Strony

Menu

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 45 (4/14)

Dać wam już Raurę czy was pomęczyć?
Nie no dam wam sama jestem ciekawa czy spodoba się wam mój pomysł. Z góry przepraszam za błędy ten rozdział jest pisany na telefonie. I dodaje go późno ponieważ miałam dziś spotkanie do bierzmowania :(


*Oczami Ross'a*


Gdy udałem się wykonać wyżej zamierzoną czynność (jaki profesorek się ze mnie robi heh) to za drzwiami ujrzałem......... moją starą bandę.
-Hej chłopaki co wy tu robicie?
-Jak to co przyjechaliśmy odwiedzić naszego szefuncja i mamy dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Zostajemy z tobą. Kupiliśmy sobie dom koło twojego.Będziemy imprezować jak dotąd. Ooo... a kto tam się za tobą chowa?
Dopiero teraz zauważyłem, że Laura stoi za mną.
-Cześć jestem Laura. Właścicielka tego domu!!!- Przy ostatnim zdaniu patrzyła się na mnie wzrokiem mordercy, a końcówkę wykrzyczała mi prosto w twarz.
-WOW!!! Ale masz głos dziewczyno, ale obawiam się, że będziesz musiała to powtórzyć.
-Czemu?
-Bo nie równo się oplułaś.
-Ty..... ty.... durna blond małpo!!! Jak wezmę zaraz Stefanie to się nauczysz, że ze mną się nie zadziera!!!!!
-Co to za Stefania może by się ze mną umówiła.
-Morda Luke.- Nosz co to? Będzie bratać się z koleżanką mojej....... no właśnie kogo? Byłej miłości? Przyjaciółki? Znajomej? Wroga? Osoby, za która tęskniłem jak debil i którą obecnie nie widzę?
-Stefania to moja ukochana przyjaciółka- broń jest koloru czerwonego i nie zawaham się jej użyć, na którego kolwiek z was jeśli ktoś mnie obudzi z mojego słodkiego snu. Jasne debile?!?!?!??!?!
-Tak jest królowo i pani nasza.- Co za debile własnego szefa zdradzili.
-A ty blond małpo czemu nie powtarzasz tak jak reszta?
- Bo ja mam mózg i nie boję się pierwszej lepszej brunetki.
-Coś ty powiedział?
-To co słyszałaś, że nie boję się pierwszej lepszej brunetki.
-Odszczekaj to. Bo jak nie.....
-Bo jak nie to się popłaczesz? Czy może zagrozisz mi , że połamiesz sobie pazurki? Oj przynieść ci chusteczki? Chociaż nie one mogą nie wystarczyć lepiej wezmę ręcznik, taki gigant.
Gdy spojrzałem jej w oczy ujrzałem wściekłego byka, widzącego przed sobą dziko machającą, rażącą czerwienią szmatą. Gdy zdążyłem się zorientować biegła w moim kierunku i gdy chciałem uciekać to już nie miałem jak bo leżała na mnie i wykręcała mi rękę. Nie mogłem się ruszyć.
-I co nadal uważasz mnie za słabą.
-Przyznaj się co ćwiczyłaś?
-Troche karate, boksu i kixboksu z takich poważniejszych.
-A pokazać ci coś?
Wykonałem jeden mały zwinny ruch, a to ona teraz była przytrzymywana przeze mnie.
-Zostaw ją, bo zagnieciesz moją nową przyjaciółkę. Już cię lubię, bo pokazałaś, że masz siłę i odwagę się pojawić temu blond szogunowi. Wiedz, że cię nie poderwiemy, bo od dziś należysz do naszej bandy.
-Dzięki Ian, ale to mi mieliście być posłuszni i kolejny raz wam muszę o tym przypominać no ale cóż.
*********************************************************************************
Przepraszam że taki krótki ale jestem zmęczona i nie miałam siły już pisać. Miałam zebranie dziś w kościele koło 16, a do godziny 15 musiałam zajmować się siostrą i tak mi jakoś zleciało.. soo.... mam nadzieje, że mi wybaczycie następne postaram się by były normalne.

5 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie wszytko jest super i pięknie :) Ciekawa jestem co tam masz dalej ;) Ross ma teraz przy sobie swoich kumpli... hm.. może być ciekawie ;)
    Jednocześnie zapraszam na mojego bloga long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com dodałam rozdział mam nadzieję, że Ci się spodoba i zostaniesz na dłużej ;) Czekam na nexta
    Pozdrawiam Pesymistka (dawniej Wierna) / Mea

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <3 mozna takie rozdzialy czytac caly czas :-)
    Zapraszam do mnie
    www.raura-kinga-story.blogspot.com
    Do napisania
    Kinga

    OdpowiedzUsuń