niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 56

*Oczami Vaness'y*

-Dlaczego się z nim umawiasz? Jesteś z nim szczęśliwa i serio go kochasz?
-Ja.....To..... To są trzy pytania musisz się zdecydować, bo inaczej ci nie odpowiem.
-Vanessa proszę cie. Wiem, że jestem pijany, ale nie aż tak żeby do trzech nie policzyć.
No i jedyna nadzieja padła,
-A czemu cię to interesuje? Nie możesz odpuścić? Zresztą i tak się zmieniłeś i to strasznie nie wiem gdzie się podział mój dawny przyjaciel, któremu byłam w stanie wszystko powiedzieć?
-  Nadal tu jest tylko ty tego nie widzisz. Gdybym wymachiwał ci wielkim kartonem z napisem ne zauważyłabyś nawet tego, bo jesteś za bardzo zajęta ty swoim kochasiem!!!!!!!!!!!!!
-Posłuchaj nie będziesz nazywać Jake moim kochasiem!!!!!
-Skoro nie jest twoim kochasiem to dlaczego jesteście razem? Nie kochasz go?
- Nie, znaczy tak.......
-Kobieto weź się w końcu zdecyduj.
- Nie nie kocham go!!!! Zadowolony jesteś? !??!?!?!?!? Nie kocham Jake!!!!!!!!!!!!
-Dobrze wiedzieć....................
Czy to.... O matko błagam tylko nie on. A jednak. Gdy się odwróciłam zauważyłam stojącego w drzwiach Jake.
-Jake, bo to nie tak.....
-Czyli prawdą nie jest to, że mnie nie kochasz?


*Oczami Ell'a*
Tak jak umówiliśmy się z Rockym poszliśmy sami do klubu, a Ryd została w hotelu. Nawet nie pytała się czy może iść. Po prostu powiedziała, że źle się czuje i że wolała bym zostać jednak w pokoju. Obecnie wypiłem jak na razie tylko 5 shot'ów (sory nie jestem pewna jak się to pisze :P)
i jak na razie nie mam zamiaru przejmować się żadną kobietą. Kilka dziewczyn podeszło dziś do mnie, ale na razie nie szukam żadnej dziewczyny.

*2 godziny później*

*Oczami Rocky'ego*

Ell nieźle się ululał. Ledwo co jest w stanie ustać na nogach. Ne mam pojęcia jak ja go zawiozę do hotelu. Może zadzwonić by po Rydel? I tak Ell nie będzie tego pamięta, więc jeden problem mniej tylko pozostaje to czy moja siostrzyczka się zgodzi i przybędzie tu po nas. A co tam raz sie żyje............
Rozmowa telefoniczna:
Rydel(y): Haloo..?
Rocky(o): Ryd siostrzyczko wpadniesz po nas do klubu 13 ?
y: A coś się stało?
o: Nie nic tylko........ Ell troszkę się upił i wolałbym, żebyś mi pomogła. To co przyjedziesz?
y: Mogę przyjechać. To czekajcie tam. Ja na razie lecę się ubrać. 
o: Dobra. A nie Ryd czekaj czekaj,..............
y : Co znowu?
o:Możesz mu jutro nie mówić że po ciebie dzwoniłem?
y: Ok.

*15 minut później*
 -Gdzie on jest?!?!?!?!?
O czyżbym słyszał Ryd? Najlepsze jest to, że jej nie widać, muzyka gra głośno jak diabli a ona mimo to bez problemu ją przekrzyczała jak i wszystkie rozmowy  prowadzone w budynku. O już widze blond księżniczkę.
-Ryduś............ siostrzyczko.............
-Gdzie?!!?On?!??! Jest?!?!!?!??!?!?!??!!!!!!!!!!!!
-Tam przy barze. Ale spokojnie zabroniłem sprzedawania mu co kolwiek.
-Chociaż tyle że o tym pomyślałeś.
-No przecież aż takim idiotą nie jestem.
-Dobra nie ważne choć go weźmiemy.

*Oczami Rydel*

Każdego bym podejrzewała z chłopaków o upicie się, ale nie Ell'a. On był zawsze tym spokojnym, tym który mnie wspierał i pomagał z chłopakami. Ciekawa jestem co go doprowadziło do takiego stanu.
-Dobra Rocky możesz prowadzić samochód czy coś piłeś?
-Nie ja jestem dzisiaj czysty jak łza.
-To spoko. Idź po samochód, a ja przyprowadzę Ell'a na najbliższy przystanek.
Gdy Rocky skoczył po brykę, ja poszłam po Ella.
-Ell choć idziemy do domu.
-Ale ja nie chce.... Nie chce tam wracać do hotelu, do pokoju.
-Czemu? Choć, pojedziesz do domu. Położysz się, odpoczniesz i wytrzeźwiejesz.
-Ale tam jest ona....
-Tam nikogo nie ma. Jestem tylko ja, Rocky i ty. Więc jak ,,ona''' ma na imie?
-Ma  na imie Rydel...
-A czemu nie chcesz do mnie, znaczy do niej wracać?
-Bo ona mi się podoba, a raczej ja ją kocham, ale ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii nie mów nikomu. Nie chce, żeby się dowiedziała bo traktuje mnie tylko jak brata. Heh to żałosne ja się w niej kocham, a ona ma mnie za jednego ze swoich braci.
Po tych słowach odebrało mi mowę................................




*****************************************************************************
Mαяу Jαηє usunęłaś  swoje blogi? Czemu? Proszę przywróć je mimo, że nawet jeśli ich pisać nie będziesz. Czasami miło do nich wrócić. Kocham je czytać zawsze poprawiają mi humor. Prosze o kontakt jeśli je przywrócisz czy coś.

Przepraszam, że mnie długo nie było, ale musiałam poprawić oceny i nie miałam zbytnio czasu. Od teraz wszystko powraca do normy. Przy okazji zapraszam na bloga mojej znajomej. NIe o R5 ani  żadnej z paringów. A o to link: http://prawdziwa-milosc-nic-nie-kosztuje.blogspot.com/
Dopiero zaczyna więc proszę żebyście zerkneli i wyrazili opinię.

niedziela, 7 czerwca 2015

Kochaj i Strzelaj cz.2

Świat jaki widzą dzieci jest barwny, kolorowy, ale wraz z dorastaniem przyjmuje on coraz ciemniejsze barwy. Moje dzieciństwo było dość normalne. Szczęśliwa rodzinka, kochający tata z mamą, wsp :-* ólne niedzielne obiadki. Jak się później okazało mój tata był gangsterem, ogólnie cała nasza rodzina to jedna wielka mafia. Dowiedziałam się o tym w dniu moich 16 urodzin. Dzień później mój ojciec został zamordowany. Rodzina mi wszystko wytłumaczyła. Nasza familia ma ogromnego wroga. Rodzina Lynch'ów od już 3 lat są moim odwiecznym wrogiem. Ale wracając do mnie. Odkąd zginął mój ojciec zostałam przywódczynią. Vanessa - moja siostra nie chciała przejąć tej funkcji więc jest moją zastępczynią i doradza mi . We dwie postanowiłyśmy zemścić się na Lynch'ach za to co wyrządzili naszej rodzinie. Jako, że nasza mafia nie jest powszechnie znana, więc spokojnie możemy na co dzień udawać normalnych prawych obywateli. Skoro już tyle o mnie wiecie to wypadało by wam powiedzieć jak się nazywam, so...... Witam, jestem Laura Marano i mam 18 lat. A teraz wróćmy już do rzeczywistości.
Więc obecnie mamy poniedziałek i jest godzina...... 7:10 i właśnie wsta..... Że co?!??!!?!?!? 7:10??!?!?!?! O nie ja przecież nie zdążę do szkoły. Zaczęłam szybko się ubierać. Chyba każdy wie na czym to polega więc nie będę wam opowiadać.Gdy byłam gotowa zleciałam szybko na dół po schodach i po drodze do drzwi złapałam jabłko rzucając je odrazu do torby. gdy wypadłam na dwór zamknęłam szybko drzwi i pobiegłam do swojego motoru.
Wskoczyłam na niego i jak najszybiej pojechałam do szkoły. Dzięki temu, że mój kochany motuś rozwija się do 400 km/h byłam w szkole już po 5 minutach. Próg budy przekroczyłam równo z dzwonkiem, więc pobiegłam szybko do szafek i wyjęłam swoje książki. Niestety dziś swoje lekcjie miałam na drugim końcu budynku. Gdy dotarłam do klasy byłam spóźniona już 10 minut. Zapukałam i grzecznie weszłam. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, a ja patrzyłam na osobę stojącą przy nauczyciele. Lynch.....
-No proszę kogo my tu mamy? Kolejna spóźnialska? Zaczyna mnie wkurzać, że ciągle się spóźniacie!!!! Mam dla was karę i jeśli jej nie przyjmiecie możecie mieć niezłe kłopoty, których nie chcecie, prawda?
-Prawda.- Odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.....aż na wymioty mnie ciągnie.....
-No,  więc szkoła wystawia spektakl ,,Romeo i Julia'' niestety nie ma głównych aktorów grających te postaci, a słyszałam, że jesteście dość dobrzy w tych sprawach. Więc zagracie to i przygotujecie scene. Jeśli zawiedziecie...... lepiej nie zróbcie tego.
-Ale...
-Nie ma żadnego,ale !!! Macie to zrobić i nie zawieść naszej szkoły. Zrozumiałe?
-Tak jest pani Morgan.

*Koniec lekcji*
*Przed budynkiem szkoły*

-Hej Marano!!
-Co chcesz blond pawianie?
-troche milej debilko!!
-Opanuj się i nie nazywaj mnie tak męska dziwko.
Po tym komentarzu strasznie się chyba wkurzył, bo zaciągnął mnie na tyły budynku.
-Posłuchaj możesz mnie nienawidzić. Wiem , że nigdy się nie polubimy, ani my ani nasze rody, ale dobrze ci radzę. Nie wyzywaj mnie bo gorzko tego porzałujesz.
-Myślisz, że się ciebie boję? Lecz się Lynch.
Chłopak przybliżył się znacznie, przez co nasze usta dzieliły milimetry
- Posłuchaj mnie uważnie, bo więcej razy nie powtórze. Nie wkurzaj mnie,  bo jak nie.....
- Bo jak nie to co mi zrobisz bananie?
-Bananie? No way..... Jak np. Byś mnie bardzo teraz wkurzyła w najlepszej opcji przeleciałbym cię na tej ścianie, a chyba nie chcesz tego prawda?
- A właśnie może chcę i co ty na to?
- Więc sama się prosiłaś, nię miej do mnie później pretensji.
-Bracie odejdź od niej.
-Riker daj spokój to...
-Niezwykle śliczna osoba, która przypomina mi Vanesse.
-Marano?
-Skąd ich znasz mała?
-Riker ty bałwanie to jej siostra!
-Kolejna, śliczna i sprytna Marano. Zgaduje, że to teraz ty jesteś tą przywódczynią ? Tego pożal się boże gangu.
-A co? Masz coś do tego ?
-Po za tym, że powinniśmy cię zabić to nic, ale znaj naszą litość i ze względu na mojego brata nie zrobię tego. Chce, żeby jego życie choć trochę normalnie wyglądało.
-Normalnie ? Jak jego życie może wyglądać normalnie skoro on nie jest normalny?
-Marano zamknij się dobrze ci radzę!!
-Znasz takie powiedzenie? " Nie strasz nie strasz bo się ze srasz.
-Prosisz się o........
No cóż..... Nie dałam mu dokończyć, bo... kopnęłam go w jaja, a jego brata wzięłam z kopa wykonanego z obrotu i powaliłam go na ziemie. Gdy oni próbowali się podnieść wsiadłam na motor Lynch' a i pojechałam do mojej skrytki.

*Oczami Ross'a*

-I ona serio ci się podoba?
-Taaa.... Niestety. Po prostu we dwoje mamy ogromne szczęście co do miłości
- Musze się zgodzić. Dlaczego one są takie?
-Ładne? Mądre? Zabawne?Odważne? Dlaczego one są Marano?Dobra widzę jak patrzysz na nią i jak się teraz zachowujesz. Jeźdź już.
-Ale gdzie mam jechać?
-No nie udawaj większego debila niż jesteś i jedź za nią. Tylko się ogarnij i nie palnij głupoty, żeby przeciwko nam jej jakby co nie wykorzystała.
-Spokojnie narazie nadal zostanę w swojej roli. Musimy jedynie pilnować by nikt się nie dowiedział o naszych planach.
-Jasne. A wogóle wiesz gdzie ją szukać?
-Ma swoje miejsce, gdzie często przebywa i na pewo teraz tam jest.
-A skąd ty wiesz gdzie ma to ,,miejsce''??
- Ma się swoje sposoby narka.
Skoro Laura zabrała mi mój motor to ja wezmę jej trudno.

Na początku jechałem szybko by tam jak najprędzej dotrzeć, lecz gdy byłem blisko budynku zwolniłem by mieć pewność, że mnie nie usłyszy i nie ucieknie. Postawiłem motor zaraz przy wejściu i cicho wszedłem do baraku. Sprawdzając przy tym po kolei każdy z pokoi. W końcu natrafiłem na nią w łazience, gdy.......... cięła się. O matko , dlaczego ona to robi.
-Przestań!
-Ross? znaczy Lynch co ty tu robisz?!?!?!?!? Wypad stąd.
-Nie. Przynajmniej dopóki nie skończysz z samookaleczaniem.
-A co cię to interesuje co ja robię ze sobą lub swoim ciałem? Powinieneś się cieszyć, że nie długo będziesz mieć jednego wroga mnie.

Przepraszam, że tak mało ale istatnio próbiwałam skończyć tego os jak wudac bez skutkumamm już jego koniec napisany tylkoo rozwiniecia brak w najblizszym czasie wroce do pisania rozdzialów a os dokończe wraz z przypływem weny