czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 40

*Laura*
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na godzinę  „Ale jak to 14?!” – krzyknęłam ,a po chwili usłyszałam trzask w kuchni. Wstałam i skierowałam się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Widok jaki tam zastałam wprawił mnie w niemałe rozbawienie ,otóż – na środku kuchni stał blondyn cały od mąki z rozbitym jajkiem na głowie. Trwaliśmy tam przez chwilę w nie przyjemnej ciszy. Z racji iż jestem kulturalnie wychowana nie zamierzałam od razu wyśmiewać Ross’a ,a zapytać co się stało. Może ma na to sensowne wytłumaczenie? Nie. Tego nie da się sensownie wytłumaczyć.
- Ross. Co Ci się stało? – wydukałam ledwo dusząc śmiech. Wyglądałam jak struś który dusi się piaskiem. Blondyn wzruszył ramionami i zabrał się za sprzątanie. „Daj ja to zrobię ,a ty idź się wyszoruj głąbie” – mruknęłam ,a chłopak tylko przytaknął i grzecznie skierował się w stronę łazienki. Co to jajko mu usta zlepiło? Zazwyczaj zacząłby się wykłócać „Z jakiej racji ja mam mu rozkazywać?” .
Chwyciłam do ręki miotłę i usiłowałam zebrać mąkę na szufelkę ale tylko roznosiłam brud po całej kuchni. Stanęłam w miejscu i rozglądałam się wokół próbując coś wymyślić. Zapewne udałoby mi się to gdybym nie poczuła czegoś lepkiego , trochę zimnego i śliskiego na plecach. Odwróciłam się i ujrzałam Ross’a z pudełkiem jajek w ręku , a na twarzy oczywiście chytry uśmieszek. Uśmiechnęłam się uroczo i wyjęłam chłopakowi z pudełka jedno jajuszko ,a następnie rozbiłam je na jego twarzy.
Korzystając z zaskoczenia blondyna odebrałam mu wszystkie jajka i wcisnęłam w łapkę mopa. Kiedy chłopak się ocknął rzucił nim we mnie.
- Ej! Jakim trzeba być idiotą żeby pomylić mopa z jajkiem?! A no tak – wzruszyłam ramionami – trzeba być TOBĄ! – wycedziłam przez zęby i oddałam chłopakowi kolejnym jajecznym rzutem tym razem w ramię. Gdybyśmy byli w kreskówce jego głowa zrobiłaby się czerwona ,a z uszu wyparował dym.
- Wiesz co to oznacza? – zapytał ,przybliżając się i strzepując z ramienia jajko. Pokręciłam głową ,a chłopak znów dziwnie się uśmiechnął.
- BITWE NA JAJKA! – wykrzyknął i wycelował we mnie nie jednym jajkiem on nie jest na tyle inteligentny. WYCELOWAŁ WE MNIE CAŁYM PUDEŁKIEM kończąc przy tym jednym rzutem cała bitwę – a mogło być tak zabawnie. Obserwowanie jak Ross dostaje jajkami po tym swoim cielsku to mogłaby być całkiem niezła frajda.
- Brawo pacanie. Skończyłeś naszą bitwę! I wyprzedzę twoje pytanie – nie. Nie wygrałeś. – oznajmiłam groźnie i kazałam mu tu posprzątać. Ja w tym czasie postanowiłam się umyć. Wybrałam z szafy ubranie na dziś. Weszłam pod prysznic i zaczęłam zmywać z siebie jajko – nie powiem ,nie było to łatwe. Jajko cholernie się lepi ,a wydłubywanie go z włosów to największy koszmar ever. Ale po jakiejś godzinie udało mi się dobrze wyszorować. Owinęłam się ręcznikiem i dokładnie wytarłam ,a potem nałożyłam ubranie. Uznałam ,że skoro i tak siedzimy z Rossem w domu to nie ma sensu robić makijażu. Spięłam tylko włosy w luźnego koka i ustąpiłam „pokój czystości” mojemu współlokatorowi. Postanowiłam poszukać jakiś przepisów bo w końcu niedługo święta. Zajrzałam jeszcze do kuchni , byłam oszołomiona efektami pracy chłopaka – kuchnia lśniła czystością. Uśmiechnęłam się pod nosem i zajrzałam do internetu. Przeglądałam wiele sposobów i tradycji wigilijnych panujących w innych krajach. Czytałam właśnie o Włoszech kiedy zadzwonił telefon.
Vanessa : Hej siostra.
Laura : Witaj.
V : Słuchaj jest taka sprawa.
L : Jaka?
V : Tu gdzie jesteśmy zaczyna się jakaś burza i do 24 grudnia nie można opuszczać domów.
L : TO .. gdzie spędzicie święta?
V : U Rydel i Ella , na szczęście zrobili zakupy i posiadają choinkę ,a ozdoby można zrobić z papieru.
L : A Rik i Ellington się .. nie pozabijają?
V : Jakoś ich utrzymamy na smyczy. Słuchaj muszę kończyć. Proszę dopilnuj żeby Ross nie spalił chatki. Papa.
L : Spoko. No pa.

No to mamy problem. – westchnęłam głośno i ponownie zagłębiłam się w lekturze.
- Jaki problem? – ni stąd ni zowąd w pokoju pojawił się blondyn.
- Rikessa utknęła z Rydelington w tych ich domkach i mamy spędzić święta sami.
- Aha. To jakiś problem? Trzeba kupić choinkę , ozdoby ,a co do gotowania – lepiej będzie i dla mnie i dla Ciebie .. w sumie dla tego domku też i .. DLA CAŁEGO WRZECHŚWIATA lepiej będzie jeżeli zamówimy katering. – powiedział na luzaku blondyn i usiadł obok mnie.
- W sumie masz rację. Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia!
- Jaka? – zapytał
- Co chcesz pod choinkę? – zadałam pytanie na co Ross tylko się zaśmiał.
- Ciebie głuptasku – oznajmił i pstryknął mnie w nos.

*Ross*
Laura gromiła mnie spojrzeniem . Jakoś wybrnę.
- Oj no weź! Tylko się zgrywam!
- Nie chodziło mi o to. Z jakiej racji dotknąłeś mojego noska? Nikt nie może dotykać mojego nosa! – powiedziała wściekła. Przewróciłem oczami i dodałem.
- A tak serio to .. zawsze chciałem mieć zwierzątko.
- Jakie? Chomika , kota , psa? - pytała dociekliwie.
- Myślałem raczej o .. p***wi*** - ostatnie słowo wymruczałem niezrozumiale.
- Co?!
- o ***gwi*ie – znów to samo.
- POWIEDZ W KOŃCU! POWTÓRZĘ RAZ JESZCZE : NIE JESTEŚMY W KRESKÓWCE!
- MYSLAŁEM O PINGWINIE! – oczy Laury rozszerzyły się do maksimum i wpatrywały we mnie z takim mocnym jadem jakby chciała mnie zjeść.
- Powaliło Cię?! Nie kupię CI pingwina! – odezwała się
- ALE DLACZEGO?! – zapytałem tym samym tonem.
- Bo pingwina nie da się kupić . – oznajmiła trochę spokojniej.
- W zoo czasem pisze ,że można przygarnąć zwierzaczki!
- Ale my nie mamy warunków Ross!
- Laura proszę! Jakie jest twoje ulubione zwierzaki?!
- Lubię wszystkie – oznajmiła pewnie.
- No jakie? Jednorożce , lamy? – zapytałem ,a dziewczyna zrobiła facepalma.
- Jednorożce nie istnieją . – powiedziała
- Jak śmiesz?! One istnieją! Jak inaczej nazwiesz te małe koniki razem z dużymi końmi? – warknąłem głośno ,a Laura znów pacnęła się w czoło.
- To są kucyki Rossy. KU – CY – KI. – zasylabizowała słowo. Za nic nie ubłagasz tej kobiety żeby kupiła Ci pingwina. Rydel by się zgodziła od razu ,a Riker to by jeszcze mangustę dokupił.
Udałem ,że się na nią obrażam ,a brunetka tylko przewróciła oczami i poklepała mnie po ramieniu.

- Wstawaj mój jednorożcu. Jedziemy po choinkę. – oznajmiła i powlokła mnie do wyjścia.



               ***Witam***
Przepraszam ,że rozdział po czasie (miał być wczoraj) ale mój tata postanowił skonfiskować mi internet nie pozwalając wejść na blogger'a ;-; 
Dzisiaj udało mi się przekonać moją dobroduszną mamę żeby mi go oddała ;-; (powiedziała ,że jak mam siedzieć w internecie to dobrze ,że robię coś pożytecznego xD)
Rozdział napisałam wczoraj wieczorkiem zupełnie na spontanie i nie przemyślałam tego co napisałam ale jestem całkiem zadowolona ;o ;x 
No z mojej strony to wszystko!
Zapraszam do komentowania ;*

Zyzia

5 komentarzy:

  1. Super rozdział i czekam na następny 😙

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D
    Czekam na szybkiego nexta :3

    Nominowałam Was do LBA
    Więcej u mnie http://zyciejestzbytkrotkiee.blogspot.com/2015/01/lba.html :)

    OdpowiedzUsuń