie. Zabrakło im tchu i oderwali się od siebie.
-Wow - wyszeptali
-No wow! - krzyknęła jeszcze bardziej zaskoczona Delly. Wydawać by się mogło że jej, Vanessie i Rikerowi oczy z orbit wyjdą. Ratliff, Calum i Ryland już dawno zemdleli z szoku. A Raini nie mogła się wysłowić. Zadziwiające jest to, że Rocky o wszystkim wiedział, a nie powiedział reszcie... Ale on po prostu chciał by oni sami się dobrali, co nie znaczy że nie próbował wykombinować czegoś żeby ich pogodzić.
-No Ross powiedz jej jakie chcesz zaręczyny...wesele.....Albo ty Lau... - wtrącił Rocky
-Co? - dwójka spojrzała się na niego nie rozumiejąc
-Kochacie się... Lau ja czytałem twój pamiętnik... I twój Ross także... Przecież dzisiaj opisywaliście tych swoich ukochanych...Ty opisywałeś Lau, a ty jego - mówił, a Raura ze zdziwienia szeroko otworzyła buzię
-J..jak? - wyjąkali
Rocky pokręcił tylko głową...Podszedł do torebki Laury i wyciągnął z niej zeszyt...Kazał wstać Rossowi i z kieszeni jego spodni także wyciągnął zeszyt... Rossowi dał pamiętnik Laury, a Laurze pamiętnik blondyna...
-Otwórzcie i czytajcie... - powiedział - A my pójdziemy się przejść - zwrócił się do reszty i wyszli
Natomiast Raura pochłonęła "lektury" nie mogła wierzyć własnym oczom... W tym samym czasie zakończyli czytanie i zamknęli dzienniki. Spojrzeli sobie głęboko w oczy...
-To niewiarygodne - wyszeptali... Teraz rozumieli już wszystko... Byli tak zajęci marzeniem o miłości, że nie zauważyli gdy ta się pojawiła...
-Może to się wydać dziwne, ale Rocky miał rację - przemówił Ross
-W końcu to Rocky...Wszystko co z nim związane jest dziwne - zaśmiała się Laura
-Prawda - dołączył się Ross - Ale chodziło mi o to, że cię kocham - ostatnie dwa słowa wyszeptał, ale Lau zdołała je usłyszeć - A ty? - Nie otrzymał odpowiedzi... Brunetka zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go.
-Także cię kocham - Uśmiechnęli się do siebie
Porozmawiali ze sobą i po jakimś czasie wróciła reszta osób. Raura podziękowała Rockiemu za to, że uświadomił im coś bardzo ważnego. Po usłyszeniu podziękowań brunet spytał
-To jesteście parą?
-No...właściwie to... - jąkał się Ross - Chwila
Uklęknął na jedno kolano przed swoją ukochaną i spytał uroczyście
-Lauro Marie Marano, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
-Z największą przyjemnością.
Jeszcze chwilę gadali, a potem Raini, Ratliff, Calum oraz Vanessa i Laura postanowili już wracać do swoich domów. Umówili się jeszcze na jutro do domu sióstr Marano. Laura i Ross ucałowali się na pożegnanie i dziewczyna wyszła... Nie myślcie sobie, że to jeszcze koniec tej historii... Na następny dzień cała paczka już po obiedzie była u Marano w domu. Ich rodzice pojechali do kina zostawiając dom na głowie dziewczyn. Każdy usadowił się na kanapie i zaczęli rozmawiać jak zwykle - o wszystkim i o niczym. Nagle Laurze zrobiło się słabo i wstała do kuchni by czegoś się napić myśląc, że to jej pomoże. Ross widzący jej złe samopoczucie i bladą twarz podążył za nią. Zastał ją kuchni pijącą wodę.
-Wszystko okej? - zapytał z troską
-Chyba...tak - powiedział trudno łapiąc powietrze
Blondyn odetchnął z ulgą, niestety nie na długo. Po chwili usłyszał dźwięk rozpadającej się szklanki - to Laura upuściła ją nie mając siły by ją utrzymać. Ross spojrzał w stronę dziewczyny mdlała, na szczęście złapał ją tuż nad podłogą. Spanikowany zaczął wołać swoich przyjaciół. Ci wystraszeni wołaniami blondyna pojawili się w kuchni już po minucie. A ponieważ nie udało się ocucić Laury zadzwonili po pogotowie. Karetka przyjechała po parunastu minutach i zabrała nieprzytomną dziewczyną i Rossa, który zagroził że się potnie jak go nie wezmą. Za to ich przyjaciele dojechali do nich. W szpitalu zastali Rossa, który siedział na krzesełku i co chwila z jego oczu lały się pojedyncze łzy. Jego najstarszy brat objął go, a blondyn rozpłakał się na dobra w ramionach brata. Po parędziesięciu minutach Ross uspokoił się. Czekali w ciszy na jakieś wieści od lekarza. W końcu ten raczył się pojawić.
-I co? Co z nią? - spytał wystraszony chłopak
-Pani Laura jest - zaczął, ale widząc pewne iskierki w oczach Rossa bał się powiedzieć co jest dziewczynie
-Co ma? - Ross wystraszył się jeszcze bardziej
-Ma białaczkę - lekarz załamał Rossa i poszedł. natomiast blondyn stał z otwartymi ustami nie rozumiejąc już nic. Vanessa podbiegła spytać jeszcze o coś lekarza, a Ross opadł na krzesło. Po chwili czarnowłosa wróciła.
-O co pytałaś lekarza? - zapytała Raini
-O to czy da się ją wyleczyć i ....ile jej zostało - ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło
-I co?
-Jeżeli nie znajdziemy dawcy szpiku to zostało jej jeszcze jakieś około pół roku
-Ja będę dawcą - Ross podniósł się na nogi 
-Ross to nie takie łatwe - Ratliff spoważniał i złapał Rossa za ramię
-Właśnie.. Trzeba przejść odpowiednie badania - dokończył Calum
Ross nie zważając na dalsze słowa przyjaciół pobiegł do gabinetu lekarza, który zajmuje się Lau. Kazał zbadać się czy może zostać dawcą. Lekarz, który dobrze go rozumiał od razu wziął się do badania i postarał się aby wyniki były jak najszybciej. Także po około trzech godzinach Ross dostał kopertę z wynikami... Otworzył przeczytał i załamał się jeszcze bardziej...Nie mógł być dawcą....Calum widzący jego załamanie sam poszedł do tego lekarza i poprosił o badania. Niestety on nie mógł dostać wyników tak szybko i musiał czekać do jutrzejszego ranka, gdyż szybciej się nie dało... Wieczorem ustalił z resztą że zostanie z blondynem na noc w szpitalu, a oni wrócą do domów. Tak się stało. Przez całą noc nie zmrużyli oka i trwali przy łóżku Laury, która się jeszcze nie obudziła. Ross przez całą noc mówił Calumowi jak to się dopiero zaczęło układać...Jak ją kocha...Że bez niej nie będzie miał po co żyć. Cal oczywiście od czasu do czasu przysnął, ale Ross nawet na pięć minut się nie zdrzemnął tylko wpatrywał się w bladą twarz ukochanej. Blondyn usnął dopiero nad ranem, a Calum całkiem wypoczęty czekał na lekarza. Po godzinie pojawił się i podał Calowi wyniki. Rudowłosemu od razu polepszył się humor... Spytał kiedy mogła by być przeprowadzona operacja
-Kiedy tylko będzie pan gotowy - odpowiedział Lekarz, a chłopak spojrzał na swoich śpiących przyjaciół, na tych zakochanych w sobie przyjaciół... I po chwili namysłu odpowiedział
-Można nawet teraz
Lekarz powiedział pielęgniarką by przygotowały go i Laurę do operacji, a sam poszedł przygotować salę. Gdy wszystko było gotowe zaczęło się, a Ross niczemu nieświadomy odsypiał nieprzespaną noc. Niestety było ryzyko, że ciało Laury nie przyjmie pomyślnie szpiku tylko go odrzuci... Po skończonej operacji brunetka obudziła się. Calum czuł się dobrze i poszedł sprawdzić co u Rossa, a dziewczyna miała robione ostateczne badania. Calum wszedł do sali i zastał Rossa szlochającego i smutnie patrzącego na puste łóżko, gdzie wcześniej leżała ukochana blondyna.
-Jej..nie...nie ma.... - zwrócił się do rudzielca
-No nie - rudzielec nie bardzo wiedział o co chodzi przyjacielowi
-Ja bez niej nie będę mógł żyć
-Co?!
-No przecież ona nie żyje...Spójrz...Nie ma
-Jestem - Laura uśmiechnęła się stojąc w drzwiach
Po paru dniach Dziewczyna wyszła ze szpitala i wszystko dobrze się skończyło. Ross i Laura pobrali się i mieli to swoje wymarzone wesele i są teraz parą aktorów i reżyserów z dwójką dzieci - małym Rockim i Roxanną. Riker wyznał swoje uczucia Nessie i także są małżeństwem z małą córeczką - Rosalie. A Rydellington ujawnili swój skrywany związek, gdy Rydel zaszła w ciążę z piątką dzieci, czwórką chłopaków i jedną córeczką. Caini są razem. Rocky został sławnym psychologiem, a RyRy nadal rozwija karierę zespołu - jeszcze nie znaleźli swoich drugich połówek. Jak widzicie historia wreszcie zakończyła się pomyślnie... Dzięki rodzeństwu i przyjaciołom bohaterów ich historia miłosna zakończyła się pomyślnie. Gdyby nie ich rodzeństwo zbyt późno odkryli by swe uczucia, a gdyby nie ich przyjaciele tacy jak Calum Laura by umarła... To już koniec tej historii....

Next jutro chyba, że dziś już dziewczyny go dostały. 
Ps. Anna Lynch i Wiktoria Martin, dziewczyny jak przeczytacie rozdział na poczcie napiszcie mi pod tą notką. Żebym wiedziała czy wam doszedł i mogł spokojnie wstawić 

wtorek, 10 czerwca 2014

New

Kto słyszał nową piosenkę R5? Jest boskaaaa....... Wiem, że pewnie już ją słyszeliście, bo jest od wczoraj na necie, ale podaje link jakby co Rock That Rock. Przy okazji podaje wyniki konkursu:
Miejsca:
1 Wiktoria Martin   (rock-marano-and-lynch.blogspot.com)
2 Anna Lynch          (http://lifeisnotafairytaleright.blogspot.com)
Gratuluje i dziękuje, że chociaż te dwie osoby wzieły udział w tym konkursie. Jest mi przykro, że tylko DWIE osoby pamiętały oni. Mam pytanie dla zwycieżczyń:
Czy zgodzicie się bym opublikowała wasze one shoty?
Jakbyście mogły to wyślijcie jeszcze mi wasz adres poczty, żeby mogła wysłać wam nagrody

niedziela, 8 czerwca 2014

Konkurs

Dziś jest ostatni dzień konkursu. Bardzo się zawiodłam. Dostałam tylko 2 one shot. Jutro powinny być wyniki tylko uzgodnie to z Louise jeśli ktoś chce coś wysłać to mogę wstrzymać się troche, a jak nie to wyniki jutro wieczorem zaś nagrody rozdam do weekendu więc te osoby które mi podawały linki do swoich opowiadań niech mi napiszom swoją poczte. Wyślijcie coś ! A może dziś dodam nexta zobacze

Rozdział 5 cz.2

Po wykładzie jaki dostali Ross wraz z Laurom postanowili, iż zadzwoniła do kowala by ten otworzył kajdanki. Niestety okazało się, że dzisiaj para nie uwolni się lecz muszą czekać dopiero do jutra co oczywiście nie podobało się Laurze czego nie można powiedzieć o Rossie.
Po skończonej kolacji cała rodzina Lynch'ów Marano i Ell postanowili zrobić sobie maraton filmowy. Dziewczyny miały za zadanie przygotować przekąski, zaś  chłopcy wybierali film
-Wcale się nie zdziwie jak moi kochani bracia wybiora horror i otocza was "opiekom"
-Serio? To takie strasznie oklepane i mi wydaje sie że nie będa na nas tego wykorzystywać bo to raczej jest " manewr"na poderwanie dziewczyny, a nie przyjaciółki. Nonie Van?
-Nom mi też się takwydaje . Dobra skończyłyśmy możemy już iść
-Spoko.
-Hej moi kochani braciszkowie i  co wybraliście ?
-Komedieromantyczna nie przeszkadza wam to
-Nie spoko Rossy. Jaki m tytuł?
-Wiecznie żywy moja droga Lau.Uwielbiam ten film
-O matko serio?!?!?!?!?!?!?!? Ja też njlepsza jest ta scen w której
- sa w basenie ion staje siężywym człowiekiem- powiedzieli równocześnie
-Wow wy czytacie sobie w myślach- ta samasytuacja tylko że z Van i Rikerem
-Przestańcieto  niezabawne, raczej przerażajace że gadacie w tym samym czasie
-Tak jakteraz ty Rydel zEllem?
- ogladajmyjuż
Podczqs filmu tylko Lau i Ross uwqżnie go ogladali resztavzajmowała.się czymśinnym. Zgodnie z poczatkowymi ustaleniamichłopaków by dziewczyny imnie przeszkadzały w ogladaniu i nie gadały mieli siedzieć chlopak dziewczyna. I tak też było więcVan siedziałaz Rikerem, Laura zRossem, aRydelpo dłuuuuuuuuuuuuugim namawianiu Rikera zEllem.Więc gdy dwójka najmłosztch ogladałauważnie film ...
*************************************************************:;********************************
Sorryzekrotki ale pisany na telefonie i nie bardzomamwen a kochana agusia wlasnie oznajmila mi ze jak nie dodam to mnie udusi  wiec ktorki nijaki ale jest:-(
Next postaramsię jutro lepszy idluzszy

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 5 cz.1

Przez cały dzień rodzina Lynch'ów i Marano, oraz Ratfild szukali zaginionego kluczyka od kajdanek. Niestety nigdzie nie mogli go znaleźć. W końcu wieczorem wszyscy się poddali. Niestety nigdzie nie mogli go znaleźć.
- Van zabije cię!!! Przez ciebie jestem przykuta do Rossa i nie mogę iść do łazienki. Nie wiem jeszcze ile wytrzymam!!!! Ludzie jest nas ośmioro i nikt nic nie może wymyślić?
- Wiesz Lau ........ mi tam pasuje, a jak chcesz iść do łazienki możemy iść. Nie ma potrzeby, żebyś wstrzymywała się.
- Wiesz...... dobra choć..
- Co ?!?!?!?!?? ty się zgodziłaś iść normalnie przy mnie nie chcesz nawet bluzki zmienić, a z nim chcesz iść do łazienki. Ładnie to tak swoją sis traktować ?/????????????????
-Oj Van nie bulwersuj sie tak. W łazience nakryje go czymś....
-Ej ja się niezgadzamprzecierz nie będę podgladał...
-Ta jasne braciszku bo ci ktoś uwierzy
- Riker ty lepiej nadal myśl jak w omantyczny sposób oświadczyć się Van
- coprzecież my nawet para nie jesteśmy
-Van się nie zgodziła?!?!?!?!???!?,
-zostawmy ten temat siostra, a tobie nie chciało się do łazienki?
- już idziemy..... nochodź Rossy-powiedziała takim "kusicielskim" głosikiem. Ross gdyto usłyszał strasznie się zdziwił, ale bardzo sięcieszył ponieważ gdy zobaczył ja poraz pierwszy, mimo iż jej nie pamiętał wiedział, że coś ichłaczylo. Więc tak jak już wspomniałam Ross ucieszony z tonu jakim mówiła wyżej wspomniana brunetka wzią ją na ręce i pobiegł z nią szybko na  góre. Każdy był bardzo zdziwiony zachowaniem Rossa, a zwłaszcza Laura, której to troche pochlebiało, że takie ciacho jakim jest Ross zwraca na nią chodź cień swojejuwagi. Gdy juz weszli do łazienki młoda Marano podeszła do lupki z ciuchami.
-Masz załóż to na głowę tylko tak żebyś nic nie widział
- Oj oj moja droga Lau oboje wiemy, że to jest zbędne gdyż i tak jakbym cię chciał podglądać to i tak bym to robił.
- To co... ale wolałabym, żebyś to założtł albo zawołam Ness...
-Spk już zakladam....
Gdy wyszli z łazienki zastali swoje rr rodzeństwo siedzące na dole w salonie i oglądające tv, ale mało kto zwracal na to uwagę. Ross i Laura gdy zobavzyli to co jest  na monitorze aż zrobili aię   cali czerwoni. W koncu Ross powinien uswiadomić wszyatkich zebrany co "oglądają"
-udawaj, że się zgadzasz i przytakuj mi ok? to jest tylko na niby chce ich wkręcić ok? - spytał najpierw szeptem brunetkę. Ta oszołomiona widokiem przytaknęl swojemu rówieśnikowi
- Ludzie!!!!! Nie przeszkadzajcie sobie chciałem prosić, ab yście tylko dali spokujmi i Laurze bo idziemy robić to co na telewizorze!!!- wszyscy automatycznie spojrzeli na sprzęt elektryczny. Pierwszy z szoku wyrwał się Riker
-Ross oszalałeśjesteś za młody tak samo jak Laura. Gdy będziecie w wieku moim i Van to możecie tak Vanuś możemy dać im naprzykład przykład
-Wybij sobie ten pomysł z głowy Rikusiu nawet nie jesteśmy razem....
-Ale zawsze możemy jeśli się tylko zgo...
-Nieważne nie masz na co liczyć , ....
-Ludzie my z Lau tylko żartowaliśmmy.
- No mam nadziej- powiedzieli w tym samym czasie Riker i Van

*******************************************
Sory, że taki krótki, ale pisałam go na telefonie może jeszcze dziś (czytaj w niedziele) dodam ciąg dalszy.  pamiętajcie o konkursie bo jeszcze nikt nic nie przysłał a niedługo koniec terminu prose przyślijcie cos nawet krotkiefo. Piszcie komy co sądzixie o rozdziale. Niedługo wakacje  :-*  nie mogę się doczekać. Sory, że rozdziały są rzadko, ale koniec roku i rodInne sprawy mam nadzieje, że rozumiecie papa do napisaannia