czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 64

Dla niekomentujący, ale czytających. Wiem, że gdzieś tam jesteście i to czytacie. Smuci mnie jedynie to, że nie ma nawet jednego koma :( Ale rozumiem- zawiodłam was.....

*Oczami Ross'a*

Mój plan jest już gotowy. Riker nie był zbyt chętny nam pomóc, ponieważ był zajęty swoją misją ( o cokolwiek mu chodziło wtedy) Więc pomaga nam Vanessa. Co prawda na początku wysłuchaliśmy jej 2h monologu o tym jak traktujemy dziewczyny i, że to ma się więcej nie powtórzyć. (Czyli norma- przynajmniej jak w naszym przypadku.) Zgodziła się nam pomóc tylko dlatego, że Rocky'emu się samemu nudzi i Riker teraz nie ma dla niej czasu. Oczywiście musieliśmy jej najpierw przedstawić nasz plan działania. No cóż.... byłem zmuszony jej o nim opowiedzieć(może lekko nagiąłem prawdę, ale shhhh...) , mam jedynie nadzieje, że gdy wszystko wyjdzie na wierzch nie zabije mnie, ani Ella. Mamy czas do 20, żeby wszystko jeszcze raz posprawdzać i poprawić ewentualne usterki. To właśnie wtedy Van ma przyprowadzić dziewczyny w ustalone miejsce, a pół godziny ma być już gdzieś indziej z naszym braciszkiem co daje nam świetne pole do popisu. Rocky'ego też w to troszkę zamieszaliśmy. Przygotował nam mapę kierującą nas do wynajętego budynku, który udało nam się zyskać dzięki brunetowi (leci na niego właścicielka tejże ruiny, tak tak dobrze powiedziałem- ruiny).

* Oczami Riker'a*

Vanessa pomaga chłopakom przez co mogę wszystko spokojnie przygotować. W domu ma nie być nikogo tego wieczoru, więc nikt nam nie przeszkodzi.
Przygotowałem już romantyczną kolację, drogę do naszego pokoju wysypałem płatkami róż, a na łóżku ułożyłem wielkie serce z nich. I zrobiłem jeszcze jedną rzecz, ale o tym później...
Przygotowałem też już specjalny prezent dla Vanessy by go zdobyć musiałem spędzić 3 godziny u jubilera i wypytać dziewczyny o rozmiar, ale cóż udało się !!! I mam szczerą nadzieje, że Van się on spodoba i go przyjmie.
A teraz spokojnie przebieram się w garniak i upewniam się, że wszystkie już podziurawiłem. Zostało mi tylko popsikać się perfumami i tyle.
Już otwieram szafkę gdy orientuje się, że zamieniłem się szafkami z Van, bo moja była większa, a nie potrzebowałem tyle miejsca. Gdy już ją miałem zamykać w oczy rzuciło mi się pudełko po jakiś tabletkach. Ciekawość nie dała mi po prostu go zignorować, więc wziąłem je do ręki i przeczytałem nazwę, lecz niezbyt ją kojarzyłem, zmusiło mnie to do zapoznania się z ulotką bądź wygooglowania danego specyfiku.
Zgodnie z etykietką były to tabletki antykoncepcyjne, a z tego, co wyczytałem na necie dawały 100% ochronę przed zajściem w ciążę, co psuło moje plany by zaciążyć Van...
Spokojnie na wszystko znajdę sposób, nie ma takiej rzeczy, której nie dałbym rady obejść. Zamknąłem  szybko stronę i wyczyściłem historię by czasami Van się nie dowiedziała. No cóż dziś może nie spełnię swoich planów, które nie pozwoliły by Vanessie na wyjazd czy odstraszały od niej chłopaków. Ale cóż chociaż spędzę z nią miło kolację i hmm... pozostałą część wieczoru. Zaś jutro postaram się wcześniej wstać i znaleźć sposób by tabletki mimo tego, iż nie przestanie ich brać to one przestaną działać.
Jeśli już domyśliliście się mojego planu- debil by tylko tego nie zrobił. Chodzi mi o to, by Vanessa zaszła ze mną w ciążę, co spowodowałoby, że nie wyjedzie chociażby ze względu na to by nie zrobić nic dziecku, a życie na planie na pewno mogłoby mu zaszkodzić, bądź gdy jedna postanowi wyjechać to każdy facet będzie trzymał się zdala od niej no bo będzie w ciąży. Nie zdradzi mnie to pewne, a jej brzuszek zapewni jej dodatkową ochronę. Wiem, że to dość ryzykowne i odważne. Bo mimo wszystko oficjalnie jesteśmy ze sobą strasznie krótko, a ja chce mieć z nią już dziecko (mam nadzieję, że będzie to chłopiec, o moim kolorze włosów, i oczach Vanessy oraz jej cudnym- choć ostrym charakterku) a co za tym idzie wziąć z nią ślub. Wiem, że wtedy stałbym się odpowiedzialny nie tylko jak na razie za moją dziewczynę - w przyszłości żonę, ale także za nasze dziecko.
Ale wiem, że dam radę i jestem pewny, że kocham tylko Vanessę i nikogo innego nie pokocham tak mocno jak ją już nigdy w swoim życiu...

Okey koniec z rozmyślaniem już 19:17 (od aut. serio u mnie ta godzina xD ) niedługo będę musiał jechać po Vanessę do parku.

*Oczami Ross'a*
*Godzina 19:17, Publiczny Park*


Czekam już schowany w krzakach wraz z Ellingtonem. Mamy na sobie kominiarki i jesteśmy ubrani cali na czarno, żeby nikt inny nie rozpoznał nas oprócz Vanessy, która ma się pojawić tutaj wraz z dziewczynami za dokładnie 3 minuty. Mamy wyskoczyć z krzaków i je zabrać. A zapomniałbym! Żeby nas nie poznały mamy podpięte modulatory głosu, które zniekształcą jakże piękny mój głosik, a no i skrzek Ell'a (tak wiem jestem skromny, no, ale cóż- życie).
Okey dziewczyny powinny przechodzić już  właśnie w tym momencie i mogę je dostrzec jak już zbliżają się do nas. Dałem Ellingtonowi sygnał by się przygotował i zacząłem pokazywać mu na palcach za ile wyskakujemy. 3...2...1... i bum!!!
Dziewczyny zaczęły piszczeć w tym czasie ja złapałem Laurę, a Ell zajął się moją siostrą, co spowodowało, że zaczęły się jeszcze gorzej rzucać.
-Spokojnie dziewczyny nic wam nie zrobimy macie się tylko uspokoić, a darujemy wam życie.
Vanessa się zmyła w między czasie, a dziewczyny były na  tyle spanikowane, że nawet nie zauważyły tego. Zaś gdy doszły do nich moje słowa opanowały się. Założyliśmy im worki i wsadziliśmy do tyłu samochodu, któr zaparkowaliśmy niedaleko miejsca ,,porwania''. Dziewczyny w samochodzie wypytywały nas o to gdzie jedziemy, dlaczego mają worki na głowach, co chcemy im zrobić, dlaczego akurat one i kiedy zwrócimy im wolność.
- Na razie nic wam nie możemy  powiedzieć. Pogadamy na miejscu.
-Boże Rydel! Już po nas! A nie pogodziłyśmy się z chłopakami! Co ja bym dała, żeby móc teraz porozmawiać z Rossim, przeprosić go i wyznać co do niego czuje...
-Lau uwierz, że pragnę tego samego z Ellingtonem
-Tak ale u ciebie chociaż masz pewność, że Ell nie zabawia się właśnie z jakąś dziwką podczas gdy my właśnie podążamy tym samochodem na śmierć!!!

Tak było mi żal ich słuchać, a gdy usłyszałem pierwszą wypowiedź Laury poczułem jak robi mi się ciepło na sercu... Poczułem się szczęśliwy i nieświadomie na moje usta wpełznął uśmiech. Na szczęście szybko się opamiętałem przez co znikł szybciej niż się pojawił, a ja doszedłem do wniosku, że to ciepło na sercu to za mocno podkręcona klima w aucie. Przecież nie mogę się zakochać. Ja!?!?!? Największy bad boy? Ross Lynch? Zresztą już raz obdarzyłem Laurę większym uczucie  i co z tego miałem??!?! Teraz pewnie by było tak samo, a ja nie mam zamiaru ponowniw przez nią cierpieć i podnosić się miesiącami jak nie latami z tego upadku. Ale nie ważne powróćmy do teraźniejszości i tego co się obecnie dzieje, więc.... Dziewczyny nadal krzyczą a ja właśnie dzwonie na numer Lajry. Oczywiście ona jest zdziwiona i prosi błaga o odebranie telefonu. Przekazuje go Ellingtonowi a ja wychodze z pomieszczenia, żeby z nią pogadać...
-Hej Laura ciesze się, że odebrałaś chciałem cię bardzo przeprosić i .... Czy ty płaczesz!?!,
-Ross porwali nas i więzią.
-Nie wiesz gdzie Laura? 
-Nie..
-Dobra koniec tych ppgadanek zakochańce -tak tak ludziska toto cudnyEll zero mózg- dawaj go mała. A ty kochasiu jeśli chcesz je odzyslac to przywieź 100 000 dolarów dziś za 2 h pod stara fabryke na wschodnich obrzeżach miasta. 
-Nie dam rady zebravć tyle w 2h godziny !!!
-Nie moja sprawa.
Połączenie zakończone..
Ok dziewczyny raczej słyszały przebieg rozmowy teraz wystarczy upozorować odbicie ich i wracam do domku !!!

* Jakiś czas później*

Ok wszystko przygotowaliśmy i właśnie wbiegamy do budynku. Podlatuje do Laury w tym samym czasie co Ell do mojej siostry a one zaczynają krzyczeć.
-Dziewczyny spokojnie to my. Ratujemy was tyko cicho, żeby nas usłyszeli.
-Dobrze będziemy cicho. Wynieśliśmy szybko dziewczyny do samochodu uciekając niby przed kimś, żeby było bardziej wiarygodnie. Dziewczyny oczywiście uwierzyli. Dlatego właśnie w tym momencie jedziemy do domu. Rydel nam dziękuje, tak samo jest z Laurą, nie powiem było mi trochę głupio, że je oszukaliśmy, ale cel uświęca środki. Zresztą nie muszą się o tym dowiedzieć. Właśnie wjeżdżamy na podjazd, jest godzina 2 w nocy, a w domu nadal świeci się światło, a to dziwne zwłaszcza, że jest tam Riker razem z Vanessą, a oni zawsze szybko idą spać i nie świecą światła gdy nie jest im potrzebne....
Wyswobodziliśmy dziewczyny z sznurów i zdjęliśmy im opaski. Następnie to co zobaczyliśmy przeszło najśmielsze nasze oczekiwania...

*Oczami Riker'a*

Co prawda planu dziś nie zrealizuje, ale kolacje przygotowałem i musze się pochwalić- wyszło mi wszystko bardzo romantycznie!!! Droga do salonu jest wyścielona białymi różami (oznaka miłości ) wokoło jest mnóstwo świec zapachowych, zaraz po wejściu w tle słychać delikatną muzykę naszego ulubionego zespołu, a na stole znajduje się butelka wytrawnego wina i nakrycie dla dwóch osób otoczone płatkami czerwonych róż a wszystko znajduje się na białym lauferku w serca.

*Jakiś czas później - powrót z Vanessą*

Przepuściłem Van w drzwiach, a jej na wstępie zaparło dech w piersiach- bardzo pięknych, ale to już inną drogą (od aut. Riker świntuszku xD )- wracając... udaliśmy się prosto do salonu gdzie przyniosłem kolacje, ale nie będę wam już tego opowiadał, powiem tyle to był meeega owocny wieczór i półowa nocy.....

**********************************************************************************
Ciężko mi to przyszło, ale się udało, łapcie rozdział :D Wydaje mi się że należy do tych dłuższych...
Proszę o komentarze :D




3 komentarze:

  1. Super rozdział;)
    Czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :*
    Czekam na next.
    Idę się uczyć dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział !
    Czekam na następny ♥
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń