Strony

Menu

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 57

*Oczami Vaness'y*

- Nie nie kocham go!!!! Zadowolony jesteś? !??!?!?!?!? Nie kocham Jake!!!!!!!!!!!!
-Dobrze wiedzieć....................
Czy to.... O matko błagam tylko nie on. A jednak. Gdy się odwróciłam zauważyłam stojącego w drzwiach Jake.
-Jake, bo to nie tak.....
-Czyli prawdą nie jest to, że mnie nie kochasz?
-Nie ja po prostu.... Bo on........... On jest pijany i zmusił mnie do tego.
- Nie zganiaj tego na Riker'a. Wiem , że jest dla ciebie ważny. A z resztą jak cie miał zmusić? Bił cię? Groził ci?
- Nie on po prostu.........
 Zdenerwował mnie. Wymusił na mnie tą odpowiedź.
-Vanessa proszę cię nie kłam. Nieraz jak u ciebie zostawałem słyszałem jak przez sen mówisz jego imię. Widziałem wasze zdjęcia i to jak mówisz o nim. Może ty tego nie widzisz ale wam serio na sobie zależy. A teraz gdy nie masz już nikogo nic nie stoi wam na przeszkodzie do szczęścia.
-Czyli co? Zrywasz ze mną?
-Tak.
-I ty mówisz to tak spokojnie? Może sprób....
-Vanessa... Mówię to spokojnie, bo naprawdę cię lubię i zależy mi na tobie więc to oczywiste że chce dla  ciebie dobre  . A nawet nie ma sensu zaczynać tego od nowa. Jak chcesz możemy być przyjaciółmi. Ale jeśli twoim następnym chłopakiem zostanie Riker. To będzie godny dla mnie zastępca.
-Ale....
-Vanessa proszę daj już spokój. To prędzej czy później i tak musiało by nastąpić. A jeśli to wydarzy się już teraz będzie mniej cierpienia dla nas wszystkich. Życzę WAM szczęścia. Pa
I wyszedł..... Zostawiając mnie kompletnie osłupiałą. Z tym że podoba mi się Rik miał rację. Na początku był to tylko kolega później przyjaciel, a w pewnym momencie ta cienka granica zatarła się i zaczął mi się podobać. A właśnie... Riker przecież on nadal tu jest.
Gdy się odwróciłam moim oczom ukazał się leżący na podłodze chłopak, który leżał zwinięty w kłębek i coś ci ho powtarzał. Postanowiłam się nad nim litować i przenieść go jakimś cudem na łóżko. Podnieść na pewno mi się go nie uda.... . No cóż nie oszukujmy się jest ode mnie sporo wyższy i cięższy. A pomyśleć, że kiedyś byliśmy równi, ale nie o tym teraz.... Zostaje ciągnąć go za nogi i wrzucać go na łóżko na "części". Na moim łóżku, a raczej łożu, (bo jest ogromne) i kolejne jego ,,fragmenty''. Gdy już leżał calusi i pięknusi.... no dobra tylko calusi otworzył te oczy piwne oczęta i myślałam, że mnie szlag trafi i zapytał się mnie czy przyniosę mu szklankę wody i jakąś tabletkę na ból głowy, bo go strasznie boli. Oczywiście się zgodziłam, niech zna moje dobre serce, a morał z tej bajki drogie dzieci jest taki, że miejsce pijanego człowieka to podłoga. Patafian jeden nie mógł się wcześniej obudzić?
Gdy wróciłam do pokoju już z przygotowaną kolacją, tabletkami i szklanką wody jego nie było. Postawiłam, więc całą tacę na szafce i poszłam sprawdzić czy jest w łazience. Światło było zgaszone, ale wolałam nie ryzykować i zapukałam. Nikt nie odpowiadał, więc powoli otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i czymś związał, a następnie zasłonił mi oczy i wyprowadził do pokoju. Nie widziałam kto to, bo jestem debilką i nie zaświeciłam światła w łazience, gdy tam wchodziłam. Tajemnicza postać posadziłam mnie na łóżku a następnie ręce przywiązała do jego barierki nad głową, a nogi po drugiej stronie łóżka.
-Błagam nie rób mi nic. Oddaj tylko Riker'a i bierz co chcesz i spadaj. Nie powiadomię policji przysięgam.
Jednak ta osóbka wcale nie reagowała. Słyszałam tylko jak drzwi się zamykają. No ekstra poszedł, albo poszła sobie okradać mój dom, a ja tkwię przywiązana do łóżka, a  do tego mam zawiązane oczy. Po prostu żyć nie umierać.......


*Oczami Ross'a*

-Mi chodzi o zakład a z tym poczekaj do wieczora lub jak nikogo nie będzie.
-Dobra zgadzam się NA ZAKŁAD, ale o tym drugim nawet nie masz co marzyć. Dobra a teraz wybacz, ale lecę załatwić pewną sprawę. Bajuuu.....
Nie powiem- jestem strasznie ciekawy co to była za sprawa dla tego poszedłem za nią. I tak nie miałem nic ciekawszego do robienia, więc biorąc to pod uwagę było mi nawet na rękę.
Najpierw  odwiedziła fryzjerkę, następnie kosmetyczkę, aptekę ( swoją drogą jestem  ciekawy co kupiła, ale nie mogłem tego słyszeć, a zaraz po tym jak otrzymała tego cuśka od aptekarki to schowała go do torebki).  Następnym jej przystankiem był kosmetyczny, gdzie kupiła aż paczkę podpasek na noc, 2 paczki na dzień i do tego pudełko tamponów. Matko po co jej tyle tego?!?!?!?  Gdy usłyszałem, gdy rozmawiała z Van, że jedzie do domu złapałem szybko pierwszą lepszą taxi i kazałem jechać  jak najszybciej na nasz adres. Znacie ten moment z filmu Taxi ? W części 1 jak wsiada do taksówki, a ta pędzi piekielnie szybko? To tu było dokładnie na odwrót w pewnym momencie wyskoczyłem z auta i przesiadłem się do innego auta. Tam nie patrząc kto siedzi koło mbir powiedziałem, że jest to sprawa życia lub śmierci i ma jak najszybciej jechać na podany adres. A gdy zapytał jaki powód wytłumaczyłem mu, że bawiłem się w śledzenie przyjaciółki. Powiedziałem nawet o podpaskach.Cały czas świetnie mam się gadało, ale w pewnym momencie spojrzałem na siedzenie z tyłu i ujrzałem całą czerwona  ze złości Laurę.
-Niech się pan zatrzyma!!!!!!!!! Szybko!!!!!!!!!!!!!
-Czemu? Co się stało?
- Bo tu z tyłu siedzi ta koleżanka moja............
-Zginiesz bolesną śmiercią Lynch!!!!!!!!!!
-Aaaaaaaaaaa............ A co ja się boję chłopaki mnie obronią.
-Ale zanim tu dotrą będzie za późno.
-Nic mi nie zrobisz przy świadku.
-Jakim?
-A kierowca? Obroni mnie pan?
-Ja mam rodzinę na utrzymaniu chłopcze, a gdy zadzierasz z kobietą źle się to zawsze kończy. Zapamiętaj to do końca życia. Z resztą nie martw się zbytnio. Nie urwie klejnotów swojemu przyszłemu mężowi. Pewnie chce mieć dzieci więc tak łatwo z nich nie zrezygnuje.
-W życiu nie wyjdę za mąż za tego idiotę!
-Pan myśli, że pokochałbym taką hipokrytkę?
- Hipokrytkę? A ty??!?!?! Bad Boy od siedmiu boleści co się o półowe mniejszej brunetki od siebie boi!!!!!!!!!!!! Ty nic nie znaczysz bez tego swojego gangu!!!!!!!!!!!!!
-Teraz to taka mądra jesteś??!?! Ale jakby ktoś cię napadł czy coś to by było zaraz Rossiu??!?!!!!!!!!
-A weź się ugryź  z tym Rossiem- łosiem. I wypad z mojego domu. Nie będziesz mnie obrażał i spokojnie mieszkał pod MOIM dachem!!!!
-O ile dobrze pamiętam to tez jest dom Vaness'y i też ma coś do powiedzenia.
-Akurat tak się składa, że mieszkasz w MOIM domu, a Vanessa ma pieniądze na mieszkanie na koncie swoim, a nie chciałyśmy mieszkać same jak na razie. Więc to jednak ja dyktuje tu zasady!!!!!!!!!!! I każe ci się wW-Y-P-R-O-W-A-D-Z-I-Ć
- A wypchaj sie z tym swoim mieszkaniem. Myślisz, że tylko ty mi zostałaś ??!?!? Tylko dojedziemy, pakuje się i wyprowadzam.!!!!!!!!!!!!
-Możecie przestać się kłócić?!?!??!
- Nie!!!!!!!!!!!!!!!!! A czemu niby ?!??!?!!??!
-Bo już dojechałem pod wasz dom...........
-MÓJ DOM DEBILU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

*Oczami Ell'a*
Obudziłem się o 12?!??!?? I to w pokoju Rydel?!?!?! O matko co ja tu robię??!!!? Niech tylko Ross lub Riker dowiedzą się, że tu spałem to przecież mnie zabiją, ale najpierw pozbawią mnie mojego kolegi. Nieeee ja chce umrzeć w całości i nie jako prawiczek. Czekaj, czekaj... myśl mózgu, myśl...
Skoro spałem tu, czyli w pokoju Rydel, gdzie mieszka Rydel, leże na łóżku gdzie ona śpi, a do tego znajduję się pod jej różową kołdrusią i nie mam na sobie koszulki, to może.... Właśnie spodnie... Nie ma!?!!?!? Nie no teraz to mnie serio zabiją, pewnie nawet Rocky im pomoże przecież to ich malutka siostrzyczka jest. O nie co ja zrobiłem...
- Ell czemu wyglądasz jakbyś miał się zaraz rozpłakać?
No nie Rydel stoi ze śniadaniem w drzwiach ubrana w krótkie różowe spodenki i do tego białą bokserkę, która strasznie podkreśla jej....
-Odpowiesz mi?
- No bo my.... A oni mnie... Ja nie chce zostać pogrzebany bez mojego przyjaciela!!!! On jest częścią mnie!!
-Ale przecież Rocky nie umiera i ty też na razie nie chyba, że o czymś nie wiem?
-Nie wiesz wszystko. No prawie, ale nie o tym teraz. To nie o Rocky'ego mi chodziło..
-To jak ma na imię ten twój przyjaciel??
- Helek.- wyszeptałem, żeby nie zbyt usłyszała.
-Helek?-No tak ten jej słuch...- A kim jest Helek?
- Jest niezwykłym wojownikiem, który zawsze potrafi stanąć na baczność gdy dowódca go potrzebuje, a czasami nawet wstawia się częściej. Niestety jego dokonania w boju nie są mi jeszcze znane, bo nie korzystałem z niego w bitwie.
-A w jakiej bitwie chciałbyś go wykorzystać?
-Z Ryd.. Znaczy .... To ciężka nazwa jest...
-No mów mów...
-Z Rydgetą?
- A kto to jest ta Rydgeta?
-Bardzo ciężkie pytania zadajesz. Rydgeta jest to... nie wiesz co to jest? Ty nie wiesz co to jest? No wstyd mi za ciebie Rydel. Nic innego jak czuję tylko wstyd za ciebie i brak twojej nie wiedzy.
-Skoro nie chcesz powiedzieć to nie będzie śniadanka.
-Dobra powiem.Rydgeta jest to piękny lud zamieszkujący tereny jeszcze przeze mnie nie do końca odkryte.
-No i okej. Ciężko było? A teraz trzymaj śniadanko.
Blondynka podała mi tacę i siadła obok mnie.
- A odpowiesz mi jeszcze na dwa pytania? No może trzy?
-Dobra. Chcesz śniadanka?
-Jak miło, że częstujesz mnie śniadaniem, które sama zrobiłam. No, ale się skuszę.
-  Widzisz prawdziwy ze mnie gentlemen. Ale ja ciebie też muszę się coś zapytać, ale ty pierwsza.
-Poznam kiedyś Helka?
Moje oczy powiększył się z 4 razy i cudem nie wypadły mi z orbit.
-Emm.. no tak... jeśli tylko będziesz chciała, ale może lepiej nie dziś dobrze?
-W porządku. Dobra drugie pytanie... Pamiętasz coś z wczoraj?
-Nie.
-Nawet co mówiłeś?
-Nawet. A mówiłem coś głupiego?!?!?!?!?
-Nie, spokojnie, nic nie mówiłeś głupiego.
-Ufff...
- Dlaczego się upiłeś?
-To trzecie pytanie?
-Tak. Nie zmieniaj tematu.
-Nie było powodu. Ja po prostu choć raz chciałem zaszaleć jak reszta. Ale reszty tam nie było. Z tobą był tylko Rocky, który nic nie pił.
- Najlepszym towarzystwem do picia jest kieliszek wiesz?
-Ell co się z tobą dzieje?
-Alkohol zmienia ludzi Rydel.
- A co jeśli ja nie chcę, by zmienił i ciebie alkohol? Idziesz gdzieś dzisiaj?
-Może wieczorem skocze jeszcze do klubu z chłopakami?
-I znowu masz zamiar się opić jak świnia, że nie będziesz nad sobą panować?
-Zrobiłem coś czy powiedziałem, że ciągle o tym wspominasz??!!??!!?
-Nie.
-Więc nie wiem o co ci chodzi, a z resztą jestem  już dużym chłopcem i potrafię sam o siebie zadbać i nie jest mi w tym potrzebna pomoc mamy, a tym bardziej ,,siostry''.!!!




********************************************************************************

Niepozorna wita!!!!!!!!!!! Oto rozdział!!!! Pisałam go każdego dnia po troszku. Teraz po przeprowadzce doszło mi wiele obowiązków dotego po wakacjach mykam do liceum i w związku z tym rozdziały mogą nie zawsze pojawiać się w soboty. Może czasami być na tygodniu i różna częstotliwość dodawania ich. Jakby co będę pisać. A na razie Niepozorna żegna. ;) Czekam na komy :*
Dzióbki wy moje.... A teraz uciekam na rower. U mnie 30*  Trochuuu gorąca ;) Miłych wakacji.....
Ps. Za 3  dni mam urodzinki, więc dostaniecie nexta może coś szybciej ;)

Skomentuj= To dla mnie bardzo ważne

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) nie mogę się doczekać nexta i tego co się w nim wydarzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :) Jestem ciekawa co z Vanessą, zaintrygowałaś mnie ;)
    Oprócz tego oczywiście czekam na nexta.
    Nie martw się jestem w liceum i wcale nie jest aż tak źle ;) Głowa do góry ;)
    No i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ;)
    Pozderki Tami ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny
    zapraszam do mnie
    http://r5-i-siostry-marano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam i o mielonkę pytam ;p

    Droga Louise. Jako tako że jestem leniwa itp to nie komentowałam twoich rozdziałów. Wiem komy motywują, coś o tym wiem :p
    Na twoim blogu jestem od SAMEGO POCZĄTKU o.o za każdym razem czekam niecierpliwie na następny rozdział :))
    Twoje rozdziały od samiusiękiego początku mnie zaskakiwały (pozytywnie oczywiście)
    Ten tak samo :D bardzo podoba mi się twój styl pisania. Jak opisujesz uczucja bohaterów, ich perspektywę.
    Życzę miś wenyyyy i chęci hahah :D
    I powodzienia w LO :) dasz sobie radę :)

    OdpowiedzUsuń