To taka rekompensata ode mnie za zwlekanie z
rozdziałem. Ale niestety mam zadużo na głowie i nie tylko ja tak uważam
do tego ostatnio coś się ze mną dzieje i źle się czuje....
Opowiem wam pewną historię, która ma odzwierciedleniem w przeszłość, zaś sama akcja dzieje się w przyszłości.
Opowiem wam pewną historię, która ma odzwierciedleniem w przeszłość, zaś sama akcja dzieje się w przyszłości.
A teraz przenieśmy się do roku 2114.
Miejsce: statek kosmiczny; gdzieś w kosmosie między Marsem, a Wenus em.
Dawniej
dwójka najlepszych przyjaciół, a dziś szczęśliwe narzeczeństwo, które
wkrótce ma brać ślub. Leci właśnie na tą uroczystość do najmłodszego
brata.
-Ell kotku, a my kiedy weźmiemy ślub
-Rydel rozmawialiśmy już na ten temat, prawda?
-No tak, ale nic konkretnego nie ustaliliśmy.
- Możemy o tym pogadać później?
-Nie ty ciągle chcesz gadać o tym później. Kiedy będzie to później jak nie będę mogła dojść do ołtarza o własnych siłach, czy w tedy też będzie za wcześnie?!?!?!?!?!?! Może ty w ogóle mnie chcesz brać ze mną ślubu?!?!
-Chce się z tobą ożenić.
-To o co chodzi?
-Rydel po prostu.... . Spójrz Ross i Laura są od nas dłużej zarówno parą jak i narzeczeństwem, a Laura nie robiła mu takich wykładów, a dlaczego tobie tak na tym zależy? Ja już mam w związku z tym i już nie długo go wcielę tylko bądź cierpliwa. I tak już za dużo ci powiedziałem. Ok?
-Nie Laura jest ode mnie młodsza, Ell ja już mam 24 lata chce się ustatkować. Riker jest szczęśliwy z Van i mają dwójkę dzieci, Ross dziś bierze ślub z Laurą i mają mieć dziecko....
-Laura jest w ciąży!??! Nie wiedziałem
- Nikt nie wie oprócz mnie i Vanki.I nie przerywaj mi. I...... ja też jestem w ciąży.
-To cudownie ile to już? Dlaczego nic mi nie mówiłaś?
- Bo to miała być niespodzianka i też trochę bałam się twojej reakcji jak ci to powiem. A teraz jest już 1 tydzień ciąży. Więc wiesz, dlaczego chciałam i chce ślub.
-Oj Delly nie przesadzaj. Ślub można wziąć nawet po narodzinach dziecka.
-Ale ja go chce wziąć właśnie wcześniej i zanim będę gruba jak słoń i będę się ledwo ruszała.
-Dell słońce, ale ty zawsze wyglądałaś i będziesz wyglądać ślicznie.
-Nie Ell albo bierzemy ślub w ciągu miesiąca, albo sama wychowuje nasze dziecko. Daj spokój nawet Rocky ma żonę tylko my zostaliśmy, a teraz przepraszam idę do sypialni chciałabym byś mi nie przeszkadzał.
-Ell kotku, a my kiedy weźmiemy ślub
-Rydel rozmawialiśmy już na ten temat, prawda?
-No tak, ale nic konkretnego nie ustaliliśmy.
- Możemy o tym pogadać później?
-Nie ty ciągle chcesz gadać o tym później. Kiedy będzie to później jak nie będę mogła dojść do ołtarza o własnych siłach, czy w tedy też będzie za wcześnie?!?!?!?!?!?! Może ty w ogóle mnie chcesz brać ze mną ślubu?!?!
-Chce się z tobą ożenić.
-To o co chodzi?
-Rydel po prostu.... . Spójrz Ross i Laura są od nas dłużej zarówno parą jak i narzeczeństwem, a Laura nie robiła mu takich wykładów, a dlaczego tobie tak na tym zależy? Ja już mam w związku z tym i już nie długo go wcielę tylko bądź cierpliwa. I tak już za dużo ci powiedziałem. Ok?
-Nie Laura jest ode mnie młodsza, Ell ja już mam 24 lata chce się ustatkować. Riker jest szczęśliwy z Van i mają dwójkę dzieci, Ross dziś bierze ślub z Laurą i mają mieć dziecko....
-Laura jest w ciąży!??! Nie wiedziałem
- Nikt nie wie oprócz mnie i Vanki.I nie przerywaj mi. I...... ja też jestem w ciąży.
-To cudownie ile to już? Dlaczego nic mi nie mówiłaś?
- Bo to miała być niespodzianka i też trochę bałam się twojej reakcji jak ci to powiem. A teraz jest już 1 tydzień ciąży. Więc wiesz, dlaczego chciałam i chce ślub.
-Oj Delly nie przesadzaj. Ślub można wziąć nawet po narodzinach dziecka.
-Ale ja go chce wziąć właśnie wcześniej i zanim będę gruba jak słoń i będę się ledwo ruszała.
-Dell słońce, ale ty zawsze wyglądałaś i będziesz wyglądać ślicznie.
-Nie Ell albo bierzemy ślub w ciągu miesiąca, albo sama wychowuje nasze dziecko. Daj spokój nawet Rocky ma żonę tylko my zostaliśmy, a teraz przepraszam idę do sypialni chciałabym byś mi nie przeszkadzał.
*Oczami Rydel*
Po
skończeniu mojej wypowiedzi poszłam do wspomnianego wyżej pomieszczenia
i położyłam się na łóżku. Z nudów postanowiłam coś poczytać i gdy
szukałam mojego tablet/książkę natknęłam się na jakieś stare pudło. No
tak przecież to tym statkiem przewoziliśmy nasze rzeczy z poprzedniego
mieszkania i widocznie zapomnieliśmy je wyjąć. Z ciekawości otworzyłam
je, a moim oczom ukazały się prawdziwe książki z papieru. Dawno już ich
nikt nie używa, ale postanowiłam przeczytać choć jedną. Pierwszą
książką jaka mi się trafiła była powieść pod tytułem " Złota historia".
Dawno
temu w pewnym pięknym królestwie, gdzie rządziła dynastia Lynch'ów żyła
sobie piękna blond włosa księżniczka imieniem Rydlanna. Żyła ona
beztrosko pełnią życia. Lecz w dniu swoich 18 urodzin musiała wybrać
sobie męża, rodu królewskiego z którym mogla by rządzić królestwem. Jej
bracia już dawno się ożenili. Książę już król Riker poślubił Vantelii,
Rocky księżniczkę Victorie, zaś Ross Laurent. Jedynie najmłodszy z rodu
Lynch i ów blondynka nie mieli swojej drugiej połówki. Rydlanna nie
mogła wybrać sobie męża choć chętnych było wielu. Lecz każdy jej zdaniem
był nieodpowiedni. Nie chodziło tu o status majątkowy, czy pochodzenie,
ani wygląd. Zależało jej na charakterze mężczyzny z którym miała być aż
do śmierci. Pewnego dnia już po kolejnym spotkaniu z grupą książąt
postanowiła wybrać się na wycieczkę by odpocząć. Przebrała się w
wygodniejszą suknię i wymknęła się z pałacu udając się do stajni po
swojego wiernego rumaka ,,Pinki''. Księżniczka postanowiła pojechać
leśnymi ścieżkami na łąkę oddaloną spory kawałek od miasta. Jej
,,podróż'' była spokojna, a ona sama rozkoszowała się nią.W pewnym
momencie przed jej rumakiem coś przeleciało, nie wiedziała co ale to
było nie wielkie i nie groźne stworzenie, lecz Pinki tego nie wiedziała.
Koń się spłoszył i zaczął szybko galopować i mimo tego, iż Rydlanna
bardzo dobrze umiała jeździć na koniu nie mogła jej zatrzymać. Krzyczała
prosząc o pomoc, lecz nikt nie przybywał jej z odsieczą, ale czego
mogła się spodziewać, była w końcu w głębi lasu i coraz dalej w niego
brnęła. W pewnym momencie gdy myślała, że jest już stracona i na pewno
nie wyjdzie z tego bez jakich kol wiek ran pojawił się pewien chłopak,
który zatrzymał ją i jej podopieczną.
-Jak się zwiesz dzielny rycerzu?
- Ma godności Ellin i jam nie jest rycerzem lecz prostym chłopem
-Więc Ellinie jestem ci bardzo wdzięczna za udzielenie mi pomocy, co chcesz za to otrzymać?
-Ja nie robiłem tego dla jakich kol wiek nagród lecz dla wszego zdrowia o pani.
Bez interesowny, miły, uprzejmy na pierwszy rzut oka ideał. Z wyglądu też niczego sobie. Szkoda, że nie pochodzi z królewskiej rodziny, bo wtedy mogłabym za niego wyjść. Mi to nie przeszkadza, lecz mój ojciec....
-Czy jest coś co bym mógł dla pani uczynić?
-Tak. Nie mów mi pani tylko Rydlamn.
- Więc dobrze... Rydlann w czym ci mogę pomóc?
- Przejedziesz się ze mną?
-Nie wiem czy powinienem. Trochę nie pasuje by chłop z księżniczką jeździł konno. Czy utrzymywał jakikolwiek bliższy kontakt.
-Ale pani swej musi słuchać czyż nie tak?
-Oczywiście jeśli pani lub pan mój każe muszę wykonać, choćby za cenę mego życia.
-A więc rozkazuje ci jechać ze mną konno i traktować tak samo jak zwykłego przeciętnego człowieka.
Podczas przejażdżki księżniczka świetnie się bawiła tak samo jak Ellin. Nastolatkowie świetnie się dogadywali. Niestety zmierzch nadszedł szybko i Ellin odprowadził księżniczkę do zamku.
-A może wejdziesz na chwilę. Przedstawie cię mojemu rodzeństwu- dziś przyjechało- wiesz to mogło by ci pomóc i twojej sytuacji materialnej.
-Dla mnie najcenniejsze jest to że udało mi się z tobą poznać i mogę rozmawiać z tobą. To też mnie już teraz wzbogaciło emocjonalnie. Ja nie przyjaźnię się z tobą dla majątku lecz dlatego że jesteś inna niż wszystkie damy w tym królestwie.
-To bardzo miłe co mówisz. Raduje się serce, raduję się dusz, gdy twę słowa słyszę. Ale i tak nalegam byś poszedł ze mną do zamku.
-Czemu Ci na tym zależy?
- Po prostu chce żeby moja rodzina poznała naprawdę wartościowego człowieka, a to że jesteś z niższych warstw podkreśli twoją wyjątkowość. No proszę zgódź się.
- No dobrze niech stracę.....
-Jeeeeeeej...
- Ale idę tam tylko na chwilę. Jasne?
- tak. A teraz choć już.
Całą drogę przebyli w milczeniu. Rydlanna, ponieważ chciała by jej rodzina jak najlepiej przyjęła Ellina, zaś on sam bał się, że źle robi i tym tylko zaszkodzi księżniczce. Po parunastu minutach dotarli na miejsce. Gdy zbliżyli się do wrót odzierających zamek od reszty "hołoty" napotkali na swoje drodze straże, lecz oni na widok Rydlanny przepuścili ją, zaś gdy chciał przejść Ellin, zagrodzili mu drogę mieczami.
-Panowie, ale ja jestem z Rydlanną.
-Ta jasne a my to jej mamusia i tatuś. Spadaj z tond wieśniaku świnie paść
-Rydllano mam mały problem.
- Nie zaczepiaj księżniczki chłopie, bo inaczej dopiero będziesz miał problem.
Mówiąc to strażnik przyparł Ellina do ściany i już chciał go uderzyć gdy usłyszał...
-Uderz go a na rozkaz moje ojca własnoręcznie odetnę tą rękę, którą go dotknąłeś. Zrozumiano?
-Tak jest księżniczki
-I macie go przepuścić. On jest ze mną.
-Ale....
-Nie ma żadnego ale. To rozkaz. Już!!!!!
Rozkaz blond piękności wykonali. Zaś para po przejściu przez bramę udała się na zamek, gdzie z korytarza udali się poprzez mijanie wielu sal aż do jadalni, gdzie przed wielki stołem zasiadała cała rodzina królewska.
- Ojcze, matko... drogie rodzeństwo i wasze piękne żony. Chciałam wam kogoś przedstawić. Uratował mnie dziś gdy jechałam na koniu i tego coś wystraszyło. Tylko gdy wam go przedstawie nie oceniajcie go zbyt pochopnie jasne?
Gdy zobaczyła, że wszyscy kiwali głowami na tak, wtem zawołała.
-Ellinie choć tutaj.
-Dobry wieczór waszym wysokościom. Nazywam się Ellin z Ratffield'ów.
-Dobry wieczór. Po dobież uratowałeś naszą córkę. Co za to chcesz?
-Nic wasza królewska mości.
-Jak to nic? Żadnych pieniędzy? Podwyższenia stan społecznego? Nic?
-Nie. Nie zależy mi na tym. Moim zdaniem tak jak jest tak jest dobrze.
-Fascynujące.
-Co ojcze masz na myśli to mówiąc?
-A to, że akurat wtedy kiedy ty szukasz męża ratuje cię jakiś chłop, który "nic nie chce". Nie uważasz, że to dziwne?
-Niee. Poprostu pomógł mi gdy miałam kłopoty i nikt inny nie był do tego skoro a co? Czemu ty zawsze widzisz wszędzie jakieś durne intrygi nie rozumiesz tego, że ktoś chce się ze mną tak po prostu przyjaźnić.
-Córko bo to nie możliwe. Ty jesteś księżniczką, a otaczają cię twoi podwładni którzy mają gorszy los niż ty nie uważasz że za swoje usługi liczą na jakąś nagrodę choć może nie okazują tego wprost a co do tego chopaka mam złe przeczucia i wiem, że to się źle dla ciebie skończy zresztą zamiast siedzieć z tym chłopem epiej mogłabyś szukać sobie męża.
-A jaki on powinien być? Z charakteru oczywiście.
-Mądry, uprzejmy, sprawiedliwy, rozważny, odważny, sprytny, lubiany.... no wiesz same pozytywne cechy.
-To mogę ci powiedzieć, że znalazłam takiego chłopaka i co ? Mogę wziąść ślub?
-Ale muszę go najpierw poznać.
-Ależ go znasz.
-Pamiętaj że musisz go kochać.
-Kocham.
Przez tą rozmowę nie zauważyli że Ellin przysłuchuje się im.
-To kto to jest?
-Ellin.
-Znowu on? Zrozum, że to nie twoja liga.
-Taaak masz rację. Co ja sobie myślałam. Taka księżniczka jak ja i wieśniak jak on. Byłam głupia.
Brunet po tym co usłyszał odszedł by pogrążyć się w smutku i.............
-Wiesz że nie o to mi chodzi. Córko chce dla ciebie dobrze.....
-To skoro chcesz dobrze to pozwól mi się z nim spotykać i wziąść ślub. Ja go kocham.
- Nie mogę się zgodzić. Wiesz jakie by miało to skutki? Co by o mnie pomysleli moje podwładni?
-A nie obchodzi cię co by pomyślała twoja córka? Lub co teraz myśli i czuje?
-Zrozum że to nie tak.
-Dobra idę do siebie.
Gdy Rydlanna udała sie do siebie spakowała szybko pare ubrań i najważniejsze rzeczy. Następnie zeszła po balkonie i uciekła......
Prosze o dużą ilość komów przyśpieszy to rozdział i kolejną część os.:) Kiedyś było 18 komów a teraz ? Ledwo 5 to smutne i otpycha mnie od pisania
-Jak się zwiesz dzielny rycerzu?
- Ma godności Ellin i jam nie jest rycerzem lecz prostym chłopem
-Więc Ellinie jestem ci bardzo wdzięczna za udzielenie mi pomocy, co chcesz za to otrzymać?
-Ja nie robiłem tego dla jakich kol wiek nagród lecz dla wszego zdrowia o pani.
Bez interesowny, miły, uprzejmy na pierwszy rzut oka ideał. Z wyglądu też niczego sobie. Szkoda, że nie pochodzi z królewskiej rodziny, bo wtedy mogłabym za niego wyjść. Mi to nie przeszkadza, lecz mój ojciec....
-Czy jest coś co bym mógł dla pani uczynić?
-Tak. Nie mów mi pani tylko Rydlamn.
- Więc dobrze... Rydlann w czym ci mogę pomóc?
- Przejedziesz się ze mną?
-Nie wiem czy powinienem. Trochę nie pasuje by chłop z księżniczką jeździł konno. Czy utrzymywał jakikolwiek bliższy kontakt.
-Ale pani swej musi słuchać czyż nie tak?
-Oczywiście jeśli pani lub pan mój każe muszę wykonać, choćby za cenę mego życia.
-A więc rozkazuje ci jechać ze mną konno i traktować tak samo jak zwykłego przeciętnego człowieka.
Podczas przejażdżki księżniczka świetnie się bawiła tak samo jak Ellin. Nastolatkowie świetnie się dogadywali. Niestety zmierzch nadszedł szybko i Ellin odprowadził księżniczkę do zamku.
-A może wejdziesz na chwilę. Przedstawie cię mojemu rodzeństwu- dziś przyjechało- wiesz to mogło by ci pomóc i twojej sytuacji materialnej.
-Dla mnie najcenniejsze jest to że udało mi się z tobą poznać i mogę rozmawiać z tobą. To też mnie już teraz wzbogaciło emocjonalnie. Ja nie przyjaźnię się z tobą dla majątku lecz dlatego że jesteś inna niż wszystkie damy w tym królestwie.
-To bardzo miłe co mówisz. Raduje się serce, raduję się dusz, gdy twę słowa słyszę. Ale i tak nalegam byś poszedł ze mną do zamku.
-Czemu Ci na tym zależy?
- Po prostu chce żeby moja rodzina poznała naprawdę wartościowego człowieka, a to że jesteś z niższych warstw podkreśli twoją wyjątkowość. No proszę zgódź się.
- No dobrze niech stracę.....
-Jeeeeeeej...
- Ale idę tam tylko na chwilę. Jasne?
- tak. A teraz choć już.
Całą drogę przebyli w milczeniu. Rydlanna, ponieważ chciała by jej rodzina jak najlepiej przyjęła Ellina, zaś on sam bał się, że źle robi i tym tylko zaszkodzi księżniczce. Po parunastu minutach dotarli na miejsce. Gdy zbliżyli się do wrót odzierających zamek od reszty "hołoty" napotkali na swoje drodze straże, lecz oni na widok Rydlanny przepuścili ją, zaś gdy chciał przejść Ellin, zagrodzili mu drogę mieczami.
-Panowie, ale ja jestem z Rydlanną.
-Ta jasne a my to jej mamusia i tatuś. Spadaj z tond wieśniaku świnie paść
-Rydllano mam mały problem.
- Nie zaczepiaj księżniczki chłopie, bo inaczej dopiero będziesz miał problem.
Mówiąc to strażnik przyparł Ellina do ściany i już chciał go uderzyć gdy usłyszał...
-Uderz go a na rozkaz moje ojca własnoręcznie odetnę tą rękę, którą go dotknąłeś. Zrozumiano?
-Tak jest księżniczki
-I macie go przepuścić. On jest ze mną.
-Ale....
-Nie ma żadnego ale. To rozkaz. Już!!!!!
Rozkaz blond piękności wykonali. Zaś para po przejściu przez bramę udała się na zamek, gdzie z korytarza udali się poprzez mijanie wielu sal aż do jadalni, gdzie przed wielki stołem zasiadała cała rodzina królewska.
- Ojcze, matko... drogie rodzeństwo i wasze piękne żony. Chciałam wam kogoś przedstawić. Uratował mnie dziś gdy jechałam na koniu i tego coś wystraszyło. Tylko gdy wam go przedstawie nie oceniajcie go zbyt pochopnie jasne?
Gdy zobaczyła, że wszyscy kiwali głowami na tak, wtem zawołała.
-Ellinie choć tutaj.
-Dobry wieczór waszym wysokościom. Nazywam się Ellin z Ratffield'ów.
-Dobry wieczór. Po dobież uratowałeś naszą córkę. Co za to chcesz?
-Nic wasza królewska mości.
-Jak to nic? Żadnych pieniędzy? Podwyższenia stan społecznego? Nic?
-Nie. Nie zależy mi na tym. Moim zdaniem tak jak jest tak jest dobrze.
-Fascynujące.
-Co ojcze masz na myśli to mówiąc?
-A to, że akurat wtedy kiedy ty szukasz męża ratuje cię jakiś chłop, który "nic nie chce". Nie uważasz, że to dziwne?
-Niee. Poprostu pomógł mi gdy miałam kłopoty i nikt inny nie był do tego skoro a co? Czemu ty zawsze widzisz wszędzie jakieś durne intrygi nie rozumiesz tego, że ktoś chce się ze mną tak po prostu przyjaźnić.
-Córko bo to nie możliwe. Ty jesteś księżniczką, a otaczają cię twoi podwładni którzy mają gorszy los niż ty nie uważasz że za swoje usługi liczą na jakąś nagrodę choć może nie okazują tego wprost a co do tego chopaka mam złe przeczucia i wiem, że to się źle dla ciebie skończy zresztą zamiast siedzieć z tym chłopem epiej mogłabyś szukać sobie męża.
-A jaki on powinien być? Z charakteru oczywiście.
-Mądry, uprzejmy, sprawiedliwy, rozważny, odważny, sprytny, lubiany.... no wiesz same pozytywne cechy.
-To mogę ci powiedzieć, że znalazłam takiego chłopaka i co ? Mogę wziąść ślub?
-Ale muszę go najpierw poznać.
-Ależ go znasz.
-Pamiętaj że musisz go kochać.
-Kocham.
Przez tą rozmowę nie zauważyli że Ellin przysłuchuje się im.
-To kto to jest?
-Ellin.
-Znowu on? Zrozum, że to nie twoja liga.
-Taaak masz rację. Co ja sobie myślałam. Taka księżniczka jak ja i wieśniak jak on. Byłam głupia.
Brunet po tym co usłyszał odszedł by pogrążyć się w smutku i.............
-Wiesz że nie o to mi chodzi. Córko chce dla ciebie dobrze.....
-To skoro chcesz dobrze to pozwól mi się z nim spotykać i wziąść ślub. Ja go kocham.
- Nie mogę się zgodzić. Wiesz jakie by miało to skutki? Co by o mnie pomysleli moje podwładni?
-A nie obchodzi cię co by pomyślała twoja córka? Lub co teraz myśli i czuje?
-Zrozum że to nie tak.
-Dobra idę do siebie.
Gdy Rydlanna udała sie do siebie spakowała szybko pare ubrań i najważniejsze rzeczy. Następnie zeszła po balkonie i uciekła......
Prosze o dużą ilość komów przyśpieszy to rozdział i kolejną część os.:) Kiedyś było 18 komów a teraz ? Ledwo 5 to smutne i otpycha mnie od pisania